UWAGA!

Potrzeba młodej krwi

Rozmowa z Henrykiem Grzemińskim i Ryszardem Tomaszewskim z Klubu Dawców Krwi PCK przy zakładach Alstom i Elzam Holding.

Dziś kończą się Dni Honorowego Krwiodawstwa. Czym dla Panów jest oddawanie krwi?
     R.T.: Krwiodawstwo stało się częścią mojego życia. Cierpi na tym moja rodzina, bo zajmuję się nim nie tylko w ramach Klubu, ale też jako członek rejonowego zarządu PCK. Zaczęło się bardzo dawno temu - 25 lat temu. Dotąd oddałem ponad 50 litrów krwi, w tym roku sześć razy, bo na więcej nie pozwolili lekarze. Honorowe krwiodawstwo to głównie sprawa satysfakcji osobistej. Możemy chlubić się odznaczeniami, osiągnięciami, ale jeśli się tego nie czuje, to krwiodawcą dość szybko przestaje się być.
     H.G.: Moja przygoda z krwiodawstwem zaczęła się w roku 1975. Czynnym dawcą byłem do roku 2000, teraz z powodu stanu zdrowia jestem już tylko działaczem PCK. Jak zacząłem? O ile dobrze pamiętam, na komisji wojskowej dostałem propozycję: albo kurs kierowców albo krwiodawstwo. Starałem się oddawać krew systematycznie, 3 - 4 razy do roku. Regulamin honorowego krwiodawcy mówi, by co najmniej dwa razy w roku oddać krew. Ja oddawałem zawsze „pełną” krew.
     
     Proszę powiedzieć, na czym polega różnica między oddawaniem „pełnej” krwi a samego osocza.
     H.G.: Kiedy oddaję „pełną” krew, to nie otrzymuję nic z powrotem. Jeśli chodzi o osocze - to część krwi oddaje się, a część dostaje z powrotem. Do tego nie mam jednak przekonania. Zawsze wolałem dawać wszystko z siebie, a nic do siebie. Jestem też pewny bezpieczeństwa oddawania krwi. Sporo osób obawia się samego oddawania czy zakażeń. Znam metody stosowane w stacjach krwiodawstwa i nie jest dziś możliwe, by krwiodawca przy pobieraniu lub oddawaniu krwi został zakażony.
     
     Co było dalej, po tym początku w wojsku?
     H.G.: To wciąga.
     
     Co?
     H.G.: Możliwość oddawania krwi. Pomagania.
     
     Siedząc na fotelu, w sterylnym pomieszczeniu czuje się to?
     H.G.: Wtedy nie. Nie odczuwa się, że oddaje się szklankę czy dwie, bo tyle mniej więcej jednorazowo oddaje się krwi. Ale – pamiętam przypadek – kiedy byłem jeszcze w wojsku, natychmiastowo krew potrzebna była matce po urodzeniu dziecka. Drugi raz karetka zabrała mnie z domu do szpitala. Żeby nie nasza krew, nie wiem jak by się zakończyło życie tamtego dziecka i matki. Wciąż nie ma leku, który może zastąpić krew.
     
     Nie myśleli Panowie nigdy, że byłoby dobrze otrzymać w zamian za krew pieniądze?
     R.T.: Z przyczyn zdrowotnych dawców i pacjentów, którzy by taką krew otrzymywali, uważamy, że branie pieniędzy byłoby niezgodne z ideą naszego ruchu i godziłoby w zdrowie pacjentów. Osoba, która komercyjnie podchodzi do takiego czynu, stara się to w miarę często robić, nie ma medycznej kontroli nad własnym stanem zdrowia, a gonienie za pieniędzmi może się odbić na zdrowiu. My przestrzegamy przed tym, by ruch honorowego krwiodawstwa się komercjalizował. W krajach zachodnich mnożą się zakażenia, afery. U nas jest inaczej, a oddawanie odbywa się pod pełną kontrolą lekarską.
     H.G.: Nigdy nie myślałem o pieniądzach, choć kiedy zaczynałem oddawać, było krwiodawstwo płatne. Ja zobowiązałem się oddawać honorowo, wiem jednak, że jest nas mało. Trzeba się urodzić społecznikiem.
     
     Bo to jest praca społeczna – oddawanie krwi, praca w PCK...
     H.G.: Mało jest dziś ludzi, którzy chcą społecznie coś robić.
     
     W mojej szkole „od zawsze” mówiono o zdrowych zębach, różnego rodzaju akcjach, a o krwiodawstwie - niemal nic. Wydaje się, że ono nigdy nie umiało się specjalnie promować.
     H.G.: Moja obecna praca polega m.in. na tym, że prowadzę spotkaniami z uczniami szkół podstawowych i gimnazjalnych na temat krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Muszę powiedzieć, że oddźwięk ze strony młodzieży - i młodszej, i starszej - jest bardzo duży. Widzę, że oni są głodni tego tematu. Pamiętam ich pytanie: „Człowiek oddaje krew tak, jakby oddawał część samego siebie - czy nie odczuwa się wtedy jakiegoś braku?” W wielu szkołach spotkania na temat oddawania krwi już się odbyły, będziemy je kontynuować. Chcemy, by w każdej szkole, gdzie jest koło PCK, były prowadzone działania na rzecz promowania krwiodawstwa.
     
     Wiele, a może większość osób trafia w szeregi dawców przypadkowo.
     R.T.: Większość właśnie przypadkowo. Niestety, rzadko się zdarza, że ktoś przychodzi oddać świadomie. Musi być albo namawiany, np. przez dawcę, który przychodzi do szkoły, albo musi się zetknąć z apelem, czasem dzieje się to samorzutnie. Dla wielu uczniów szkół średnich nauczyciele znajdują bardzo ważny i trudny do odrzucenia argument - po prostu proponują im dzień wolny. Ucznia to przyciąga, taki sam dzień wolny ma przecież i pracownik. Okazuje się więc, że często takie prozaiczne sprawy decydują o tym, że ktoś odda krew.
     
     Co możecie zrobić, by mniej pozostawić przypadkowi?
     R.T.: Jesteśmy klubem osób dojrzałych, a nawet mocno dojrzałych, ale mamy ludzi aktywnych, którzy mimo swojego wieku potrafią prowadzić działalność na rzecz innych. Dysponując taką kadrą, byłoby grzechem nie do przebaczenia gdybyśmy to zmarnowali, dlatego w tym roku zaczęliśmy konkurs dla dorosłej młodzieży szkół średnich. Chcemy zachęcać młodzież do oddawania krwi indywidualnie i zbiorowo - całe szkoły, grupy. Odnotowujemy liczbę osób, które po raz pierwszy oddają krew, potem wśród tych uczniów losujemy nagrody. Od maja do dziś zanotowaliśmy 30 nazwisk. Jesteśmy przekonani, że akcja będzie się rozwijać, bo zależy na tym nam i opiekunom klubów PCK w szkołach.
     
     Dlaczego?
     R.T.: W naszym klubie, który liczy 90 osób, czynni dawcy to - z przyczyn zdrowotnych - już tylko połowa. W ramach swoich możliwości musimy zrobić wszystko, by tę ideę szerzyć wśród młodych. Poza tym, jest w oddawaniu krwi aspekt wychowawczy - honorowe krwiodawstwo wymusza, zachęca do zmiany trybu życia, większej dbałości o własne zdrowie. My musimy o nie dbać i wiedzę pogłębiamy w klubie, zapraszając specjalistów. Przy każdym oddawaniu krwi jesteśmy zresztą szczegółowo przepytywani przez lekarza. Dbałość o własne zdrowie i krwiodawstwo to jedno. Krwiodawcy znajdują się wręcz na froncie walki z chorobami typu AIDS, musimy pamiętać o zdrowiu i musimy tę ideę propagować.
     
     Bardzo podoba mi się to, że nie tylko oddajecie krew, ale potraficie się zrzeszyć i działać na rzecz innych.
     R.T.: Nie bez znaczenia jest rola naszych zakładów pracy. Dziś jakakolwiek działalność bez takiego poparcia, bez nawet skromnych funduszy, nie ma racji bytu. Mizeria skarbu państwa dotknęła także nas. Brakuje patronatu państwa nad krwiodawstwem. O ile kiedyś aż do przesytu było wszelkiego rodzaju przywilejów, teraz nastąpiła zmiana o 180 stopni.
     
     Jak można oddać krew?
     R.T.: Przede wszystkim trzeba mieć ukończone 18 lat i być osobą zdrową. Kwestionariusz, który trzeba wypełnić przy każdej wizycie, ma dwie strony i osoba zdrowa to taka, która spełni wszystkie wymagania kwestionariusza. Jeśli dana osoba zostanie zakwalifikowana do oddania, pobiera się od niej próbkę krwi i po akceptacji zaczyna się właściwe pobieranie krwi. Zapewniam, że boli to minimalnie, tak, jak zwykłe pobranie krwi do badania, tyle, że cała operacja nieco dłużej trwa.
     
     Czuje pan, że w ten sposób pomaga ludziom?
     R.T.: Gdybym tego nie czuł, chyba bym nie działał. Jeśli ma się coś do dania, trzeba czuć, że jest to potrzebne. Ja takie poczucie mam.
     
     * * *
     
     W samym Elblągu honorowo krew oddaje około 3 tysiące osób. Od niedawna stacja krwiodawstwa, która mieściła się w szpitalu przy ul. Żeromskiego, ma swoją siedzibę w V. Przychodni przy ul. Bema. Rejestrować można się od godz. 7.30 do 12.00.
Rozmawiała Joanna Torsh

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama