UWAGA!

Moją największą pasją jest życie (Elblążanie z pasją, odcinek 48)

 Elbląg, Jola Prokopowicz poleca ciszę
Jola Prokopowicz poleca ciszę (fot. Michał Skroboszewski)

Jola Prokopowicz - kobieta, której pasją jest życie. W wolnych chwilach zajmuje się rozwojem osobistym i zwiedza Azję na dwóch kółkach.

Anna Kaniewska: - Dwa lata temu pożegnałaś się z pracą na pełen etat i rozpoczęłaś nowe życie. Skąd taka zmiana?
       Jola Prokopowicz: - Kiedyś oczekiwania drugiego człowieka były dla mnie najważniejsze. Byłam pracoholikiem, który nie potrafił odpoczywać. Zajmowałam się promocją, dziennikarstwem, administracją stron internetowych i regionalnego serwisu, realizacją telewizyjną, redakcją publikacji w organizacjach pozarządowych. Zawsze zazdrościłam ludziom, którzy mają pasje, są skoncentrowani na swoich zainteresowaniach. Mnie interesowało wiele spraw, głównie cudzych. Po pewnym czasie poczułam, że taka rzeczywistość mnie męczy. Symbolicznym momentem był wypadek samochodowy, który mnie unieruchomił. Musiałam trochę poleżeć w łóżku i wtedy zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem. Nie wiedziałam, czego tak naprawdę chcę. Zwykle robiłam to, co dawali mi do zrobienia inni. Dostawałam zlecenie i je realizowałam, ciesząc się, że jest praca. Postanowiłam spróbować inaczej. Przy okazji zauważyłam, że w dzisiejszym świecie wielką sztuką jest nic nie robić (śmiech). Teraz realizuję mniejsze zlecenia, mam więcej czasu dla siebie. Postanowiłam nie robić w życiu rzeczy, które nie sprawiają mi frajdy (śmiech). Gdy coś mi się spodoba, chcę się tym podzielić z innymi. Może dlatego jestem w Inspiratorni.
      
       - Czym jest Inspiratornia?
       - Inspiratornia to stowarzyszenie, które ma swoje korzenie w Łodzi. Było prowadzone przez młode osoby, których w pewnym momencie drogi rozeszły się w inne działania, więc postanowili zakończyć działalność organizacji. Ania Śledzińska, która dziś jest prezesem Inspiratorni, stwierdziła, że warto przejąć tę inicjatywę, ideę działania i kontynuować ją, tyle że w Elblągu. Inspiratornia jest po to, aby osoby mające pomysł na siebie, mogły go przetestować, korzystając z formy prawnej organizacji – bo tak czasem jest łatwiej, niż zakładać swoją organizację czy firmę, zacząć działać, a dopiero potem dochodzić do wniosku, że to jednak nie to. W Inspiratorni badam więc swoje zainteresowania, prowadzę autorskie zajęcia, spotkania, zajmuję się organizacją warsztatów innych osób. Sprawdzam, co mi sprawia największą frajdę. Można powiedzieć, że dzięki temu zaczynam poznawać siebie.
      
       - Jakie zajęcia prowadzisz?

       - W 2011 roku byłam na dziesięciodniowych medytacjach w milczeniu. Wtedy zauważyłam, że dawanie sobie ciszy i obserwowanie, co się z nami dzieje w takich sytuacjach, jest bardzo interesujące. Czasem nosimy w sobie za dużo interpretacji umysłu. Zamiast tego moglibyśmy po prostu przyjmować to, co się w nas dzieje, bez oceny. Ile wtedy robi się przestrzeni na coś pięknego i nowego! Dlatego co jakiś czas organizuję „Spotkania z Ciszą” w Inspiratorni. Prowadzę również warsztaty z medytacyjnego rysowania zentangle, zwane „kartonowymi porysunkami” oraz zajęcia z pracy z ciałem, intuicją i elementami dramy, pod nazwą „intuicja na warsztat”.
      
       - Gdzie jeszcze działasz poza Inspiratonią?

       - Do kwietnia działam w projekcie „Elbląg okiem młodych”, prowadzonym przez ESWIP. Całe moje życie zawodowe jest związane z tworzeniem materiałów filmowych i tekstowych. Teraz pracuję z młodzieżą, tyle że to nie ja tworzę, ale oni. Sporo się od siebie uczymy, młodzi dużo wnoszą do mojego życia. Nie ma tutaj relacji uczeń-nauczyciel. Nie chcę ich ograniczać, daję im więcej swobody niż sama sobie kiedyś dawałam. Dużo poszukują, testują swoje pomysły. Z przyjemnością dbam o te ich iskry zapału i obserwuję, jak w takich warunkach pracuje proces twórczy. Mówię: „próbuj, sprawdzaj, ja tylko będę pilnować, żebyś za dużo "byków" ortograficznych nie zrobił” (śmiech). Sama w trakcie moich studiów ekonomicznych brałam udział w warsztatach dziennikarskich. Tak zaczęła się moja przygoda w tym temacie i zwrot zawodowy. I mam poczucie, że taki rodzaj doświadczania zdecydowanie lepiej uczy niż twarde ławki w szkole. Później skończyłam Polską Szkołę Reportażu. Moim „promotorem” był Mariusz Szczygieł, cudny człowiek, którego wskazówki wciąż gdzieś krążą w trakcie mojej pracy ze słowem. Zresztą od każdego z reporterów wzięłam coś dla siebie.
      
       - Jakie masz jeszcze zainteresowania?

       - Moją największą pasją jest życie. Mam do niego ogromny szacunek. Uwielbiam doświadczać, uwielbiam ludzi. Włączam się w rozmaite procesy grupowe związane z pamięcią komórkową, pracą z własnym rodem, uwalnianiem zapomnianych emocji, traum. Jestem pod wrażeniem ustawień systemowych według Berta Hellingera, ale też intuicyjnej pracy ze swoim wnętrzem, z tym, jak dużo nasze ciało pamięta. To uczy pokory wobec życia przez duże „ż”. I uczy czucia, rozumienia drugiej osoby, przyjmowania jej taką, jaką jest. Poza tym kocham wyrażanie się poprzez tworzenie. Przez wiele lat lepiłam z gliny, czasem do tego wracam. Lubię rękodzieło, sztukę zentangle. To wszystko wykorzystuję w codzienności, na przykład do pakowania prezentów. W moim domu nawet przyprawy mają „jolowe” opakowania (śmiech). Poza tym interesuję się malarstwem intuicyjnym, tańcem intuicyjnym, szamanizmem, medycyną naturalną – z tego głównie teraz czerpię. Bardzo ważny jest dla mnie kontakt z naturą.
      
       - Na pewno dużo tego kontaktu z naturą miałaś, gdy przez miesiąc jeździłaś po Azji rowerem.

       - Tak! Ania Śledzińska, o której już wspomniałam, jest również harcerką z ogromnym sercem. Razem z Anią i sześcioma innymi osobami promowaliśmy Polskę na Światowym Zlocie Skautów „Jamboree”, w lipcu 2015. Przejechaliśmy rowerami trasę na odcinku Pekin – Yamaguchi. Temperatura była bardzo wysoka, inna wilgotność powietrza niż w Polsce, cudne krajobrazy, zieleń, ludzie, ale też miejscami w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach zanieczyszczonych terenów, co dawało mi dużo do myślenia. Mimo wszystko było pięknie. Niby lubię podróżować, ale niewiele tych podróży odbyłam. Sporo jeżdżę po Polsce, biorąc udział w warsztatach, kursach i festiwalach. Wiem, że można podróżować, zwiedzając świat, ale najlepsza dla mnie podróż, to podróż w głąb siebie. Bo gdziekolwiek wybywam, siebie i swoje sprawy zawsze biorę ze sobą. Jak każdy. I to mnie fascynuje.
      
       - A Elbląg lubisz?

       - Nawet kocham! To przecież jest moje miejsce do życia. Uwielbiam moment, gdy wracam z podróży. Czuję, że jestem u siebie. Nie wiem, jak potoczy się moje życie, ale chciałabym tu zostać.
      
       - Jakie masz plany na najbliższe miesiące?

       - W tym roku chciałabym otworzyć swoje gardło i zacząć śpiewać, bo mam w tym sporo zaległości. Chciałabym też tańczyć z ogniem i poszerzyć krąg znajomości wśród tzw. kobiet wiedzących, czyli wiedźm, szeptuch, zielarek. Nurt kobiet-uzdrowicielek jest mi bardzo bliski. Ale też nie bardzo lubię planować. Życie mnie nauczyło, że to, co najważniejsze, przychodzi samo i w tym jest dla mnie najwięcej niespodzianek.
      
rozmawiała Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama