Uśmiechnięte i zadowolone z życia seniorki w szampańskich humorach to obraz rodem z filmu science fiction lub reklamy leku. W jednej z elbląskich kawiarni odbyło się spotkanie w ramach akcji „kawa za złotówkę”, na którym członkinie Klubu Seniora na chwilę zapomniały o szarej rzeczywistości.
Seniorki:
- Raz się człowiek wyrwie w życiu. Takich inicjatyw powinno być więcej.
- Złotówka to majątek, bo przeliczamy to na chleb czy mleko.
W dyskusji na łamach PortElu pojawiły się głosy, że to uwłaszczające godności starszych ludzi. Co Panie sądzą na ten temat?
- To nieprawda! Wypracowałam sobie emeryturę, która jest znikoma, a spotkania tego typu zmotywują do wyjścia z domu. Poza tym teraz pomagamy naszym bezrobotnym wnukom i najbliższym. Dlatego nie mamy pieniędzy na rozrywki.
- Jakie tu upokorzenie? Kiedy podczas spotkania rozmawiamy, jak pomóc tym, którzy tego potrzebują.
- Każdy człowiek naszego klubu to odrębna historia i dlatego klub seniora nie jest hermetycznie zamknięty. Jesteśmy otwarci na młodzież i dzieci. Opiekujemy się dziećmi z Domu Dziecka.
- A oni nam zazdroszczą!
- Życie zaczyna się po 50-tce!
- My emeryci i renciści chcemy, żebyście nie uważali tego za poniżające ani żenujące. Możemy tylko podziękować.
- Chylę czoła przed ludźmi, którzy dali nam możliwość wyjścia z naszych „M”, na zewnątrz. Spotkanie, a właściwie przeżywanie wspólnego spotkania w kulturalnym towarzystwie i ekskluzywnym lokalu, bardzo dużo dla nas znaczy - mówi Helena Hałun, przewodnicząca Integracyjnego Klubu Seniora przy Spółdzielni Mieszkaniowej „Sielanka”.
Jak przywitano Panie w Kawiarni „Cafe da Vinci” ?
- Szef lokalu powitał nas bardzo serdecznie, rzekłabym, z gorącym i otwartym sercem - mówi Helena Hałun.
- Myślę, że po akcji będziemy powracać do tego lokalu, bo tu jest klimat. Zwłaszcza po takim gorącym przyjęciu szefa „Cafe da Vinci” i obietnicy, że następnym razem będą atrakcje w postaci szachów i innych gier.
- Pierwszy raz w życiu piliśmy taką pyszną kawę w lokalu o tak pięknym wystroju. Nie miałyśmy wcześniej możliwości wyjść, bo rodzina, dzieci, praca...
- Ostatni raz w lokalu byłam 30 lat temu, co może wywołać zdziwienie młodych ludzi, ale w naszym środowisku to normalność.