Danuta Gojlik na co dzień ratuje życie noworodkom w szpitalu wojewódzkim, w wolnym czasie pływa i morsuje. - Odkąd pamiętam, zawsze rano lubiłam brać zimny prysznic – mówi pani Danuta. Niedawno wróciła z Syberii, z mistrzostw świata w pływaniu w zimnej wodzie, gdzie zajęła czwarte miejsce w swojej kategorii wiekowej na dystansie 450 metrów. Razem z mężem Stanisławem była w gronie ośmiu Polaków, startujących w tej niezwykłej imprezie. Zobacz zdjęcia.
- Startowaliśmy w basenie, który był przygotowany... w rzece. Rosjanie po prostu wykuli w lodzie 25-metrowy basen z 10 torami. Byliśmy świadkami, jak jeszcze dzień przed zawodami ten lód skuwali, miał z pół metra grubości – opowiada Danuta Gojlik.
- W nocy było minus 15 stopni, w dzień kilka stopni poniżej zera, woda miała zero stopni. Organizacja? Doskonała. Ci, którzy byli na wcześniejszych mistrzostwach, mówili, że Rosjanie postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Do wody wchodziliśmy prosto z namiotów, a po zawodach czekała bania z gorącą wodą. Było idealnie – dodaje Stanisław Gojlik.
Elbląskie małżeństwo morsuje od lat. Dłużej pani Danuta, która przekonała męża do kąpieli w zimnej wodzie. Zawody na Syberii była dla nich pierwszym tak poważnym startem w tej dyscyplinie. Udanym: pani Danuta zajęła czwarte miejsce w swojej kategorii wiekowej na 450 metrów, na 25 metrów była szósta, na 50 m – siódma. Pan Stanisław zajął 20. miejsce na dystansie 25 metrów.
- Odkąd pamiętam, gdy rano wstawałam, zawsze brałam zimny prysznic. Nie palę papierosów, nie piję kawy. Zimna woda to moja pobudka, a pływanie i morsowanie to odskocznia od codziennej pracy, którą bardzo zresztą lubię – przyznaje pani Danuta, która jest lekarzem i pracuje na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej noworodków w szpitalu wojewódzkim. Ma na swoim koncie wiele medali mistrzostw Polski lekarzy w pływaniu.
- Bardzo lubię pływać, dzięki morsowaniu sezon przedłużył się o zimę. Jeździmy razem z mężem często się kąpać, na przykład do Stegny. Gdy trzy lata temu w Polsce pojawiły się zawody w pływaniu w zimnej wodzie, w Charzykowych, musiałam spróbować. Największy problem jest z rękami i twarzą, trzeba je przyzwyczajać do temperatury i wysiłku, który jest duży. W grudniu przepłynęłam podczas zawodów w Gdyni po raz pierwszy 450 metrów w zimnej wodzie, więc wiedziałam, że na Syberii też powinnam dać radę. O tym, jakie to ekstremalne warunki świadczą liczby. Na 1300 zawodników, na tym dystansie wystartowało około stu mężczyzn i 30 kobiet. Nie wszyscy go ukończyli. Każdy z nas podczas zawodów miał swojego asystenta, który miał czuwać nad bezpieczeństwem zawodnika, miał prawo też przerwać pływanie. Bałam się, że mój mąż mi to zrobi – śmieje się pani Danuta.
- Warto dodać, że startowali tam naprawdę znakomici zawodnicy – mistrzowie świata, rekordziści w przepłynięciu kanału La Manche – opowiada pan Stanisław. - Najstarszy zawodnik miał 91 lat, najstarsza zawodniczka – 92 lata! Pływały też dzieci, najmłodszy był ośmiolatek. Skąd się dowiedzieliśmy o tej imprezie? W Sopocie dwa lata temu była pani prezes światowej organizacji zimowego pływania, bo wówczas Sopot przymierzał się do organizacji takiej imprezy. Kilku przedstawicieli tej organizacji mieszka w Gdańsku i od nich wiedzieliśmy co i jak. Spotkaliśmy się zresztą z panią prezes na uroczystej gali podczas mistrzostw świata.
Kolejna edycja tej imprezy odbędzie się za dwa lata w Tallinie, stolicy Estonii. Państwo Gojlikowie już planują wyjazd. - Trenuję zawzięcie pływanie kraulem, bo teraz lepiej pływam żabką. Mam nadzieję, że w Estonii będzie odwrotnie – zapewnia pani Danuta.