Wynosząc domowe śmieci, często widzę w kontenerach dużo wyrzuconej żywności, a głównie chleba – chleba naszego powszedniego, o którego wielu katolików prosi w modlitwie. Tymczasem nawet ten suchy można wykorzystać w godniejszy sposób.
W naszej tradycji chleb jest podstawowym składnikiem menu, jest rekwizytem obrządków ślubnych i weselnych. Chlebem i solą gospodarze witają przybywających państwa młodych. Gdzie ten kraj, o którym pisał znany poeta Cyprian Kamil Norwid: „Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów Nieba... Tęskno mi, Panie...”.
Ze statystyk wynika, iż rocznie w Unii Europejskiej wyrzuca się 3 mln ton chleba – na mnie robi to bardzo duże wrażenie. Zostałem wychowany w rodzinie, w której chleba się nie wyrzucało, był on i jest szanowany, przed każdym pokrojeniem nauczono mnie robić znak krzyża (w dobie tak szybko postępującej cywilizacji handel oferuje często krojone bochenki, ale trafiają się i niekrojony). Pieczywo, które przypadkiem upadło na ziemię, nauczono mnie ucałować i zjeść. Nie szanując chleba, nie szanujemy ciężkiej pracy osób, które wpłynęły na jego zrobienie.
Większość zapewne wie, ile trzeba włożyć wysiłku, aby wypiec chleb i pewnie przykro patrzeć, jak efekt pracy ląduje w śmietniku. Wyrzucamy, ponieważ za dużo kupujemy. A przecież można go jeszcze na wiele sposobów zużytkować, można grzanki zrobić, pójść nad Kumielę lub nad rzekę Elbląg i kaczki pokarmić. Można też, jak w „Wojnie Domowej”, zbierać suchy chleb dla konia. Jak już musimy „wywalić”, to warto by było włożyć w siateczkę i powiesić obok śmietnika, mamy w Elblągu sporo osób, które wykorzystają owe pieczywo. Może by nasze zakłady wywozu śmieci pomyślały o zainstalowaniu koszyków przy swoich kontenerach na składowanie pieczywa.
Oby nikomu tego powszedniego nie zabrakło, niech będzie nadal święty i szanowany, „bo na chleb się ciężko pracuje”.
Ze statystyk wynika, iż rocznie w Unii Europejskiej wyrzuca się 3 mln ton chleba – na mnie robi to bardzo duże wrażenie. Zostałem wychowany w rodzinie, w której chleba się nie wyrzucało, był on i jest szanowany, przed każdym pokrojeniem nauczono mnie robić znak krzyża (w dobie tak szybko postępującej cywilizacji handel oferuje często krojone bochenki, ale trafiają się i niekrojony). Pieczywo, które przypadkiem upadło na ziemię, nauczono mnie ucałować i zjeść. Nie szanując chleba, nie szanujemy ciężkiej pracy osób, które wpłynęły na jego zrobienie.
Większość zapewne wie, ile trzeba włożyć wysiłku, aby wypiec chleb i pewnie przykro patrzeć, jak efekt pracy ląduje w śmietniku. Wyrzucamy, ponieważ za dużo kupujemy. A przecież można go jeszcze na wiele sposobów zużytkować, można grzanki zrobić, pójść nad Kumielę lub nad rzekę Elbląg i kaczki pokarmić. Można też, jak w „Wojnie Domowej”, zbierać suchy chleb dla konia. Jak już musimy „wywalić”, to warto by było włożyć w siateczkę i powiesić obok śmietnika, mamy w Elblągu sporo osób, które wykorzystają owe pieczywo. Może by nasze zakłady wywozu śmieci pomyślały o zainstalowaniu koszyków przy swoich kontenerach na składowanie pieczywa.
Oby nikomu tego powszedniego nie zabrakło, niech będzie nadal święty i szanowany, „bo na chleb się ciężko pracuje”.