Na początku stycznia pisaliśmy o trudnej sytuacji dwóch rodzin mieszkających w bloku przy ulicy Agrykola, które na skutek remontu łazienki jednego z najemców odcięte zostały od wentylacji - patrz Jak w puszce . Dziś dalszy ciąg tej historii, nie całkiem optymistyczny.
- Remont był i owszem, ale zmiana jest na gorsze - mówi jeden z rozżalonych mieszkańców. Zamiast zatkanej wentylacji musi radzić sobie teraz z wadliwie działającą wentylacją, która sprawuje się jeszcze gorzej niż przedtem. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że „przywrócony” pion wentylacyjny kończy się na strychu skąd, wwiewane jest zimne powietrze do wnętrza domu, a o prawidłowej cyrkulacji czy ciągu w piecu nie ma już mowy.
Mieszkańcy, broniąc się przed zimnem, zaślepili więc znów kratki wentylacyjne i walczą z dymem, który czasem cofa się do mieszkania przez pion kuchenny. Jeden z mieszkańców, który w listopadzie miał zawał serca mówi, że nie ma już więcej siły, żeby dalej walczyć o polepszenie warunków, w jakich jest zmuszony żyć. Przebywający na urlopie chorobowym nie spodziewa się też gwiazdki z nieba, a prosi jedynie o przywrócenie wentylacji, która zapewni mieszkańcom elementarne poczucie bezpieczeństwa.
Po wyjaśnienia udaliśmy się do dyrektora z ZBK, od którego dowiedzieliśmy się, że na jutro ustalony jest termin dobudowy komina wentylacyjnego, a opóźnienia spowodowane były zalegającym na dachu śniegiem.