UWAGA!

Praca pisarza polega na czekaniu (Zawody znane i nieznane, cz.26)

 Elbląg, Agnieszka Pietrzyk
Agnieszka Pietrzyk (fot. arch. MS)

W Szwecji pisanie książek to zawód marzeń, również w Polsce zapanowała ostatnio moda na pisanie. Jednak tworzenie nie jest wcale taką prostą sprawą. Nie wystarczy sama chęć, dobre rzemiosło czy bujna wyobraźnia. Potrzebne jest jeszcze to „coś”. O tym, jak została pisarką i jak żmudnym procesem jest powstawanie powieści, opowiada elbląska pisarka, Agnieszka Pietrzyk.

- Dominika Kiejdo: - W którym momencie swojego życia pomyślałaś: „A może napiszę książkę?”
       - Agnieszka Pietrzyk: - Nigdy nie marzyłam o tym, by zostać pisarką. Nie było to moje marzenie z dzieciństwa czy młodości, nawet w czasie studiów nie myślałam o tym, że będę pisać książki. Po zrobieniu doktoratu przyszedł taki moment, że nie miałam już co pisać. Wcześniej pisałam pracę magisterską, eseje, recenzje, artykuły naukowe. I nagle po napisaniu pracy doktorskiej zakończył się pewien etap związany z pisaniem. Wtedy właśnie stwierdziłam, że warto by było spróbować swoich sił w prozie. W międzyczasie znalazłam ogłoszenie na konkurs na opowiadanie fantastyczne. Nie napisałam opowiadania na ten konkurs, ale był on dla mnie inspiracją do napisania pierwszego zdania początkowo z myślą, że będzie to na konkurs, jednak już przy trzecim zdaniu stwierdziłam, że napiszę książkę, bo szkoda tracić pomysłu na opowiadanie. I tak powstała moja pierwsza książka „Obejrzyj się królu”.
      
       - Najpierw pisałaś prace typowo naukowe, potem weszłaś w prozę. To zupełnie inny styl pisania.
       - Jest to zupełnie inny styl pisania, ale mimo wszystko to jest pisanie. Nauczyłam się posługiwać słowami, zdaniami, budować to w sensowne logiczne akapity. Umiejętność pisania wyrobiłam tak naprawdę na studiach. Nabyłam także umiejętność analizy tekstu. Tego wszystkiego uczymy się na polonistyce. Żeby być dobrym pisarzem, nie trzeba jednak skończyć polonistyki, nie trzeba być humanistą, bo Słowacki był prawnikiem a Żeromski weterynarzem, a byli dobrymi pisarzami. Nie trzeba, ale to pomaga.
      
       - Przejście od naukowego podejścia w prozę było dla Ciebie łatwe?

       - Tak. Jedno i drugie to tekst i nie czułam tutaj jakiejś wielkiej przepaści czy trudności. Jednak bez wątpienia pisanie tekstów naukowych jest trudniejsze niż napisanie powieści.
      
       - Napisałaś cztery powieści, a nawet pięć, bo obecnie czekasz na wydanie kolejnej. Czujesz, że coraz lepiej wychodzi Ci pisanie książek? Nabrałaś wprawy?
       - Tak. Uważam, że dobrego pisania można się nauczyć. To jest rzemiosło. Można tę umiejętność w sobie wyrobić. Szkoda, że pisania powieści nie uczy się w szkołach. W Ameryce na uczelniach są kierunki, na których uczą pisania jako zawodu. Tam pracą dyplomową jest napisanie powieści. A u nas owszem kształci się przyszłych malarzy, kompozytorów, muzyków, wokalistów, ale nie pisarzy. Nie ma takiego kierunku.
      
       - A co z talentem?
       - Każdy z nas zna język polski, umie się posługiwać tym językiem w miarę poprawnie. Każdy ma jakieś pomysły w głowie, umie opowiadać i tak naprawdę mógłby napisać książkę. Ale trzeba mieć jeszcze to „coś”. Coś, co sprawi, że wydawca z setki książek, wybierze tę jedną. Tego na studiach nie można się nauczyć. Tam można nauczyć się rekonstruować postać, jak poprowadzić dobrze fabułę, budować napięcie, jak dobierać słowa, jak budować zdania. Dobrze by jednak było mieć jeszcze to „coś”, co sprawia, że książka jest lepsza od setki innych. Taki talent.
      
       - Bujna wyobraźnia jest chyba najistotniejsza w tzw. akcie twórczym?

       - Niezbędna. Jednak bujną wyobraźnię ma wiele osób, a nie są pisarzami.
      
       - Czyli dobry pisarz musi mieć i jedno i drugie? Dobrze wypracowane rzemiosło i fantazję?
       - Musi też posiadać pewne cechy charakteru, które są potrzebne, żeby ten zawód wykonywać. Jedną z nich jest samodyscyplina. Ja jako pisarz nie mam nad sobą żadnego kierownika, sama muszę sobie narzucić rygor pracy, to, kiedy pracuję, w jakich godzinach. Pisarz pracuje w domu, w którym zawsze coś innego jest do zrobienia. Zawsze znajdzie się coś, co można zrobić, żeby nie pisać.
      
       - Ale jeśli pisanie jest pasją, to powinno się chcieć?

       - Zgadza się. Często zdarza się, że z różnych powodów nie mogę usiąść do pisania, ponieważ np. mam gości albo gdzieś wychodzę. Zdarza się wtedy, że mówię: „ale bym sobie teraz popisała”.
      
       - Czasami nachodzi Cię jakaś myśl w sklepie czy na spacerze?

       - Myśli przychodzą w najróżniejszych, w najmniej oczekiwanych momentach.
      
       - I chciałoby się wtedy pobiec do komputera i napisać?
       - Tak. Często zdarza się, że utknę w którymś miejscu w swojej powieści i nie wiem, jak dalej poprowadzić akcję, by było to w miarę atrakcyjne i wtedy czasami zdarza się, że, gdy leżę już w łóżku, nachodzi mnie myśl. I wtedy chętnie bym wstała o tej pierwszej w nocy, włączyła komputer i coś dopisała.
      
       - Wena pojawia się i znika. Jak jest z tą weną u Ciebie?
       - Ona nie zawsze jest. Takich momentów, że muszę usiąść i pisać, bo mam wenę, jest mało. Raczej jest to rzemieślnicza robota niż praca w natchnionym szale.
      
       - Jesteś osobą niewidomą. Czy fakt, że nie widzisz, utrudnia Ci pisanie? Świat się zmienia, Ty tego nie widzisz, a musisz przecież opisać rzeczy czy sytuacje w powieści tak, by wyglądały wiarygodnie.
       - Rzeczą dla mnie najtrudniejszą jest przedstawienie topografii miasta. Niby znam Elbląg, ale o wiele rzeczy muszę się pytać, muszę sobie w głowie wyobrazić przestrzeń, by potem ją odtworzyć w powieści. Gdy oddaję gotową książkę, proszę swoich recenzentów, by sprawdzili, czy nie zrobiłam jakichś błędów. Jeżeli opisuję coś, co rzeczywiście istnieje, to muszę wiedzieć, jak to wygląda. Na przykład w „Śmierci kolekcjonera” opisywałam historyczne papiery wartościowe. I ktoś musiał mi te papiery opisać, powiedzieć, jak wyglądają, by potem wiarygodnie przedstawić je w książce i w tym pomagała mi siostra. Musiałam to jeszcze przetworzyć w wyobraźni i w atrakcyjnej formie przedstawić w powieści. Jeśli chodzi o inne rzeczy, których nie doświadczyłam, czy nie zobaczyłam, to zawsze dobrą alternatywą jest wyobraźnia.
      
       - Czujesz się pisarką z prawdziwego zdarzenia?
       - Teraz tak.
      
       - Trochę to trwało?
       - Po pierwszej książce nie mówiłam o sobie jeszcze pisarka, a raczej autorka książki. Jednak z czasem, gdy zaczęłam mieć coraz więcej czytelników, poczułam, że jestem pisarką, a najbardziej poczułam to po „Śmierci kolekcjonera”, bo jest to kryminał elbląski i w Elblągu ta książka jest znana. Ludzie zaczepiają mnie na ulicy i mówią, że czekają na kolejną powieść. Jest to wtedy dla mnie jako pisarza największa radość.
      
       - Ten zawód wymaga cierpliwości. To mrówcza praca. Wydanie książki to bardzo długi proces?
       - Zgadza się. Najpierw pisze się książkę. Trwa to kilka a nawet kilkanaście miesięcy, pisze się ją codziennie po kilka godzin. Do napisania książki trzeba się też przygotować, zebrać materiał, trzeba wiedzieć, o czym się będzie pisało, trzeba dotrzeć do źródeł i sobie je przyswoić. Potem jest praca nad książką. Jak już skończę pisać książkę, nie wysyłam jej od razu do wydawców, tylko daję ją do przeczytania moim recenzentom. Oni czytają ją wtedy krytycznie i wyłapują wszystkie błędy. Zastanawiają się, co można jeszcze poprawić, by książka była lepsza. Mają na to dwa miesiące. Przez ten czas nabieram dystansu do mojej powieści i do niej nie zaglądam, potem wysłuchuję uwag recenzentów. Następnie sama czytam swoją książkę i poprawiam ją, uwzględniając krytyczne uwagi moich recenzentów. I dopiero wtedy wysyłam ją do wydawnictwa i czekam na odpowiedź. I tutaj trzeba wykazać najwięcej cierpliwości, bo praca pisarza polega na czekaniu (śmiech). Najkrócej na pozytywną odpowiedź od wydawcy czekałam osiem dni, najdłużej siedem miesięcy.
      
       - Na którą czekałaś najdłużej?
       - Na tę, która zostanie teraz wydana.
      
       - Czyli wiemy już, że będzie kolejna książka.
       - Będzie, ale niestety nic jeszcze na jej temat nie mogę powiedzieć. Nie wiem, kiedy zostanie wydana, na razie czekam na sygnał od wydawnictwa.
      
       - A dlaczego upodobałaś sobie właśnie kryminał?
       - Ponieważ bardzo cenię w powieści fabułę. To ona trzyma czytelnika w napięciu, sprawia, że przewraca kolejne kartki, by poznać, co będzie dalej. A gdy czytelnikowi da się jakąś zagadkę, tajemnicę, to będzie czekał na jej rozwiązanie. To fabuła trzyma czytelnika przy książce, a nie ma lepszej fabuły niż zagadka kryminalna.
      
       - A którą swoją książkę lubisz najbardziej?

       - „Śmierć kolekcjonera”, ponieważ jest lepsza od tych trzech pierwszych, jest najlepiej napisana. Uważam, że bardzo dużo się przy niej nauczyłam, wyrobiłam swoje pisarskie rzemiosło.
      
       - A którą pisało Ci się najlepiej?
       - Trudno powiedzieć. Pierwsza powieść była napisana spontanicznie, bez większych poprawek, napisałam ją i wysłałam do wydawnictwa. Dziś wiem, że tę pierwszą książkę napisałabym zupełnie inaczej. A największym wyzwaniem była dla mnie „Śmierć kolekcjonera”, bo jest to kryminał elbląski. Chciałam sprostać oczekiwaniom moich czytelników, którzy na tę powieść czekali.
      
       - Będzie druga część „Śmierci kolekcjonera”?

       - Właśnie jestem w trakcie jej pisania. I mam już nawet podpisaną umowę na trzecią część. Mam więc pracę na najbliższe dwa lata.
      
rozmawiała Dominika Kiejdo

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
  • Smierc kolekcjonera ksiazka super ale zabraklo pomyslu. Koniec bardzo bardzo slaby i w ten sposob sie odroznia pisarzy wyzszej klasy od przecietnych gminnych wieszczy
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    3
    9
    Wujek heniek(2017-02-26)
  • polecam pozytywna osoba, super książki!
  • Też próbowałem pisać, ale nikt wydac nie cbciał. Najwidoczniej się nie nadaję. Ale cóż w ME mieli dla mnie miejsce i teraz sprzedaję pralki. Ale cóż. .. Nie jest w cale źle
  • Ja przeczytałem "Smierć kolekcjonera" i naprawdę mi się spodobała, dzięki temu sięgnąłem po pozostałe książki pani Agnieszki, bardzo mi się podobał "Pałac tajemnic", niezła intryga też była w "Urlop nad morzem", choć zakończenie mogłoby być lepsze. Cieszę się że będą następne książki, mam nadzieję że utrzyma się ich poziom.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    1
    0
    BonBonifacy(2017-03-01)
  • szacun!
Reklama