Świętość w polskiej tradycji ludowej zawsze odbiegała znacznie od symboliki i wartości promowanych przez duszpasterzy w trudnych do zrozumienia dogmatach, co z kolei znalazło swoje odzwierciedlenie w obrzędowym świętowaniu uroczystości Wszystkich Świętych. Dla zwykłego człowieka bliżsi byli „swojscy święci”, którzy podzielali miejscowe wartości i w dodatku w razie potrzeby służyli swoją pomocą. Zobacz zdjęcia z cmentarza przy ul. Agrykola.
Zakorzenieni w tradycjach przodków
Po przyjęciu chrztu Mieszko I, a później Bolesław Chrobry czynili starania ewangelizacyjne na podległych sobie ziemiach. Jednak misje wśród rozdrobnionych plemion nie przebiegały pomyślnie, bo w osadach oddalonych od większych skupisk ludzkich, zmiany zachodziły powoli, często były powierzchowne i łączyły się z praktykowaniem starych zwyczajów. W społeczności takiej, święci postrzegani byli w sposób użytkowy i życzeniowy. Nie bardzo też liczyły się tak naprawdę ich cnoty, dobroć i wiara. Ważna była natomiast pozycja społeczna i skuteczność. Stąd też nie może dziwić fakt, że na obszarze Polski, gdzie chrześcijaństwo rozwijało się powoli, kult świętych i Matki Bożej przesłonił nauczanie o trudnych do pojęcia dogmatach o Bogu Jedynym, który zastąpić miał znane plemionom przedchrześcijańskie bóstwa. Ludzie chcieli zwracać się z modłami do bliższych sobie patronów, którzy za życia wykonywali określony zawód, a prócz cnót, z których słynęli, mieli i swoje wady. Pomocny w tej kwestii był zwłaszcza szerzący się w średniowieczu kult relikwii, które często traktowano jako „niosące cudowną siłę” amulety. Sytuacja taka pokazuje, że z jednej strony relikwie zastępowały posiadające pogański rodowód amulety, z drugiej zaś Kościół, zwalczając tego rodzaju magię, wprowadzał na ich miejsce kult relikwii nawiązujący do ziemskiego życia świętych. Wśród ludu różnica między domowym amuletem a cząstką kości jakiegoś świętego szybko się zatarła, co u ludzi bardziej światłych, widzących w relikwiach pamiątkę po zmarłym, wywoływało niejednokrotnie zgorszenie.
Święci opiekunowie i doktorzy
Według Z. Kuchowicza nie ulega wątpliwości, że na obszarze Rzeczypospolitej świętych czczono w miejsce dawnych bóstw domowych, rodzinnych, i opiekuńczych, które czuwały nad życiem rodzinnym, pracą i zdrowiem, niosąc pomoc i poradę. Stąd też wzięła się w naszym kraju tradycja, by każdy zawód miał swojego patrona, ku któremu poszczególne cechy zrzeszające rzemieślników, odprawiały nabożeństwa, fundowały chorągwie i ołtarze. I tak patronem cieśli był św. Józef, szewców św. Kryspin, bartników i krawców św. Bartłomiej, flisaków i górników św. Barbara, pasterzy św. Mikołaj, rolników św. Izydor, lekarzy, aptekarzy św. Kosma i Damian, prawników św. Iwon, muzyków św. Cecylia, żołnierzy św. Jerzy, studentów św. Grzegorz, a gospodyń domowych św. Marta. Według tradycji przed pożarem chronili św. Agata, św. Florian i św. Wawrzyniec, których wizerunki wystawiano w okno w czasie pożaru. Święci ci, wraz ze św. Barbarą, bronili także przed burzą i piorunami. Św. Dionizy chronił przed plagą myszy i szczurów, a od wielkich mrozów strzegł św. Marcin. Zgubę pomagał odnaleźć i bronił od złodziei św. Antoni. W przypadku powodzi uciekano się do św. Jana Nepomucena, który bronił także dobrej sławy. Podróżnymi opiekował się św. Krzysztof, a patronem urodzaju był św. Jacek.
Za kwestie zdrowotne odpowiadali tzw. „święci doktorzy”, którzy sprawowali opiekę nad ogólnym stanem ludzkiego zdrowia oraz pomagali w poszczególnych dolegliwościach. Od chorób zakaźnych, chronili „wspomożyciele i obrońcy przed zarazą”: św. Roch, św. Sebastian oraz św. Rozalia, którym poświęcano wiele kościoiów, pieśni i modlitw. Dotkniętych epilepsją ratował św. Walenty, a cierpiącym na pląsawicę pomagał św. Wit. W dolegliwościach przejawiających się bólami głowy „skuteczna” była św. Anastazja, od „bólu gardła” ratował św. Błażej, a nękanym bólami zębów ulgę przynosiła św. Apolonia. Chorym na oczy pomagała św. Otylia, cierpiącym na wątrobę św. Erazm. Rodzącymi kobietami opiekowała się św. Małgorzata…
Kościół w Rzymie zdystansował się od takiej swoistej pobożności ludowej, czemu wyraz dał papież Pius V, kiedy po Soborze Trydenckim dokonał reformy kalendarza świętych, ograniczając wspomnienia świętych do liczby 150. Według papieża dalsze rozszerzenie wspomnień liturgicznych świętych groziło przesłonięciem nauk Chrystusa rozważanych w ciągu roku liturgicznego. Pozostawiono jednocześnie wyznaczoną w 935 roku przez papieża Jana XI na Uroczystość Wszystkich Świętych ku czci zarówno nieznanych, jak i znanych, którzy zostali wyniesieni na ołtarze. Do dziś obchodzimy ją 1 listopada.
„Swojscy” święci
Papież wydający rozporządzenia w Rzymie był daleko, a prostym ludziom, potrzebni byli święci opiekunowie, którzy byliby ich orędownikami tu i teraz. Wierzono bowiem, że skoro Chrystus Pan płakał nad Jerozolimą, bo miłował swój naród, to i Jego naśladowcy, czyli święci, miłując swoje rodzinne strony i rodaków, przez swoje wstawiennictwo utworzą „niby baldachim opiekuńczy, rozpostarty nad ich ziemią ojczystą”. Rozumowanie takie legło u podstaw nowego rodzaju kultu, rozmaitych narodowych świętych i świątobliwych, których wyszukiwano w owym okresie baroku dosłownie na setki. Nie ważne przy tym było, jacy ci ludzie byli, ważny był natomiast stan, z którego się wywodzili i ewentualne koneksje. Obecnie dostępne są w internecie cyfrowo dwa takie pomniki, w których niezwykłe historie, wymyślna dewocja, całkowicie prywatne i niemożliwe do skontrolowania przeżycia stają się istotnym znamieniem świętości. Są to kolekcje żywotów świętych wydane w Krakowie w 1662 roku „Forteca duchowna królestwa polskiego; Z Żywotów świętych, tak iuż Kanonizowanych y Beatyfikowanych, iak też świętobliwie żyiących Patronów Polskich; Także z Obrazów Chrystusa Pana, y Matki iego Przenajświętszey, w Oyczyznie naszey cudami wielkiemi słynących. Przez Piotra Hyacintha Pruszcza, Krotką, prostą, lecz prawdziwą życia ich Historyą z rożnych Authorow zebrawszy, wiernym Kátholikom do náśládowánia, vtrapioney Oyczyznie ná obronę Wystawiona, Do Druku Zá pozwoleniem Zwierzchnośći Duchowney, Podana” oraz pochodzący z 1767 roku zbiór Floriana Jaroszewicza zatytułowany „Matka Swiętych Polska Albo Zywoty Swiętych Błogosławionych, Wielebnych, Swiątobliwych, Poboznych Polakow y Polek Wszelkiego Stanu Y Kondycyi Kazdego Wieku Od Zakrzewioney W Polszcze Chrzescianskiey Wiary Osobliwą Zycia Doskonałoscią Słynących. Z Roznych Authorow Y Pism tak Polskich iako y Cudzoziemskich Zebrane Y Spisane”. Co ciekawe, żywoty zaczynają się od Lecha – Pierwszego Księcia Polskiego – około 550 roku n.e. Dalej jest mowa o Krakusie, Lechu II, księżnej polskiej Wandzie (córce Krakusa), księciu Przemyśle, Leszku II i III, Popielu I i II, Piaście, Semowicie I, Leszku IV, Semomyśle I, Mieszku zwanym tu także księciem Mieczysławem I. Następnie następuje słowo o św. Cyrylu i Metodym, którzy przybyli z ewangelią do Słowian. W tej oryginalnej galerii postaci oprócz uznanych przez Kościół świętych spotykamy m. in. książąt i królów polskich: Mieszka I, Bolesława Chrobrego, Bolesława Śmiałego, Zygmunta Starego, Zygmunta III, Janusza Ostrogskiego, Jerzego Ossolińskiego, Jerzego Radziwiłła, Sebastiana Lubomirskiego, którzy bynajmniej cnotliwego życia nie prowadzili. Znaleźć też można na przykład u Jaroszewicza m. in. Żywot świątobliwych Stanisława i Mikołaja Potockich, znanych ze swej srogości i alkoholowo-seksualnych nadużyć, które zmazane miały być przez ich niechęć do innowierców. Swoje miejsce znaleźli też Piotr Skarga, liczne ksienie, opaci i ludzie uważani za pobożnych. Wśród nich można odnaleźć wiele nazwisk popularnych do dzisiaj – być może to przodkowie kogoś z nas? Tak, czy inaczej, osoby te cieszyły się tak dużym szacunkiem w XVI-XVIII wieku, że znalazły się w dziełach Hiacynta Pruszcza i Floriana Jaroszewicza. A są to: Adam Mańkowski, Adam Miecznikowski, Adrian Kwiatkowski, Aleksander Łysogórski, Aleksy Kijowski, Andrzej Lipski, Andrzej Noskowski, Andrzej Rej, Anna Kossakowska, Anna Omiecińska, Anna Wierzbowska, Antoni Węgrzynowicz, Augustyn Jurkowski, Barbara Lange, Barnabasz Barański, Bazyli Narburt, Bartłomiej Nowodworski, Beata Konstancja Myszkowska, Beata Tęczyńska, Beniamin Pankiewicz, Bernard Górski, Bernard Maciejowski, Bonawentura Turski, Chrystyn Chojecki, Chrystyn Stradomski, Chrystyna Brzezińska, Chryzostom Dobrosielski, Eufrozyna Oporowska, Feliks Szpak, Franciszek Wolski, Gabriel Grodecki, Gerard Głuchowski, Franciszek Wolski, Hieronim Drzewicki, Hieronim Wojakowski, Jacek Bobrownicki, Jakub Sobieski, Jan Czapla, Jan Długosz, Jan Karczewski, Jan Kuczborski, Jan Łaski, Jutta Konopacka, Kazimierz Szczawiński, Konstanty Giżyński, Marcelina Borek, Marcin Baryczka, Marianna Grudzińska, Modest Wiśniewski, Paweł Kostka, Piotr Kmita, Samuel Maciejowski, Tobiasz Sarnowski, Walerian Bieńkowski, Welamin Rudzki, Wawrzyniec Jakubowski, Władysław Skoroszewski, Wojciech Gostyński, Zofia Broniszewska, Zofia Tylicka, i inni, którzy choć nie byli oficjalnie kanonizowani, uznawano ich w Polsce za świętych lub świętobliwych.
Święci są wśród nas
Termin „świętość, święty” etymologicznie nawiązuje do hebrajskiego słowa quodeš – „rzecz święta”; qadosz - święty i greckiego słowa hagios - święty, które pierwotnie miało znaczenie ontologiczne i kultyczne, a które odnosiło się do tego, co jest „oddzielone” od wszystkiego, co świeckie i ziemskie. Słowo „święty” według Słownika Języka Polskiego PWN oznacza osobę cnotliwą, sprawiedliwą, bardzo dobrą, godną czci i szacunku, kanonizowaną przez Kościół i godną kultu. Świętość – będąc kojarzoną z pojęciem dobroci moralnej, sugeruje nadzwyczajność człowieka, którego charakteryzują wyjątkowe i godne podziwu przymioty. Takie osoby z pewnością były i są wśród nas. Tak je postrzegamy, czujemy ich brak, choć po śmierci nie są kanonizowane. Jednak ich życie i dobroć w działaniu sprawiają, że myślenie o nich w ten sposób jest czymś oczywistym i samo się narzuca, ponieważ jak pisał św. Jan stanowią oni cząstkę rzeszy nieznanych powszechnie świadków dobroci „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7, 9).
Wspomniane staropolskie „zbiory świętych”, pokazują, że tajemnica świętych obcowania, do której nawiązuje uroczystość Wszystkich Świętych długo pozostawała niezrozumiała, daleka od ideałów i norm kościelnych. Ludzie jakby czuli „świętość” po swojemu. Słowa nauczania papieża Pawła VI: „Wierzymy we wspólnotę wszystkich wiernych chrześcijan, a mianowicie tych, którzy pielgrzymują na ziemi, zmarłych, którzy jeszcze oczyszczają się, oraz tych, którzy cieszą się już szczęściem nieba, i że wszyscy łączą się w jeden Kościół; wierzymy również, że w tej wspólnocie mamy zwróconą ku sobie miłość miłosiernego Boga i Jego świętych, którzy zawsze są gotowi na słuchanie naszych próśb”, choć wyrażały powtarzane przez wieki nauczanie Kościoła, dla wielu pozostały niezrozumiałe. Pojmowanie świętości wśród ludzi w minionych wiekach odbiegało znacznie od symboliki i wartości promowanych przez duszpasterzy, co nie przekreśla ich często dobrych intencji, świadczy jednak o bardziej zwyczajowym, a nie duchowym świętowaniu uroczystości Wszystkich Świętych. Jak wiele się zmieniło, odkrywamy każdego roku w jesienne listopadowe dni, które przypominają nam słowa „Memento mori”.
Bibliografia:
Z. Kuchowicz, Obyczaje Staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1975.
J. Keller, Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne w chrześcijaństwie, w: J. Keller, W. Kotański, W. Szafrański, E. Szymański, W. Tylach, T. Żbikowski, Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne, Warszawa 1978.
Z. Kossak, Rok Polski. Obyczaj i wiara, Warszawa 1958.
B. Ogrodowska, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, Warszawa 2001.
F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791—1793, oprac. W. Zawadzki, Warszawa 1956.
Po przyjęciu chrztu Mieszko I, a później Bolesław Chrobry czynili starania ewangelizacyjne na podległych sobie ziemiach. Jednak misje wśród rozdrobnionych plemion nie przebiegały pomyślnie, bo w osadach oddalonych od większych skupisk ludzkich, zmiany zachodziły powoli, często były powierzchowne i łączyły się z praktykowaniem starych zwyczajów. W społeczności takiej, święci postrzegani byli w sposób użytkowy i życzeniowy. Nie bardzo też liczyły się tak naprawdę ich cnoty, dobroć i wiara. Ważna była natomiast pozycja społeczna i skuteczność. Stąd też nie może dziwić fakt, że na obszarze Polski, gdzie chrześcijaństwo rozwijało się powoli, kult świętych i Matki Bożej przesłonił nauczanie o trudnych do pojęcia dogmatach o Bogu Jedynym, który zastąpić miał znane plemionom przedchrześcijańskie bóstwa. Ludzie chcieli zwracać się z modłami do bliższych sobie patronów, którzy za życia wykonywali określony zawód, a prócz cnót, z których słynęli, mieli i swoje wady. Pomocny w tej kwestii był zwłaszcza szerzący się w średniowieczu kult relikwii, które często traktowano jako „niosące cudowną siłę” amulety. Sytuacja taka pokazuje, że z jednej strony relikwie zastępowały posiadające pogański rodowód amulety, z drugiej zaś Kościół, zwalczając tego rodzaju magię, wprowadzał na ich miejsce kult relikwii nawiązujący do ziemskiego życia świętych. Wśród ludu różnica między domowym amuletem a cząstką kości jakiegoś świętego szybko się zatarła, co u ludzi bardziej światłych, widzących w relikwiach pamiątkę po zmarłym, wywoływało niejednokrotnie zgorszenie.
Święci opiekunowie i doktorzy
Według Z. Kuchowicza nie ulega wątpliwości, że na obszarze Rzeczypospolitej świętych czczono w miejsce dawnych bóstw domowych, rodzinnych, i opiekuńczych, które czuwały nad życiem rodzinnym, pracą i zdrowiem, niosąc pomoc i poradę. Stąd też wzięła się w naszym kraju tradycja, by każdy zawód miał swojego patrona, ku któremu poszczególne cechy zrzeszające rzemieślników, odprawiały nabożeństwa, fundowały chorągwie i ołtarze. I tak patronem cieśli był św. Józef, szewców św. Kryspin, bartników i krawców św. Bartłomiej, flisaków i górników św. Barbara, pasterzy św. Mikołaj, rolników św. Izydor, lekarzy, aptekarzy św. Kosma i Damian, prawników św. Iwon, muzyków św. Cecylia, żołnierzy św. Jerzy, studentów św. Grzegorz, a gospodyń domowych św. Marta. Według tradycji przed pożarem chronili św. Agata, św. Florian i św. Wawrzyniec, których wizerunki wystawiano w okno w czasie pożaru. Święci ci, wraz ze św. Barbarą, bronili także przed burzą i piorunami. Św. Dionizy chronił przed plagą myszy i szczurów, a od wielkich mrozów strzegł św. Marcin. Zgubę pomagał odnaleźć i bronił od złodziei św. Antoni. W przypadku powodzi uciekano się do św. Jana Nepomucena, który bronił także dobrej sławy. Podróżnymi opiekował się św. Krzysztof, a patronem urodzaju był św. Jacek.
Za kwestie zdrowotne odpowiadali tzw. „święci doktorzy”, którzy sprawowali opiekę nad ogólnym stanem ludzkiego zdrowia oraz pomagali w poszczególnych dolegliwościach. Od chorób zakaźnych, chronili „wspomożyciele i obrońcy przed zarazą”: św. Roch, św. Sebastian oraz św. Rozalia, którym poświęcano wiele kościoiów, pieśni i modlitw. Dotkniętych epilepsją ratował św. Walenty, a cierpiącym na pląsawicę pomagał św. Wit. W dolegliwościach przejawiających się bólami głowy „skuteczna” była św. Anastazja, od „bólu gardła” ratował św. Błażej, a nękanym bólami zębów ulgę przynosiła św. Apolonia. Chorym na oczy pomagała św. Otylia, cierpiącym na wątrobę św. Erazm. Rodzącymi kobietami opiekowała się św. Małgorzata…
Kościół w Rzymie zdystansował się od takiej swoistej pobożności ludowej, czemu wyraz dał papież Pius V, kiedy po Soborze Trydenckim dokonał reformy kalendarza świętych, ograniczając wspomnienia świętych do liczby 150. Według papieża dalsze rozszerzenie wspomnień liturgicznych świętych groziło przesłonięciem nauk Chrystusa rozważanych w ciągu roku liturgicznego. Pozostawiono jednocześnie wyznaczoną w 935 roku przez papieża Jana XI na Uroczystość Wszystkich Świętych ku czci zarówno nieznanych, jak i znanych, którzy zostali wyniesieni na ołtarze. Do dziś obchodzimy ją 1 listopada.
„Swojscy” święci
Papież wydający rozporządzenia w Rzymie był daleko, a prostym ludziom, potrzebni byli święci opiekunowie, którzy byliby ich orędownikami tu i teraz. Wierzono bowiem, że skoro Chrystus Pan płakał nad Jerozolimą, bo miłował swój naród, to i Jego naśladowcy, czyli święci, miłując swoje rodzinne strony i rodaków, przez swoje wstawiennictwo utworzą „niby baldachim opiekuńczy, rozpostarty nad ich ziemią ojczystą”. Rozumowanie takie legło u podstaw nowego rodzaju kultu, rozmaitych narodowych świętych i świątobliwych, których wyszukiwano w owym okresie baroku dosłownie na setki. Nie ważne przy tym było, jacy ci ludzie byli, ważny był natomiast stan, z którego się wywodzili i ewentualne koneksje. Obecnie dostępne są w internecie cyfrowo dwa takie pomniki, w których niezwykłe historie, wymyślna dewocja, całkowicie prywatne i niemożliwe do skontrolowania przeżycia stają się istotnym znamieniem świętości. Są to kolekcje żywotów świętych wydane w Krakowie w 1662 roku „Forteca duchowna królestwa polskiego; Z Żywotów świętych, tak iuż Kanonizowanych y Beatyfikowanych, iak też świętobliwie żyiących Patronów Polskich; Także z Obrazów Chrystusa Pana, y Matki iego Przenajświętszey, w Oyczyznie naszey cudami wielkiemi słynących. Przez Piotra Hyacintha Pruszcza, Krotką, prostą, lecz prawdziwą życia ich Historyą z rożnych Authorow zebrawszy, wiernym Kátholikom do náśládowánia, vtrapioney Oyczyznie ná obronę Wystawiona, Do Druku Zá pozwoleniem Zwierzchnośći Duchowney, Podana” oraz pochodzący z 1767 roku zbiór Floriana Jaroszewicza zatytułowany „Matka Swiętych Polska Albo Zywoty Swiętych Błogosławionych, Wielebnych, Swiątobliwych, Poboznych Polakow y Polek Wszelkiego Stanu Y Kondycyi Kazdego Wieku Od Zakrzewioney W Polszcze Chrzescianskiey Wiary Osobliwą Zycia Doskonałoscią Słynących. Z Roznych Authorow Y Pism tak Polskich iako y Cudzoziemskich Zebrane Y Spisane”. Co ciekawe, żywoty zaczynają się od Lecha – Pierwszego Księcia Polskiego – około 550 roku n.e. Dalej jest mowa o Krakusie, Lechu II, księżnej polskiej Wandzie (córce Krakusa), księciu Przemyśle, Leszku II i III, Popielu I i II, Piaście, Semowicie I, Leszku IV, Semomyśle I, Mieszku zwanym tu także księciem Mieczysławem I. Następnie następuje słowo o św. Cyrylu i Metodym, którzy przybyli z ewangelią do Słowian. W tej oryginalnej galerii postaci oprócz uznanych przez Kościół świętych spotykamy m. in. książąt i królów polskich: Mieszka I, Bolesława Chrobrego, Bolesława Śmiałego, Zygmunta Starego, Zygmunta III, Janusza Ostrogskiego, Jerzego Ossolińskiego, Jerzego Radziwiłła, Sebastiana Lubomirskiego, którzy bynajmniej cnotliwego życia nie prowadzili. Znaleźć też można na przykład u Jaroszewicza m. in. Żywot świątobliwych Stanisława i Mikołaja Potockich, znanych ze swej srogości i alkoholowo-seksualnych nadużyć, które zmazane miały być przez ich niechęć do innowierców. Swoje miejsce znaleźli też Piotr Skarga, liczne ksienie, opaci i ludzie uważani za pobożnych. Wśród nich można odnaleźć wiele nazwisk popularnych do dzisiaj – być może to przodkowie kogoś z nas? Tak, czy inaczej, osoby te cieszyły się tak dużym szacunkiem w XVI-XVIII wieku, że znalazły się w dziełach Hiacynta Pruszcza i Floriana Jaroszewicza. A są to: Adam Mańkowski, Adam Miecznikowski, Adrian Kwiatkowski, Aleksander Łysogórski, Aleksy Kijowski, Andrzej Lipski, Andrzej Noskowski, Andrzej Rej, Anna Kossakowska, Anna Omiecińska, Anna Wierzbowska, Antoni Węgrzynowicz, Augustyn Jurkowski, Barbara Lange, Barnabasz Barański, Bazyli Narburt, Bartłomiej Nowodworski, Beata Konstancja Myszkowska, Beata Tęczyńska, Beniamin Pankiewicz, Bernard Górski, Bernard Maciejowski, Bonawentura Turski, Chrystyn Chojecki, Chrystyn Stradomski, Chrystyna Brzezińska, Chryzostom Dobrosielski, Eufrozyna Oporowska, Feliks Szpak, Franciszek Wolski, Gabriel Grodecki, Gerard Głuchowski, Franciszek Wolski, Hieronim Drzewicki, Hieronim Wojakowski, Jacek Bobrownicki, Jakub Sobieski, Jan Czapla, Jan Długosz, Jan Karczewski, Jan Kuczborski, Jan Łaski, Jutta Konopacka, Kazimierz Szczawiński, Konstanty Giżyński, Marcelina Borek, Marcin Baryczka, Marianna Grudzińska, Modest Wiśniewski, Paweł Kostka, Piotr Kmita, Samuel Maciejowski, Tobiasz Sarnowski, Walerian Bieńkowski, Welamin Rudzki, Wawrzyniec Jakubowski, Władysław Skoroszewski, Wojciech Gostyński, Zofia Broniszewska, Zofia Tylicka, i inni, którzy choć nie byli oficjalnie kanonizowani, uznawano ich w Polsce za świętych lub świętobliwych.
Święci są wśród nas
Termin „świętość, święty” etymologicznie nawiązuje do hebrajskiego słowa quodeš – „rzecz święta”; qadosz - święty i greckiego słowa hagios - święty, które pierwotnie miało znaczenie ontologiczne i kultyczne, a które odnosiło się do tego, co jest „oddzielone” od wszystkiego, co świeckie i ziemskie. Słowo „święty” według Słownika Języka Polskiego PWN oznacza osobę cnotliwą, sprawiedliwą, bardzo dobrą, godną czci i szacunku, kanonizowaną przez Kościół i godną kultu. Świętość – będąc kojarzoną z pojęciem dobroci moralnej, sugeruje nadzwyczajność człowieka, którego charakteryzują wyjątkowe i godne podziwu przymioty. Takie osoby z pewnością były i są wśród nas. Tak je postrzegamy, czujemy ich brak, choć po śmierci nie są kanonizowane. Jednak ich życie i dobroć w działaniu sprawiają, że myślenie o nich w ten sposób jest czymś oczywistym i samo się narzuca, ponieważ jak pisał św. Jan stanowią oni cząstkę rzeszy nieznanych powszechnie świadków dobroci „z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7, 9).
Wspomniane staropolskie „zbiory świętych”, pokazują, że tajemnica świętych obcowania, do której nawiązuje uroczystość Wszystkich Świętych długo pozostawała niezrozumiała, daleka od ideałów i norm kościelnych. Ludzie jakby czuli „świętość” po swojemu. Słowa nauczania papieża Pawła VI: „Wierzymy we wspólnotę wszystkich wiernych chrześcijan, a mianowicie tych, którzy pielgrzymują na ziemi, zmarłych, którzy jeszcze oczyszczają się, oraz tych, którzy cieszą się już szczęściem nieba, i że wszyscy łączą się w jeden Kościół; wierzymy również, że w tej wspólnocie mamy zwróconą ku sobie miłość miłosiernego Boga i Jego świętych, którzy zawsze są gotowi na słuchanie naszych próśb”, choć wyrażały powtarzane przez wieki nauczanie Kościoła, dla wielu pozostały niezrozumiałe. Pojmowanie świętości wśród ludzi w minionych wiekach odbiegało znacznie od symboliki i wartości promowanych przez duszpasterzy, co nie przekreśla ich często dobrych intencji, świadczy jednak o bardziej zwyczajowym, a nie duchowym świętowaniu uroczystości Wszystkich Świętych. Jak wiele się zmieniło, odkrywamy każdego roku w jesienne listopadowe dni, które przypominają nam słowa „Memento mori”.
Bibliografia:
Z. Kuchowicz, Obyczaje Staropolskie XVII-XVIII wieku, Łódź 1975.
J. Keller, Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne w chrześcijaństwie, w: J. Keller, W. Kotański, W. Szafrański, E. Szymański, W. Tylach, T. Żbikowski, Zwyczaje, obrzędy i symbole religijne, Warszawa 1978.
Z. Kossak, Rok Polski. Obyczaj i wiara, Warszawa 1958.
B. Ogrodowska, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, Warszawa 2001.
F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791—1793, oprac. W. Zawadzki, Warszawa 1956.
mk