Trwa konflikt pomiędzy środowiskiem lekarskim a Ministerstwem Zdrowia. Lekarze uważają, że są od leczenia, a nie od spraw administracyjnych, za które odpowiedzialni są urzędnicy. Dlatego walcząc o zmianę niekorzystnych dla nich przepisów, od 1 lipca medycy zapowiadają akcję protestacyjną. Leki będą przepisywać na specjalnych receptach, za które zapłacimy bez żadnej refundacji. Tylko, czy protesty zawsze muszą uderzać w pacjentów?
Spotkanie z ministrem zakończyło się fiaskiem
Wczoraj (20 czerwca) odbyło się spotkanie środowisk lekarskich z Ministrem Zdrowia Bartoszem Arłukowiczem. Wprawdzie Minister zapowiedział, że po powołaniu nowego szefa NFZ, które powinno nastąpić w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch, rozpocznie się bezzwłocznie seria konsultacji z odpowiednimi środowiskami, w celu systemowej poprawy pakietu ustaw. Jednak to nie przekonało lekarzy, gdyż według Ministra w okresie przejściowym nie ma możliwości dokonania żadnych zmian prawnych, ani też zawieszenia podpisywania umów.
Cierpliwość się wyczerpała
Minister Arłukowicz zaapelował do środowiska lekarskiego o cierpliwość, ale w odpowiedzi dr Jacek Kozakiewicz, przewodniczący zespołu ds. współpracy z Ministerstwem Zdrowia w zakresie opracowania niezbędnych zmian ustawy refundacyjnej i innych aktów prawnych NRL, przypomniał, że nie zostały zrealizowane żadne z ustaleń dokonanych podczas negocjacji 4 stycznia tj. niedokonano definicji nieudokumentowanych względów medycznych oraz nadal brak możliwości odwołania od decyzji kontrolnych.
Aptekarze w potrzasku
Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, Grzegorz Kucharewicz oświadczył, że w związku z tym, że Minister Zdrowia widzi potrzebę złagodzenia kar dla lekarzy, środowisko aptekarskie będzie oczekiwać takiego samego potraktowania. Na pytanie jak mają postępować apteki po 1 lipca, w sytuacji gdy będą miały do czynienia z różnego rodzajami recept, Minister Arłukowicz odpowiedział, że apteki będą mogły realizować tylko te recepty, które zostały wystawione zgodnie z obowiązującym prawem.
Tymczasem… lekarze wydrukowali specjalne recepty
Do zapowiadanego od 1 lipca protestu lekarze przygotowali się bardzo dobrze. Wydrukowano już 3 miliony recept, na których lekarze będą wypisywać medykamenty. Znajduje się na nich tylko imię i nazwisko pacjenta oraz oddział NFZ, gdyż w taki sposób wystawiona recepta w pełni chroni lekarza przed karami. Dla pacjenta oznacza to jednak płatność na 100 procent, czyli bez żadnej refundacji. Tym razem do protestu mają przyłączyć się również lekarze.
Dlaczego będą protestować
Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy jest kilka spraw dotyczących wypisywania leków refundowanych, przeciwko którym lekarze szczególnie protestują i na które nie mogą się zgodzić. Większość z nich pojawiła się w tym roku, po wejściu w życie ustawy o refundacji leków oraz nowego rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie recept lekarskich. Medycy nie chcą zgodzić się na:
1. Obowiązek weryfikowania przez lekarza (i zaznaczania tego na recepcie) – czy pacjent ma prawo do refundacji, czyli czy jest ubezpieczony w NFZ lub ma prawo z innych tytułów.
2. Obowiązek weryfikowania przez lekarza (i zaznaczania tego na recepcie) czy pacjent ma jakieś dodatkowe przywileje w zakresie refundacji leków (np. jest rodziną osoby represjonowanej lub zasłużonym honorowym dawcą krwi itp.)
3. Obowiązek wpisywania na recepcie odpłatności 100 procent jeżeli dany preparat handlowy leku jest poza zakresem wskazań zarejestrowanych przez danego producenta.
4. Obowiązek wskazywania na recepcie stopnia refundacji, jeżeli lek jest refundowany w kilku stopniach (np. ryczałt w jednej chorobie, 30 proc. w innej chorobie, 50 proc. w jeszcze innej itp.)
5. Kary „zwrotu nienależnej refundacji” oraz kary umowne o charakterze kar administracyjnych za najdrobniejsze uchybienia przy wypisywaniu recept (np. błąd w numerze PESEL) lub „niewłaściwe obchodzenie się z receptami” – dla lekarzy prywatnie praktykujących, którzy chcą wypisywać pacjentom ubezpieczonym recepty refundowane.
6. Kary jak wyżej dla tzw. świadczeniodawców czyli podmiotów, które mają podpisane z NFZ umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych (leczenie chorych) i w ramach tej umowy lekarze wypisują recepty na leki refundowane. W przypadku, gdy NFZ nałoży taką karę na świadczeniodawcę – on przenosi ją na zasadzie regresu na lekarza pracownika lub „kontraktowca” (źródło postulatów: OZZL).
Dlatego od 1 lipca lekarze zapowiadają rozpoczęcie akcji protestacyjnej rekomendowanej przez: Naczelną Radę Lekarską, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Porozumienie Zielonogórskie, Polską Federację Pracodawców Ochrony Zdrowia oraz Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków.
Co mają zrobić pacjenci?
Lekarze, którzy zamierzają protestować (czyli według Ministerstwa Zdrowia ok. 50 proc.) w zapowiedziany sposób apelują, aby pacjenci zrobili zapasy leków. Tylko jak to zrobić, skoro na wypisanie recepty też trzeba czekać? Pacjenci w przychodniach się skarżą, ale czekają, choć ich cierpliwość też już jest na wyczerpaniu. Czy ktoś w ogóle o nich pomyślał?
Wczoraj (20 czerwca) odbyło się spotkanie środowisk lekarskich z Ministrem Zdrowia Bartoszem Arłukowiczem. Wprawdzie Minister zapowiedział, że po powołaniu nowego szefa NFZ, które powinno nastąpić w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch, rozpocznie się bezzwłocznie seria konsultacji z odpowiednimi środowiskami, w celu systemowej poprawy pakietu ustaw. Jednak to nie przekonało lekarzy, gdyż według Ministra w okresie przejściowym nie ma możliwości dokonania żadnych zmian prawnych, ani też zawieszenia podpisywania umów.
Cierpliwość się wyczerpała
Minister Arłukowicz zaapelował do środowiska lekarskiego o cierpliwość, ale w odpowiedzi dr Jacek Kozakiewicz, przewodniczący zespołu ds. współpracy z Ministerstwem Zdrowia w zakresie opracowania niezbędnych zmian ustawy refundacyjnej i innych aktów prawnych NRL, przypomniał, że nie zostały zrealizowane żadne z ustaleń dokonanych podczas negocjacji 4 stycznia tj. niedokonano definicji nieudokumentowanych względów medycznych oraz nadal brak możliwości odwołania od decyzji kontrolnych.
Aptekarze w potrzasku
Prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, Grzegorz Kucharewicz oświadczył, że w związku z tym, że Minister Zdrowia widzi potrzebę złagodzenia kar dla lekarzy, środowisko aptekarskie będzie oczekiwać takiego samego potraktowania. Na pytanie jak mają postępować apteki po 1 lipca, w sytuacji gdy będą miały do czynienia z różnego rodzajami recept, Minister Arłukowicz odpowiedział, że apteki będą mogły realizować tylko te recepty, które zostały wystawione zgodnie z obowiązującym prawem.
Tymczasem… lekarze wydrukowali specjalne recepty
Do zapowiadanego od 1 lipca protestu lekarze przygotowali się bardzo dobrze. Wydrukowano już 3 miliony recept, na których lekarze będą wypisywać medykamenty. Znajduje się na nich tylko imię i nazwisko pacjenta oraz oddział NFZ, gdyż w taki sposób wystawiona recepta w pełni chroni lekarza przed karami. Dla pacjenta oznacza to jednak płatność na 100 procent, czyli bez żadnej refundacji. Tym razem do protestu mają przyłączyć się również lekarze.
Dlaczego będą protestować
Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy jest kilka spraw dotyczących wypisywania leków refundowanych, przeciwko którym lekarze szczególnie protestują i na które nie mogą się zgodzić. Większość z nich pojawiła się w tym roku, po wejściu w życie ustawy o refundacji leków oraz nowego rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie recept lekarskich. Medycy nie chcą zgodzić się na:
1. Obowiązek weryfikowania przez lekarza (i zaznaczania tego na recepcie) – czy pacjent ma prawo do refundacji, czyli czy jest ubezpieczony w NFZ lub ma prawo z innych tytułów.
2. Obowiązek weryfikowania przez lekarza (i zaznaczania tego na recepcie) czy pacjent ma jakieś dodatkowe przywileje w zakresie refundacji leków (np. jest rodziną osoby represjonowanej lub zasłużonym honorowym dawcą krwi itp.)
3. Obowiązek wpisywania na recepcie odpłatności 100 procent jeżeli dany preparat handlowy leku jest poza zakresem wskazań zarejestrowanych przez danego producenta.
4. Obowiązek wskazywania na recepcie stopnia refundacji, jeżeli lek jest refundowany w kilku stopniach (np. ryczałt w jednej chorobie, 30 proc. w innej chorobie, 50 proc. w jeszcze innej itp.)
5. Kary „zwrotu nienależnej refundacji” oraz kary umowne o charakterze kar administracyjnych za najdrobniejsze uchybienia przy wypisywaniu recept (np. błąd w numerze PESEL) lub „niewłaściwe obchodzenie się z receptami” – dla lekarzy prywatnie praktykujących, którzy chcą wypisywać pacjentom ubezpieczonym recepty refundowane.
6. Kary jak wyżej dla tzw. świadczeniodawców czyli podmiotów, które mają podpisane z NFZ umowy o udzielanie świadczeń zdrowotnych (leczenie chorych) i w ramach tej umowy lekarze wypisują recepty na leki refundowane. W przypadku, gdy NFZ nałoży taką karę na świadczeniodawcę – on przenosi ją na zasadzie regresu na lekarza pracownika lub „kontraktowca” (źródło postulatów: OZZL).
Dlatego od 1 lipca lekarze zapowiadają rozpoczęcie akcji protestacyjnej rekomendowanej przez: Naczelną Radę Lekarską, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy, Porozumienie Zielonogórskie, Polską Federację Pracodawców Ochrony Zdrowia oraz Stowarzyszenie Lekarzy Praktyków.
Co mają zrobić pacjenci?
Lekarze, którzy zamierzają protestować (czyli według Ministerstwa Zdrowia ok. 50 proc.) w zapowiedziany sposób apelują, aby pacjenci zrobili zapasy leków. Tylko jak to zrobić, skoro na wypisanie recepty też trzeba czekać? Pacjenci w przychodniach się skarżą, ale czekają, choć ich cierpliwość też już jest na wyczerpaniu. Czy ktoś w ogóle o nich pomyślał?
mk