UWAGA!

Nie chciałam być turystką (Podróże małe i duże, odc.1)

 Elbląg, Tamara Frączkowska
Tamara Frączkowska (fot. Anna Dembińska)

Tamara Frączkowska niczym bohater „Pielgrzyma” Paulo Coelho wyrusza w podróż do Santiago de Compostela. Wędrowała samotnie przez 18 dni, aby poznać samą siebie. Gdy wróciła do domu, chciała ponownie ruszyć w drogę z plecakiem i założyła Elbląski Klub Przyjaciół Pomorskiej Drogi Św. Jakuba. Zobacz zdjęcia.

Świat jest na wyciągnięcie ręki. Pamiętają o tym elblążanie, którzy zwiedzają go na stopa, na gapę, rowerem i autem. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, więc wracają do Elbląga, aby odpowiedzieć o swoich dalekich i bliskich podróżach. 
      
       - Anna Kaniewska: - Dużo Pani podróżowała...
       - Tamara Frączkowska: - Tak, miałam to ogromne szczęście w życiu, że mogłam dużo podróżować. Podróżowałam statkami z moim mężem, który jest marynarzem oraz z biurami podróży. Byłam m.in. we Francji, Hiszpanii, na Cyprze, we Włoszech, w Grecji, Maroku, Egipcie, Indiach, Malezji, Wietnamie, Singapurze, Meksyku, a nawet w Korei Północnej. Największe wrażenie zrobił na mnie Meksyk oraz kraje Dalekiego Wschodu. Tam byłam w latach 80., gdy paszporty nie były łatwo dostępne. Wszystkie te podróże były wygodne, komfortowe. Wędrówka szlakiem Camino de Santiago (Droga św. Jakuba) w Hiszpanii w 2013 roku była pierwszą podróżą, którą sama zorganizowałam. Odbyłam ją w ascetycznych warunkach.
      
       - Skąd pomysł na wędrówkę do Santiago de Compostela?

       - Był rok 2011. Oglądając telewizję, natrafiłam na film dokumentalny o szlaku pielgrzymkowym do miasta Santiago de Compostela [leżącego na północno-zachodnim krańcu Hiszpanii - przyp.red.], gdzie pochowane są szczątki św. Jakuba. Pomyślałam wtedy: „co za niesamowici ludzie!”. Inni jeżdżą do Hiszpanii, aby poleżeć na plaży, a oni idą przed siebie, do swojego celu. Przyznam szczerze, że wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że sama będę takim pielgrzymem – ale ziarenko ciekawości zostało zasiane. Najpierw zaczęłam wyszukiwać informacje w Internecie. Przeczytałam książkę pt. „Nie idź tam człowieku! Santiago de Compostela” autorstwa Andrzeja Kołaczkowskiego-Bochenka. W końcu poczułam, że muszę wyruszyć do Santiago de Compostela i w 2013 roku zrobiłam to. Miałam wtedy 58 lat.
      
       - Trzeba dodać, że była to samotna wędrówka.
       - Tak. Na początku szukałam osoby, z którą mogłabym wędrować. Sądziłam, że tak będzie bezpieczniej. Poza tym nigdy nie podróżowałam sama, zawsze ktoś mi towarzyszył. Aby znaleźć towarzyszkę podróży, założyłam forum w Internecie „Camino dla 50+”. Poznałam na nim kilka kobiet w moim wieku, zainteresowanych wędrówką. Jednak nie udało się nam dopasować terminów, więc zdecydowałam, że pójdę sama.
      
       - Rodzina nie martwiła się o Panią?
       - Martwiła, martwiła (śmiech). Moi najbliżsi na początku zniechęcali mnie do tej wyprawy, ale gdy zobaczyli moją determinację, zrozumieli, że ja już podjęłam decyzję i że ona nie ulegnie zmianie, bardzo mnie wspierali.
      
       - Przeszła Pani 330 km. Jak przygotowywała Pani swoją kondycję przed wyjazdem?

       - Nie miałam żadnego doświadczenia w wędrówkach. Pracowałam wówczas w Urzędzie Miejskim, więc postanowiłam, że w ramach przygotowań do wyprawy będę codziennie chodzić do pracy na piechotę. Przez dwa miesiące każdego dnia maszerowałam po 6 km z plecakiem, który ważył 5 kg.
      
       - I pod koniec maja 2013 roku poleciała Pani samolotem do Madrytu…
       - … a następnie pojechałam autobusem do miasta Leon i tam zaczęłam swoją wędrówkę. Tam nabyłam także „Credencial del Peregrino”, czyli paszport pielgrzyma. Byłam tak podekscytowana, że mimo zmęczenia wielogodzinną podróżą nie zostałam w Leon na noc, lecz w tym samym dniu ruszyłam w drogę. Dziennie pokonywałam średnio ok. 20 km. Nocowałam w „albergach”, czyli schroniskach dla pielgrzymów. Gdy układałam w domu plan wędrówki, wybierałam na miejsca noclegu maleńkie osady i wioski. To nie miała być turystyczna podróż. Nie chciałam być turystką, to była wędrówka duchowa. Moją wędrówkę można podzielić na trzy etapy. Pierwszy- wyżynna, wietrzna meseta. Drugi – Góry Kantabryjskie. Trzeci - deszczowa Galicja.
      
       - O czym się myśli podczas takiej wędrówki?
       - O wszystkim! O swoim życiu, o swoich najbliższych, o pięknie otaczającego nas świata. Gdy ludzie wędrują Drogą św. Jakuba, zazwyczaj niosą ze sobą jakieś intencje. Ja również miałam w sercu swoje intencje. Jednak po 3-4 dniach tej samotnej wędrówki zdałam sobie sprawę, że przede wszystkim mam za co dziękować. Jestem zdrowa. Mam wspaniałą rodzinę. Bardzo kochamy się, zawsze możemy na sobie polegać. Jest takie piękne powiedzenie: „Jeśli chcesz poznać Boga, pielgrzymuj do Jerozolimy. Jeśli chcesz poznać Kościół, pielgrzymuj do Rzymu. Jeśli chcesz poznać siebie, pielgrzymuj do Santiago de Compostela”. Pielgrzymowanie szlakiem Camino de Santiago różni się od pielgrzymowania jakie znamy np. z pielgrzymek na Jasną Górę. Na Camino wędruje się albo w bardzo małych grupkach (2-4 osoby) albo całkiem samotnie. Sami musimy troszczyć się o to, żeby nie zabłądzić, żeby znaleźć miejsce na nocleg. Sami dbamy o swoje wyżywienie, bezpieczeństwo i zdrowie, a cały swój dobytek niesiemy w plecaku. Pielgrzymi na Camino to osoby ze wszystkich stron świata, osoby różnych wyznań, a także osoby niewierzące. Dla jednych jest to pielgrzymka religijna, dla innych duchowa, a jeszcze dla innych przygoda turystyczna, w której mogą sprawdzić swoje siły. Myślę jednak, że większość wędruje, bo ma duchową potrzebę poznania siebie. Gdy wędrowałam, nie myślałam o tym, ile kilometrów jeszcze zostało mi do przejścia. Wstawałam o świcie i szłam w towarzystwie własnych myśli, a czasami w towarzystwie innych pielgrzymów, różnych narodowości, których spotykałam po drodze. To właśnie ta droga była moim celem. Nie myślałam o kilometrach, które dzielą mnie jeszcze od Santiago de Compostela.

  Elbląg, W Hospital de Obrigo
W Hospital de Obrigo (fot. arch. prywatne)

 
      
       - Co dała Pani ta samotna podróż, oprócz „composteli” (dokument potwierdzający odbycie pielgrzymki - przyp. red.)? 

       - Tak jak wspomniałam, zaczęłam doceniać to, co mam. Do wielu spraw podchodzę teraz z większym dystansem. Drogi św. Jakuba stały się moją pasją i na stałe wypełniły moje życie. 14 czerwca 2013 roku wróciłam do domu i znowu zapragnęłam ruszyć w drogę z plecakiem. Pewnego dnia wybrałam się na spacer po elbląskiej starówce i dzięki tablicy informacyjnej przed Katedrą odkryłam, że przez nasze miasto przebiega Pomorska Droga św. Jakuba. Zaczęłam szukać kontaktu z innymi Caminowiczami z Polski. Wędrowałam m.in. z Markiem Kamińskim (polarnik i podróżnik, przyp. red.), który w 2015 roku wędrował Drogą św. Jakuba z Kaliningradu do Santiago de Compostela. Zaczęłam prowadzić własnego bloga poświęconego Camino „Otwarte Ramiona Mojego Camino Frances 2013”, który na dzisiaj ma ponad 60 tys. wyświetleń. W lutym tego roku założyłam Elbląski Klub Przyjaciół Pomorskiej Drogi św. Jakuba, do którego należy ok. 30 osób. Zainteresowanych zapraszam na naszą stronę internetową, gdzie zamieszczam informacje o Camino de Santiago oraz o naszych lokalnych wędrówkach. Zapraszam wszystkich, którzy lubią wędrować i którzy chcą poznać, czym jest duchowa podróż w głąb siebie. Kontakt z Klubem: mitaf@poczta.fm.
      
       - Kiedy kolejna wyprawa hiszpańskimi szlakami?
       - W drugiej połowie września. Planuję przejść ok. 450 km. Tym razem pójdę Drogą Camino Primitivo - jest to najstarsza droga pielgrzymkowa w Hiszpanii. A gdy dojdę do Santiago de Compostela, powędruję jeszcze ok. 120 km na Finisterrę nad Atlantykiem, gdzie kończyli swoją pielgrzymkę średniowieczni pielgrzymi i jako dowód jej odbycia zabierali z nadatlantyckiej plaży muszlę. Dlatego Muszla Św. Jakuba jest symbolem drogi Camino de Santiago.
      

rozmawiała Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Podziwiam, życzę szerokiej drogi.
  • Pozytywna osoba!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    4
    0
    pacyfista(2016-07-02)
  • Z calym szaczunkiem ale chyba myslala, ze zablysnie a tu lipa hehe
  • Na ewentualne kolejne wędrówki polecam trasę portugalską, najlepiej zaczynając od Lizbony. Można wtedy zobaczyć po drodze Fatimę, Porto, Bragę. .. A krajobraz Portugalii jest niesamowity. A no i klimat dużo lepszy do marszu. Ludzie życzliwi, oferują nocleg nawet u siebie w domach. o świeżych owocach prosto z drzew nawet nie wspominam, tak tego dużo dawali pielgrzymom. Buen Camihno pani Tamaro!
  • Ma pieniądze, to sobie podróżuje :)
  • @antykacap - Nie trzeba mieć wcale dużo pieniędzy na takie podróże. Będąc na szlaku poznałem sporo osób, niektórzy robili sobie podróż życia, np pewna Koreanka, która przyjechała na 3 miesiące i szła z Paryża przez Santiago do Fatimy, Hiszpan idący z Normandii przez Francję, Hiszpanię (Santiago), Portugalię i na koniec dochodził do swojego domu w Andaluzji. Fakt, te osoby musiały mieć sporo gotówki, ale były też takie, które do Hiszpanii dojechały stopem, nocowały w namiocie a jedyne wydatki to żywność (często jedli w albergach za darmo) i powrót samolotem przez Oslo do Polski. A taki lot można złapać nawet za 200 zł (ja za bilety w obie strony zapłaciłem 730 zł wliczając to koszty głównego bagażu- musiałem wrzucić tam rzeczy, których nie można przewieźć normalnie) Wszystko zależy od Twojego uporu i tego jak bardzo wierzysz, że Bóg będzie czuwał nad Tobą w trakcie całej wędrówki. Oczywiście zdarzają się pewne trudności, ale i tak osoba, która raz będzie na szlaku zawsze będzie chciała nań wrócić.
Reklama