UWAGA!

Opłynął Horn cztery razy i planuje po raz piąty

 Elbląg, Przylądek Horn
Przylądek Horn (fot. arch. prywatne)

W 2012 roku Rafał Łuczak opłynął przylądek Horn po raz pierwszy. W domu na ścianie wisi pamiątkowy certyfikat poświadczający to ważne wydarzenie. Obok porwane polskie bandery – pamiątki ciężkich rejsów. A dziś... planuje przepłynąć Horn po raz piąty. - To Mount Everest dla żeglarzy – mówi elbląski lekarz, który był uczestnikiem rejsu na s/y „Selma Expeditions”.

Dziesieć tysięcy żeglarzy na wieki leży w wodach przy przylądku Horn. To jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na świecie. Kapitanowie jednostek handlowych z ulgą przyjęli otwarcie Kanału Panamskiego, gdyż zwalniało ich to z konieczności opływania Hornu. Dziś na koniec świata pływają tylko szaleńcy i zapaleńcy. Dodatkową trudnością jest fakt, że aby mieć zaliczone opłynięcie Hornu należy to zrobić... na żaglach. Tymczasem wiatr wieje 150 – 200 km na godzinę, temperatura w okolicach zera stopni.
       Pływa na s/y Selma Expeditions. To dwumasztowy stalowy kecz. Rejs rozpoczął się na wyspie Ushauaia (Falklandy – Malwiny).
       - Znajduje się tam memoriał poświęcony aneksji Malwin przez Argentynę – wspomina Rafał Łuczak, który na co dzień pracuje jako lekarz psychiatra.
       Kilka mil i Puerto Wiliams w Chile. Tam trzeba zdobyć zarpę – pozwolenie na wpłynięcie na Horn. Przylądek jest od 1945 r. jest parkiem narodowym. A potem za horyzont. Przylądek Horn to skalny cypel – najbardziej na południe wysunięty fragment Ameryki Południowej. To również granica dwóch oceanów – Atklantyk styka się z Pacyfikiem. A oprócz tego...
       - Wypłycenia, skały, ciepły wiatr z Ameryki Południowej odbijający się od zimnej Antarktydy, pogoda może załamać się w sekundę – elbląski żeglarz przybliża piękno Hornu. - To najtrudniejsze miejsce na świecie.
       Potwierdzają to kolejne słowa żeglarza:
       - Podczas ostatniej wyprawy było spokojnie. Wiatr wiał tylko 5-6 stopni w skali Beuforta. - śmieje się Rafał Łuczak. - Mogłem spokojnie kontemplować piękno i grozę Hornu.
       Sztorm o sile 12 stopni Beuforta nie jest niczym niezwykłym. Żeglarze są poprzypinani uprzężami do pokładu, bo  tony wody, jakie przelewają się przez jacht zdmuchują człowieka niczym szmacianą lalkę. A wypadnięcie za burtę bez przypięcia równa się śmierci. Wśród 30- metrowych fal trudno wypatrzeć rozbitka. Do tego jest przeraźliwie zimno. W miejscu gdzie trudno spotkać drugi jacht czasami dochodzi do niespodziewanych spotkań.
       - Stoimy sobie w zatoce, tam gdzie już nikt nie pływa, patrzymy płynie jacht. Podpływa bliżej, okazuje się, że to polski jacht. A na pokładzie mój kolega Arur Wassielewski , z którym znam się jeszcze z Pogorii – śmieje się elbląski żeglarz.
       Celem ostatniego rejsu Rafała Łuczaka były Cieśliny Patagońskie. Przepiękny akwen, poprzecinana kanałami dżungla wraz z dziewiczymi lodowcami opadającymi aż do samej wody.
       - Pewna para Włochów ponad 15 lat już pływa po tych cieślinach i jeszcze wszystkiego nie opłynęli – mówi Rafał Łuczak.
       A dlaczego ciągnie go w najbardziej niebezpieczne rejony świata?
       - W młodości czytałem Centkiewiczów. I nie zawiodłem się, tam jest magia - mówi elbląski żeglarz.
       Ubiegły rok w żeglarskim życiu Rafała Łuczaka to nie tylko Horn. Po przeciwnej stronie kuli ziemskiej znajduje się Przejście Północno- Zachodnie – najkrótsza droga z Europy do Azji. Najkrótsza, ale zarazem najbardziej niebezpieczna. 5500 mil morskich wewnątrz Archipelagu Arktycznego. Popłynęli również też na s/y Selma Expeditions. Otoczenie, takie jak Rafał Łuczak lubi, czyli zimno i nieprzystępnie. Na całej trasie tylko trzy innuickie osady, gdzie można by się zatrzymać.
       - Innuici nie lubią określenia „Eskimos”, bo to oznacza „jedzący surowe mięso”. Wolą „Innuit” tzn. prawdziwy człowiek - zdradza żeglarz polarny.
       Rejs Przejściem Północno- Zachodnim musi trwać minimum miesiąc. „Selma Expeditions” płynęła 25 dni nie licząc postojów. Prawdziwe niebezpieczeństwo polega jednak na tym, że gdy lód złapie jednostkę to trzeba zimować. Roaldowi Admundsenowi na Gjoi, który po raz pierwszy przepłynął przejście zajęło to trzy lata. Polska bandera przepłynęła Przejście Północno – Zachodnie dopiero w 2005 r.

  Elbląg, Rafał Łuczak
Rafał Łuczak (fot. arch. prywatne)

 - Byliśmy pierwszym polskim jachtem, który samotnie przepłynął Przejście Północno-Zachodnie - Rafał Łuczak nie ukrywa dumy.
       Rejs trwał 37 dni. Rozpoczął się w Sisimiut na Grenlandii 4 sierpnia. 10 września jacht pod dowództwem Piotra Kuźniara wpłynął do Cieśliny Beringa pokonując Morską Drogę Północną. Potem załoga popłynęła na Aleuty na Alaskę. O niebezpieczeństwie z jakim wiążę się rejs po Archipelagu Arktycznym najlepiej świadczy los francuskiego jachtu Chimere, który wypłynął kilka dni po „Selma Expeditions”. Zatonął u wybrzeży Alaski.
       - Sztorm przed którym myśmy uciekali, ich dopadł – elbląski żeglarz przybliżył kulisy tragedii.
       Podczas przepływania przez Przejście Północno – Zachodnie nie można używać kompasu. Ten bowiem wariuje i obraca się dookoła ze względu na bliskość bieguna północnego. Za ten wyczyn i pobicie rekordu świata w płynięciu jak najdalej na południe do Zatoki Wielorybów Na Morzu Rossa na Antarktydzie kpt Piotr Kuźniar otrzymał nagrodę „Rejs Roku”. - najwyższe żeglarskie wyróżnienie.
       - W takich rejsach najważniejsza jest załoga – Rafał Łuczak przybliża kulisy przygotowań do wypraw. - W czasie rejsu drobne spięcia urastają do grona olbrzymich problemów.
       Załoganci podczas rejsów chorują, wtedy reszta musi przejąć obowiązki chorego.  O zdrowie należy zadbać przed rejsem w najbardziej szczegółowy sposób. Łącznie ze stanem zębów. A i tak wszystkiego nie da się przewidzieć. 
       - W rejsie przez Przejście Północno – Zachodnie jedna osoba musiała zejść z pokładu z powodu choroby – mówi Rafał Łuczak.
       Dużym utrudnieniem jest też dzień polarny.
       - Trzeba chodzić spać z zegarkiem w ręku, bo nie wiadomo, kiedy się położyć – śmieje się elbląski żeglarz.
       A potem...

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • teraz jak się ma kasę to wszystko można. .. to już ie jest wyczyn tylko zabawa dla snobów
  • Ja też bym tak chciał, ale z moim 1600 na rękę to mogę popływać ale w wannie. .. Bogaci żyją inaczej.
  • na taką pozycję i możliwości trzeba długo pracować - to nie 500 na dziecko za friko, bierz się do roboty, studiuj, zdobywaj - będziesz miał - to wymaga własnego wkładu to nie bolszewizm i złodziejstwo - to praktyczny real z wszystkimi jego przeciwnościami do pokonania. .. ..
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    14
    1
    AMalejużniekoniecznie(2016-04-03)
  • Jeszcze psychiatrzy
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    0
    3
    eskulap(2016-04-03)
  • Brawo Rafał!!!
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    10
    0
    redrum(2016-04-04)
  • cieśnina Berlinga = cieśnina Beringa. Zalecana repeta z geografii.
  • ale to reklama tych komercyjnych rejsów czy o cos innego chodzi?
  • Chyba ma przerąbane chłop w domu że go tak nosi. A kto pilnuje w tym czasie żony ?
  • Czy to ten Rafał ktory chodzil do pwsz i wszem i wobec glosil ze hitler mial racje? Czy inny?
  • niedawno Mont Everst zdobył człowiek bez nóg, zapewniam was, że za pieniądze można teraz dobyć wszystko, opływać wszystko, okrążyć wszystko, polecieć w kosmos itd, wszystko ma swoja cenę i proszę tu nie stękać mi tu o wyczynach tego typu bo w zasadzie każdy kro zapłaci odpowiednio duzo opłynie Horn, w czym problem, na stronie tej łajby jasno napisano gdzie i ile miejsc maja na kolejne rejsy, płacic i płyniesz
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    2
    3
    komercjazjadatenświat(2016-04-04)
  • Jestem pełen uznania dla Pana Rafała. Mało kto dokonał takich dokonań na krańcach ziemi, nie poddał się wiatrom i temperaturze, chylę czoło. Nie każdy potrafi ciężko pracować aby mieć takie pasje, które spełniają marzenia z dzieciństwa. To czego Pan dokonał pozostaje w sferze marzeń wytrawnych żeglarzy nie tylko w Polsce ale i na świecie. PODZIWIAM
  • Brawo, Panie Doktorze! Wspaniale, że mamy takie osoby w naszym mieście|:))pozdrawiam
Reklama