Chciałam zwrócić uwagę na taką oto sytuację – chodzi o dzieci, które, mając 10 czy 11 lat, wyprowadzają pieski typu amstaff na dwór i sobie z nimi nie radzą.
Pieski, często bez kagańca, np. w parku Kajki, zaczepiają inne psy, a ludziom, często innym dzieciom albo rodzinom, które wyszły na spokojny spacer, „włosy dęba stają”. Tak silny pies „rządzi” dzieckiem, często wyrywa smycz z ręki owemu dziecku, które w tym momencie nie ma panowania nad swoim psem i patrzy tylko, czy inni ludzie wezmą swoje pieski na ręce.
Jak się mam zrelaksować w parku, gdy biegnie w moim kierunku ośliniony i z całym garniturem uzębienia amstaff po mojego starego kundelka?
Są też inne sytuacje – dzieci dla szpanu czy zabawy szczują takiego psa na innego i potem nie dają sobie rady z odciągnięciem agresywnego amstaffa.
Apeluję do rodziców o trochę wyobraźni i przemyślenia, „co by było, gdyby...”.
Rozumiem to, że pies jest przyjacielem człowieka, ale czy na pewno także wtedy, gdy dziecko biegnie ciągnięte przez psa do innego psa?
Jak się mam zrelaksować w parku, gdy biegnie w moim kierunku ośliniony i z całym garniturem uzębienia amstaff po mojego starego kundelka?
Są też inne sytuacje – dzieci dla szpanu czy zabawy szczują takiego psa na innego i potem nie dają sobie rady z odciągnięciem agresywnego amstaffa.
Apeluję do rodziców o trochę wyobraźni i przemyślenia, „co by było, gdyby...”.
Rozumiem to, że pies jest przyjacielem człowieka, ale czy na pewno także wtedy, gdy dziecko biegnie ciągnięte przez psa do innego psa?