W kulturze ludowej karnawał nazywano zapustami, czas od tłustego czwartku do początku postu mięsopustami, a ostatnie trzy dni przed środą popielcową - kusymi dniami czyli ostatkami. Ponieważ słowo kusy oznaczało samego diabła, więc sugerowało, że Tłusty Czwartek był początkiem czegoś złego.
Już w XV wieku do czasu karnawału przylgnęło augustiańskie pojęcie civitas diaboli (społeczność diabła) w opozycji do civitas Dei, a czas ten przyrównywano z upadkiem Babilonu. Bowiem zaiste dziwny to był czas w kulturze ludowej. Poprzez zamianę ról wprowadzano w na ogół uporządkowane życie totalny chaos. Widać tu echa święta głupców obchodzonego w okresie bożonarodzeniowym w wiekach średnich, kiedy m.in. obśmiewano liturgię, parodiowano biskupów czy nawet papieża. W ceremoniach tych nieodłącznym elementem był osioł. W Polsce w XVII wieku w czasie mięsopustów przy suto zakrapianych imprezach jeden z biesiadników przebierał się za księdza i recytował niezbyt przyzwoite kazania. W różnych kulturach wybierano wtedy różnego rodzaju królów i królowe np. króla migdałowego w Niemczech, którego żartobliwe rozkazy należało wypełniać nawet cały kolejny rok. W Polsce wybierano króla mięsopustnego, który oczywiście musiał pozwalać na wszystko, co w innych dniach było zabronione. W całej niemal kraju mężczyźni przebierali się za kobiety i odwrotnie, pojawiało się mnóstwo postaci mitycznych takich jak turoń, bachus, kurek i różne słomiane kukły.
Od XIII wieku, w związku z rozwojem miast i korporacji cechowych, normą stały się uczty publiczne, a co za tym idzie wspólne tańce. Właśnie mięsopusty i tłusty czwartek były czasem powszechnych uciech. Przykładem może być krakowski comber, gdy cały rynek stawał się jednym wielkim kołem tańca. O dziwo w tej materii prym wiodło Pomorze. Gdański karnawał w XVIII wieku słynął w całej Polsce i spotkać na nim można było nawet królów. Można było zobaczyć tam kuśnierzy przebranych za murzynów tańcząc moreskę, rzeźników tańczących z toporami i szyprów z odsłoniętymi mieczami. Na wsiach pomorskich spotykało się w karczmach kobiety, które tańczyły lennego, by wyrósł wysoki len, mężczyzn jędrznego, by zboże było jędrne, na Kociewiu tańczono miotlarza a rybacy z kuflami piwa tańczyli wiwata.
Słowo karnawał przywodzi obraz wspaniałych i szalonych, mocno zakrapianych imprez, by się wyszaleć przed nadchodzącym postem. Samo słowo karnawał nie oznaczaj jednak imprez alkoholowych czy balów maskowych, lecz dosłownie pożegnanie z mięsem (łac. carne vale „żegnanie mięsa”). To samo oznacza nasze polskie słowo – mięsopusty (mięsa opust). Na całym Pomorzu żegnano się z nim bardzo wyraziście. Przenoszono patelnie w różne miejsca - do kominów, lasów czy pod płoty. Wszystko po to, by przez 40 dni nie jeść mięsa. Dlatego też bardzo tłuste i wręcz żarłoczne imprezy zaczynały się ostatniego czwartku karnawału i często trwały przez kolejne dni. W regionie radomskim słynne były np. kuligi szlachty. Jeden szlachcic z drugim zabierali na sanie całe swoje rodziny i jechali do trzeciego, gdzie jedli do czasu opróżnienia całej piwnicy. Wtedy zabierano trzeciego z rodziną i jechano do kolejnego. Takie kolędowanie z reguły bardzo kiepsko się kończyło.
Zwyczaj jedzenia pączków najprawdopodobniej został zapożyczony od rzymskich bachanaliów (stąd też w Polsce znano nazwę bachusy jako mięsopusty) lub saturnaliów obchodzonych w czasie przesilenia zimowo- wiosennego, chociaż święta te miały dość niechlubną reputację. Pączki jako smażone ciasta drożdżowe podawano ze słoniną albo sosem rybnym. W kuchni polskiej pierwotnie pączki nadziewano słoniną lub boczkiem, a na słodko pojawiły się w XVI wieku zapewne jako zapożyczenie z kuchni arabskiej. Znane były również wśród żydów jako nieodłączna część święta Chanuka.
Od XIII wieku, w związku z rozwojem miast i korporacji cechowych, normą stały się uczty publiczne, a co za tym idzie wspólne tańce. Właśnie mięsopusty i tłusty czwartek były czasem powszechnych uciech. Przykładem może być krakowski comber, gdy cały rynek stawał się jednym wielkim kołem tańca. O dziwo w tej materii prym wiodło Pomorze. Gdański karnawał w XVIII wieku słynął w całej Polsce i spotkać na nim można było nawet królów. Można było zobaczyć tam kuśnierzy przebranych za murzynów tańcząc moreskę, rzeźników tańczących z toporami i szyprów z odsłoniętymi mieczami. Na wsiach pomorskich spotykało się w karczmach kobiety, które tańczyły lennego, by wyrósł wysoki len, mężczyzn jędrznego, by zboże było jędrne, na Kociewiu tańczono miotlarza a rybacy z kuflami piwa tańczyli wiwata.
Słowo karnawał przywodzi obraz wspaniałych i szalonych, mocno zakrapianych imprez, by się wyszaleć przed nadchodzącym postem. Samo słowo karnawał nie oznaczaj jednak imprez alkoholowych czy balów maskowych, lecz dosłownie pożegnanie z mięsem (łac. carne vale „żegnanie mięsa”). To samo oznacza nasze polskie słowo – mięsopusty (mięsa opust). Na całym Pomorzu żegnano się z nim bardzo wyraziście. Przenoszono patelnie w różne miejsca - do kominów, lasów czy pod płoty. Wszystko po to, by przez 40 dni nie jeść mięsa. Dlatego też bardzo tłuste i wręcz żarłoczne imprezy zaczynały się ostatniego czwartku karnawału i często trwały przez kolejne dni. W regionie radomskim słynne były np. kuligi szlachty. Jeden szlachcic z drugim zabierali na sanie całe swoje rodziny i jechali do trzeciego, gdzie jedli do czasu opróżnienia całej piwnicy. Wtedy zabierano trzeciego z rodziną i jechano do kolejnego. Takie kolędowanie z reguły bardzo kiepsko się kończyło.
Zwyczaj jedzenia pączków najprawdopodobniej został zapożyczony od rzymskich bachanaliów (stąd też w Polsce znano nazwę bachusy jako mięsopusty) lub saturnaliów obchodzonych w czasie przesilenia zimowo- wiosennego, chociaż święta te miały dość niechlubną reputację. Pączki jako smażone ciasta drożdżowe podawano ze słoniną albo sosem rybnym. W kuchni polskiej pierwotnie pączki nadziewano słoniną lub boczkiem, a na słodko pojawiły się w XVI wieku zapewne jako zapożyczenie z kuchni arabskiej. Znane były również wśród żydów jako nieodłączna część święta Chanuka.
Wioleta Rudzka, MAH