UWAGA!

Kuje żelazo, póki gorące! (Młodzi zdolni, odc. 34)

 Elbląg, Kuje żelazo, póki gorące!   (Młodzi zdolni, odc. 34)
fot. Anna Dembińska

Pływanie go nudziło, więc został triathlonistą. Zrezygnował nawet z bycia strażakiem, aby przez rok intensywnie przygotowywać się do Mistrzostw Europy. Robert Karaś marzy, aby w lipcu zdobyć podium w Poznaniu.

- Anna Kaniewska: - Jak to się stało, że zainteresowałeś się triathlonem?
       - Robert Karaś: - Od dziecka uprawiam sport, na początku to było pływanie. Gdy miałem 12 lat, zacząłem trenować pływanie w Orliku Elbląg. Później przeszedłem do Uczniowskiego Klubu Pływackiego „Jedynka”. Odnosiłem sukcesy w tym sporcie. Uczyłem się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku, jednak pływanie trochę mnie nudziło. Chciałem spróbować czegoś innego, jednak do końca nie wiedziałem, jaką dyscypliną mógłbym się zainteresować. I tak trafiłem na filmik w Internecie z Mistrzostw Świata w Triathlonie Ironman. Może to dziwne, ale nigdy wcześniej nie słyszałem o tym sporcie. Mimo że przecież pierwsza część triathlonu to pływanie. Wróciłem z Trójmiasta do rodzinnego domu i zacząłem szukać klubów triathlonowych w Elblągu. Na początku trenowałem w Truso Elbląg, jednak zerwałem więzadła krzyżowe w kolanie i to mnie wykluczyło. Porzuciłem triathlon na kilka lat. W 2012 roku spotkałem pod sklepem (śmiech) Marcina Florka, mojego obecnego trenera. On wtedy założył nowy klub Labosport Team i zachęcił mnie, abym do niego dołączył. W tym samym roku wyjechaliśmy już na Ironmana do Szczecina. Zająłem tam drugie miejsce, przegrałem z zawodnikiem z Niemiec. Wtedy zrozumiałem, że jest we mnie potencjał. Zakochałem się w tym sporcie! Specjalizuje się na najdłuższym dystansie tj. (3,8km pływania - 180km roweru - 42km biegu).
      
       - Co wydarzyło się po Ironmanie w Szczecinie?
       - Rok później pojechałem do Danii, gdzie starałem się o kwalifikację na Hawaje w kategorii wiekowej 18-24l. Niestety 19 km przed metą operowane wcześniej kolano się odezwało, ból był bardzo silny, musiałem zejść z trasy. Nie dałem rady kontynuować tego wyścigu. W 2014 roku wygrałem Mistrzostwa Polski na Ironmanie w Borównie koło Bydgoszczy. W 2015 zwyciężyłem w Mistrzostwach Świata Strażaków w Triathlonie oraz stanąłem na najwyższym stopniu podium w Wolsztynie gdzie ustanowiłem Rekord Polski – 8 godzin 29 minut. W tym roku czekają mnie pierwsze Mistrzostwa Europy w Poznaniu. Nie wiemy, czy jeszcze kiedyś takie zawody odbędą się w Polsce, dlatego chciałbym znaleźć się na podium.
      
       - Mistrzostwa Europy są dla Ciebie bardzo ważne. Jesteś na rocznym urlopie. W stu procentach poświęciłeś się pasji.
       - Musiałem postawić wszystko na jedną kartę i wziąć ten urlop. Chciałem ciężko trenować przez okres zimowy. Moi rywale trenują cały rok, chciałem mieć równe szanse i zobaczyć jak wysoko jestem w stanie zajść. Jeśli mój czas będzie w okolicach 8 godzin 10 minut, to przyjdę na zawodowstwo i nie wrócę do pracy. Myślę, że będę mógł się z tego utrzymywać. Mój komendant, gdy przyjmował mnie do pracy, liczył, że przede wszystkim będę strażakiem, w drugiej kolejności sportowcem. Rozumiem to, jednak ja sam nie wiedziałem, że będę w stanie ścigać się na arenie międzynarodowej. Nie chcę za kilka lat pluć sobie w brodę, że nie spróbowałem, a mogłem być mistrzem świata.
      
       - Jak wyglądało Twoje życie, gdy jednocześnie pracowałeś jako straż w Nowym Dworze Gdańskim i trenowałeś?
       - Gdy pracowałem, byłem w pracy przez 24 godziny a następnie miałem dwa dni wolnego. Jak miałem służbę i rano pogoda nie była sprzyjająca, to biegłem do pracy i wracałem również na własnych nogach. Gdy robiło się cieplej, dojeżdżałem rowerem. Przy okazji robiłem dodatkowe kilometry. Chociaż taki trening mogłem sobie zafundować. Gdy w pracy mieliśmy mało wyjazdów, to wraz z kolegami ćwiczyliśmy na siłowni. Natomiast w wolne dni robiłem trzy treningi, trzymając się kolejności jaka obowiązuje w triathlonie: najpierw pływanie, potem rower i na końcu bieganie. Ostatecznie w tygodniu miałem sześć dni treningowych i jeden dzień wolny.
      
       - Teraz sytuacja się zmieniła.
       - Nie pracuję, więc mam więcej czasu na regenerację. Obserwuję swój organizm i wiem, kiedy trzeba zrobić sobie przerwę. np. przez 14 dni trenuję i czuję, że czas przystopować, więc następnego dnia odpoczywam. Jeden dzień to dla mnie trzy treningi. Trenuję do 32 godzin w tygodniu. Gdybyśmy doliczyli do tego moją podróż na dane miejsce, to wychodzi praca na pełen etat (śmiech).
      
       - Czy musisz utrzymywać specjalną dietę?
       - Po prostu staram się dobrze odżywiać. Wspomagam się również suplementami. Mam również sponsora, który daje mi sprzęt. W tym sezonie dostałem najlepszy rower jaki obecnie jest na rynku. Wszystko to, co jest mi potrzebne, posiadam. Dzięki finansowym, jednorazowym wpłatom mogłem m.in. wystartować na zawodach na Majorce czy Teneryfie za to bardzo dziękuje miastu Elbląg, Pawłowi Stawiarz oraz Marcinowi Trudnowskiemu. Mimo wszystko szukam jednego, oficjalnego sponsora, który na stałe będzie chciał ze mną współpracować.
      
       - Żona dumna, że ma przy sobie prawdziwego mężczyznę z żelaza? (śmiech).
       - Żona jest dumna. Sama od dziecka uprawia sport. Wie, co czuję i rozumie, że to jest dla mnie ważne. Poza tym razem ze mną zwiedzi trochę świata. Cała moja rodzina bardzo mnie wspiera i za to im ogromnie dziękuję.
      
       - Życzę Ci wszystkiego dobrego. Powodzenia na Mistrzostwach!

       - Wielkie dzięki!
rozmawiała Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Wielki szacun dla wytrwałości, niemniej nie jestem w stanie zrozumieć, jak można tak ciężko trenować mając tak poważną kontuzję? Z tego co wiem, uszkodzone wiązadło może doprowadzić nawet do kalectwa. Sport sportem, pasja pasją, ale zdrowie najważniejsze.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    1
    owjhecnkl(2016-04-02)
  • Warto chłopakowi pomóc, bo to taka nasza lokalna gwiazda sportu. Taki nasz triathlonowy Lewandowski. Gratuluję również wyrozumiałego przełożonego oraz dojrzałej i śmiałej decyzji - naprawdę, nie ma sensu pracować jako strażak w jego przypadku, bo raz, blokuje się stanowisko pracy, a dwa - robi się wtedy na pół gwizdka, bo skupienie się na pracy sprawia, że nie ma się wystarczającej siły na treningach i odwrotnie, nie oszukujmy się. Żałuję, że nie mam firmy i nie zobaczę swojego logo na jego ciuchach. Czy wygra te Mistrzostwa, czy nie - dla mnie już zapisał się na kartach historii polskiego sportu.
  • Forma kozacka. Pozdro
  • Roczny urlop, ale etat zablokowany. .. Powinien rzucić pracę od razu i byłoby po problemie, w straży znajdzie się kilku podobnych
  • Podziwiam za odważną decyzję, taki talent nie powinien się zmarnować. Trzymamy kciuki i pozdrawiamy
  • Czemu zablokowany?
Reklama