UWAGA!

Narkomania to gehenna, której nie życzę nawet wrogowi

 Elbląg, - Przez ćpanie straciłem też siebie, kompletnie się pogubiłem, straciłem cel, wiarę w swoje możliwości i teraz – trzeźwiejąc- muszę uczyć się wszystkiego od nowa - mówi Kajetan
- Przez ćpanie straciłem też siebie, kompletnie się pogubiłem, straciłem cel, wiarę w swoje możliwości i teraz – trzeźwiejąc- muszę uczyć się wszystkiego od nowa - mówi Kajetan (fot. Anna Dembińska)

Kajetan ma dopiero 17 lat, a przeszedł w swoim życiu prawdziwe piekło uzależnienia. Narkotyki miały być jego receptą na problemy, a stały się ich głównym źródłem. Po czterech latach sięgania dna odbił się od niego i podjął walkę o swoje życie w ośrodku. Młody, doświadczony przez życie, chłopak obecnie pisze swoją nową definicję szczęścia.

- Mówi się, że człowiek sięga po narkotyki, bo chce coś zmienić w swoim życiu. Jak to było w Twoim przypadku? Dlaczego zacząłeś brać, jaką pustkę chciałeś tym wypełnić?
      
- W moim przypadku narkotyki miały wypełnić brak rodziny. Kiedy skończyłem 8 lat, moi rodzice się rozwiedli i wtedy zacząłem odczuwać ogromny lęk i samotność. Zawsze szukałem jakiejś drogi ucieczki, zaczęło się od nałogowego grania, kompulsywnego jedzenia, jednak to nie było to. Dopiero narkotyki i alkohol pozwoliły mi odciąć się od wszystkich ‘’niewygodnych’’ uczuć i emocji, których nie chciałem przeżywać.
       Wyprowadziłem się z matką do Szwecji – nowe miejsce, obcy ludzie, z dala od ojca i przyjaciół z Polski. Dodatkowo w domu często panowały kłótnie i napięta atmosfera. Te wszystkie czynniki działały na mnie destrukcyjnie, czułem ogromną pustkę, którą wypełniłem narkotykami.
      
       - Czyli wydawało Ci się, że znalazłeś lekarstwo?
      
- Tak, w całym zgiełku, nawarstwieniu negatywnych emocji i problemach codzienności to właśnie narkotyki dawały mi prawdziwe ukojenie. Nie radziłem sobie z życiem sam, więc znalazłem szybkie i banalnie proste rozwiązanie. Byłem przekonany, że teraz będzie już tylko z górki.
      
       - Jak postrzegałeś siebie pod wpływem narkotyków?
      
- Narkotyki nie tylko dawały upust niechcianym emocjom, ale też tuszowały moje wady. Stawałem się po nich niesamowicie odważny, często chciałem zwracać na siebie uwagę, a cichy i zakompleksiony Kajetan odszedł w zapomnienie. Pod wpływem czułem się lepiej ze sobą samym, chciałem działać, zalewała mnie kreatywność i nie ograniczał już lęk. Kiedy trzeźwiałem, znów zmieniałem się kompletnie bezwartościowego, szarego człowieka, więc jak najszybciej musiałem przerwać ten stan.
      
       - Narkotyki są trucizną, a informacje o ich śmiercionośnym działaniu zalewają nas na każdym kroku. Nie przerażało cię to? Nie myślałeś o konsekwencjach?
      
- Od dziecka było mi powtarzane, że narkotyki są złe. Nigdy do końca nie zdawałem sobie sprawy na czym to zło polega. Dodatkowo uruchamiałem myślenie, że wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem, przecież mała porcja mnie nie zabije. Nie rozumiałem też, jak może niszczyć mnie coś, po czym czuję się tak dobrze? To się nie trzymało kupy. Pamiętam, że zawsze wystrzegałem się twardych narkotyków, to była granica, której nie chciałem przekraczać. Niestety, zabrnąłem za daleko i z czasem zaczęły puszczać mi wszystkie hamulce. Wtedy już kompletnie przestało mi zależeć na swoim zdrowiu, nie bałem się konsekwencji, nie było racjonalnego myślenia. Nie było w ogóle myślenia. Liczył się tylko i wyłącznie efekt. Zresztą byłem ciągle pod wpływem, a wtedy człowieka nachodzi złudne przeświadczenie, że jest nieśmiertelny.
      
       - Jak się czułeś, kiedy przekraczałeś swoje granice moralności? Widziałeś jak nisko upadasz?
       - Tak naprawdę ja tej granicy nie dostrzegałem do momentu aż trafiłem do ośrodka. Tam zacząłem się leczyć, nabierałem świadomości, analizowałem swoje zachowania i dopiero wtedy przejrzałem na oczy, że dosięgnąłem kompletnego dna. Podczas ćpania robiłem wiele złych rzeczy, byłem moralnym wrakiem, ale dotarło to do mnie dopiero wtedy, gdy zacząłem trzeźwieć w ośrodku. To on pozwolił mi się od tego dna odbić i spojrzeć racjonalnie na to, jakim człowiekiem się stałem.
      
       - Miałeś świadomość, że ranisz ludzi, którzy cię kochają?
      
- Szczerze? Nie obchodziło mnie to. Oczywiście wiedziałem, że robiąc krzywdę sobie samemu, uderzam także w osoby, którym na mnie zależy. Nigdy nie sądziłem jednak, że aż na taką skalę. Myślałem, że emocje są czymś o wiele słabszym. Jednak mimo tego, że uczucia innych nie były moim priorytetem, to jeśli musiałem – zbierałem się na przeprosiny. Oczywiście były nieszczere i na siłę, więc w konsekwencji i tak popełniałem te same błędy od nowa.
      
       - Osoba wyniszczona przez narkotyki często samym swoim wyglądem woła o pomoc, nie wspominając już o zachowaniu, które – siłą rzeczy - budzi podejrzenia. Co z osobami, z którymi mieszkałeś pod jednym dachem? Czy udawało ci się ukrywać swój problem?
      
- Jak zacząłem brać narkotyki, mieszkałem w Szwecji z matką. Przez pierwsze miesiące udawało mi się tuszować problem, ale nie trwało to długo.
      
       - I jaka była jej reakcja? Podjęła jakieś działania, by Ci pomóc?
      
- Najpierw, żeby rozwiać swoje wątpliwości poddała mnie testom na obecność narkotyków. Wtedy już miała pewność i zaczęła działać. Narzuciła na mnie ograniczenia finansowe, wyznaczyła ‘’godziny policyjne’’ i kiedy je naginałem, groziła, że zawiadomi władze. Pilnowała mnie na każdym kroku, żebym tylko nie brał.
      
       - I co było dalej? Godziłeś się na to?
      
- Nigdy w życiu! Szybko stwierdziłem, że czas stamtąd uciekać, że mam gdzieś takie życie. Wyprowadziłem się od matki i znalazłem schronienie u ojca w Polsce. Był tak zaślepiony radością z powodu mojego powrotu, że umykało mu moje uzależnienie. Najważniejsze, że ma przy sobie syna, a to, że bierze pieniądze i znika na całe dnie z domu, nie miało znaczenia.
      
       - Jak długo trwała taka „sielanka”?
      
- Po jakimś czasie ojciec zszedł na ziemię i gdy wyczuł ode mnie alkohol, zaczął interweniować. Oczywiście, jak to mam w zwyczaju, zacząłem go przepraszać i obiecywać, że to się więcej nie powtórzy. Doszło jednak to sytuacji, kiedy ojciec znowu mnie przyłapał i zaczął grozić policją.
       Przestał mi też dawać pieniądze, więc miałem pewnego rodzaju deja vu ze Szwecji. Jednak nadal nie chciałem się zmienić, musiałem szybko znaleźć nowe rozwiązanie.
      
       - I co wymyśliłeś?
      
- Została mi babcia. Przeprowadziłem się do niej, ale byłem już w zupełnie innej kondycji psychicznej i fizycznej, miałem za sobą 4 lata ćpania. Nie zależało mi już na niczym, popadłem w autoagresję, zacząłem siebie krzywdzić i to na oczach babci. Szybko zareagowała.
      
       - Jak to się stało, że trafiłeś do ośrodka?
      
- To była ingerencja babci, ojca i matki. Razem doszli do wniosku, że nie potrafią mi pomóc, a sam nie dam rady, chociaż próbowałem.
      
       - Próbowałeś? Jak wyglądały Twoje próby samodzielnego zerwania z nałogiem?
      
- Wiele razy mówiłem sobie, że już mam dość, że dziś na pewno nie wezmę. Głody jednak przychodziły bardzo szybko, najdłużej udało mi się wytrzymać 3 tygodnie i po prostu pękałem. Inni wokoło się bawili ,to dlaczego nie ja?
      
       - Czy w takim razie wiązałeś jakieś nadzieje z pobytem w ośrodku? Jakie miałeś podejście do leczenia?
      
- Do pobytu w ośrodku byłem bardzo negatywnie nastawiony, nie chciałem tam przyjeżdżać. Miałem naprawdę wiele lęków i obaw, głównie związanych ze zmianą samego siebie. Nie wiem, skąd to założenie, ale byłem przekonany, że będą mnie tam bić! Można powiedzieć, że przez pierwsze 4 miesiące nie dawałem z siebie wszystkiego, narkoman, który we mnie siedział mówił stanowcze „nie” całej idei leczenia.
      
       - Jednak z powodzeniem zakończyłeś 16-miesięczną terapię, a z czasem Twoje zaangażowanie uległo ogromnej zmianie. Co było punktem zwrotnym?
      
- W ośrodku są pewnego rodzaju obowiązki, które zostały mi narzucone, chociaż czułem, że nie jestem na nie gotowy. Jednak nie mogłem się od nich wymigać i w taki sposób przełamywałem swoją strefę komfortu, uczyłem się odpowiedzialności, uczyłem się życia. Czułem się potrzebny i znaczący. Niby takie drobnostki, ale dzięki nim dowiedziałem się, jak to jest brać życie w swoje ręce.
       Kolejnym ważnym krokiem była rozmowa z moją mamą po jej przyjeździe do ośrodka. Przyznałem się do tego, że boję się być trzeźwym, boję się wejścia w nowy etap i zostawienia swojej przeszłości w tyle. Pamiętam jak bardzo wtedy płakałem, ale dało mi to ogromną ulgę. Zwłaszcza kiedy spotkałem się ze zrozumieniem, a nie odtrąceniem. To bardzo motywujące.
      
       - Jak wiadomo, narkomania – tak jak alkoholizm - to choroba nieuleczalna, która wymaga codziennej pracy nad sobą, pokory i czujności. Skończyłeś terapię w ośrodku i mogłoby się wydawać, że proces zdrowienia masz już za sobą. W praktyce jednak sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. Jak wygląda ciąg dalszy twojej walki o siebie?
       - Prawda jest taka, że walczę o siebie każdego dnia. Chodzę na różnego rodzaju mityngi, Anonimowych Narkomanów i Anonimowych Alkoholików. Zarówno na terenie Elbląga jak i całej Polski. Daje mi to uczucie przynależności, ogromne wsparcie i motywację, żeby nie przerwać trzeźwości. Dodatkowo kontynuuję raz w tygodniu terapię w KARAN-ie.
       Tak naprawdę praca nad sobą dopiero zaczyna się po opuszczeniu ośrodka. Całą teorię nabytą podczas leczenia wykorzystujemy w praktyce. Mierzymy się z codziennym życiem, obowiązkami i radzeniem sobie z negatywnymi emocjami w naturalny sposób, a nie poprzez ucieczkę w narkotyki. Jednak mnie to nie przytłacza, nie przeraża. Idę przez życie dalej, realizuję swoje pasje i odkrywam się na nowo. Dodatkowo chodzę do szkoły, uczę się i rozwijam. Otaczam się ludźmi zdrowymi, trzeźwymi, zerwałem kontakt ze starymi, toksycznymi znajomymi. Wymagam od siebie bardzo dużo, bo przy tej chorobie, jeśli zatrzymam się w miejscu to zacznę się cofać. A tego się naprawdę boję.
      
       - Na terapii nauczyłeś się, że aby nie wrócić do nałogu, do końca życia musisz zachować abstynencję, bo ‘’jedna dawka narkotyku to za mało, a tysiąc nigdy dość’’....
      
- Chociaż minęło tyle czasu to nadal odczuwam zazdrość, kiedy spaceruje ulicami miasta i dostrzegam ludzi pod wpływem. Automatycznie pojawia się chęć wzięcia albo zapicia i poczucie jakiejś niesprawiedliwości. Jednak moją niezawodną metodą jest wtedy akceptacja takiego stanu rzeczy. Jestem uzależniony i to naturalne, że mam takie odczucia. Ważne jest to, by im nie ulec.
      
       -To, czym kiedyś było dla Ciebie szczęście już dobrze wiemy, ale czym ono jest teraz? Na pewno ma nową definicję, jak ona brzmi?
      
- To paradoksalne, ale tak jak kiedyś moim szczęściem było to, że jestem pod wpływem, tak teraz prawdziwą radość daje mi to, że jestem trzeźwy. Wszystko co robię, co osiągam, jest tylko i wyłącznie moją zasługą, a nie narkotyków. I to mi daje ogromną satysfakcję. Szczęście odnajduję też w odkrywaniu nowych rzeczy, samorozwoju, poznawaniu siebie, bo kiedy miałem to robić, jeśli ciągle bylem blokowany? No i mogę wreszcie spędzać czas z rodziną. Tego mi naprawdę brakowało.
      
       - Kajetan, co najcenniejszego odebrały Ci narkotyki?
      
- Po pierwsze, 4 lata z życia. Tkwiłem przez ten czas w toksycznym bagnie, regresie i autodestrukcji. Są to 4 lata młodości, których nigdy nie odzyskam. Odebrały mi też rodziców, ich zaufanie, które po dziś dzień jest nadszarpnięte.
       Przez ćpanie straciłem też siebie, kompletnie się pogubiłem, straciłem cel, wiarę w swoje możliwości i teraz – trzeźwiejąc- muszę uczyć się wszystkiego od nowa. Ciężko jest wymienić, co konkretnie odebrały, bo tak naprawdę zabrały mi wszystko, na czym mi zależało.
       Gdybym miał podsumować, to ująłbym to tak, że tkwienie w nałogu to była gehenna, której nie życzę nikomu. Nawet wrogowi.
      
      
Aleksandra Kwietniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Najgorszy dzis jest tak łatwy i bezproblemowy dostep do wszelkich używek i brak jakiejkolwiek kontroli przez rząd i rodziców...bo co dziś może rodzić???Tylko dmuchać i chuchać oraz i tak jak dziecko ma parasol ochronny to z ,,mody'' po używki sięgnie ale nie używki są tu także problemem bo one zawsze były tylko trudniej dostepne lub wcale a dzis dragi są wszedzie ale i wiek młodocianych...dwanascie,trzynascie lat i narkomanii,alkoholicy oraz sexnałogowcy...trudne czasy,coraz trudniejsze...
  • Kajetan idź do przodu i nie oglądaj się w tył.Jestes przykładem dla wielu innych młodych ludzi uzależnionych,że można wyjść z nałogu.Wszystkiego najlepszego Ci życzę !!!!
  • szacun. ja wstaje rano i musze wypic piwko. nie palce. ale znowu musze obstawiac mecze na sts bo mnie nosi. .. .czyli hazard i piwka min 4 dziennie. .. .. gdzie sie zglosic w elblagu o pomoc ?
  • nie pale*
  • Kajetan, zycze Ci wszystkiego dobrego, jestes prawdziwym facetem mozesz byc dumny z siebie. !! Czlowiek nie jest idealny i zdaza sie zbladzic w zyciu ale najwazniejse wrocic na dobra droge. Super. Nie znam Cie ale ciesze sie Twoim szczesciem. !
  • Nie znam Cię, ale jestem z Ciebie dumna. Jesteś wzorem dla innych.
  • skorzystaj ze strony anonimowych hazardzistów i aa - tam są listy mityngów - spotkań. na trybunalskiej jest ośrodek leczenia uzależnień - wystarczy się przejść, pogadać. Ps. : póki nie jest za późno
  • Jestem załamany dzisiejszą młodzieżą.... 12-13 latki ćpają, piją, palą.... Ocywiście nie potępiam tej młodzieży ale ich rodziców. To w ich interesie jest zainteresować się własnym dzieckiem ale widze że dla niektórych to zbyt duzy wysilek.
  • Niestety, miasto właśnie zamknęło ośrodek dla osób uzależnionych, bardzo profesjonalny ośrodek-były tam grupy min dla hazardzistów. Co w zamian?
  • Brawa za szczerość i dwagę. Jesteś bohaterem! Powodzenia i pięknego życia!
  • @suwerę - aha. no super :( ide sie napic
  • co dziś może rodzic? być rodzicem, nie "obcym" w domu, kasjerem, albo jakimś innym chorym roszczeniowcem. Rodzice nie mają pojęcia jak być rodzicami i jak wychowywać - nie umieją kochać. przede wszystkim siebie. narkotyki są sposobem ucieczki młodego człowieka - coraz częściej dziecka od rzeczywistości spotykanej, zastanej w "DOMU rodzinnym". .. więcej dzieciaków - obecnie - odbiera sobie życie niż umiera na nowotwory. .. dzieciom nie chce się żyć! i to jest tragedia. .. . Rodzice mogą dużo bardzo dużo RODZICE MOGĄ K O C H A Ć !!!!
Reklama