UWAGA!

Szach - mat! (Młodzi zdolni, odc. 42)

 Elbląg, Lidka Czarnecka nad szachownicą spędziła pół życia
Lidka Czarnecka nad szachownicą spędziła pół życia (fot. Anna Dembińska)

Pół życia spędziła nad szachownicą. W przyszłości chciałaby zostać prezesem banku z tytułem mistrza świata. 12-letnia Lidia Czarnecka opowiada o „królewskiej grze”, która stała się jej pasją.

Anna Kaniewska: - Jak to się stało, że w twoim życiu pojawiły się szachy?
       Lidia Czarnecka: - Gdy byłam w przedszkolu, pan Marek Szulc nauczył mnie grać w szachy. Potem okazało się, że mój tata również lubi ten sport i trochę mnie poduczył. Następnie zaczęłam chodzić na zajęcia dla młodych szachistów. Dziś jestem zawodniczką niezrzeszoną, reprezentującą Szkołę Podstawową nr 15 w Elblągu.
      
       - Kiedy pojechałaś na swój pierwszy turniej?
       - Na mój pierwszy turniej pojechałam po roku trenowania. Były to wojewódzkie Mistrzostwa Przedszkolaków w Działdowie w 2011 roku. Zajęłam wtedy pierwsze miejsce. W tej chwili jestem pięciokrotną mistrzynią województwa.
      
       - Grasz w szachy od 6 lat, masz ogromne osiągnięcia na swoich koncie. Opowiedz o nagrodach, które są dla ciebie najważniejsze.
       - Moim zdaniem najważniejszym sukcesem były dla mnie mistrzostwa Europy w szachach szybkich i błyskawicznych w 2014 roku. Grałam z dorosłymi osobami. Było tam ok. 20 arcymistrzów szachowych. Zajęłam na tych mistrzostwach dwa pierwsze miejsca w swojej kategorii wiekowej. W tym samym roku w Durbanie w RPA na mistrzostwach świata zdobyłam 23. miejsce w szachach klasycznych. Była to dla mnie duża radość, bo na poprzednich MŚ mój wynik był nieco słabszy. Mistrzostwa świata w 2013 roku odbyły się w Al Ain w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wtedy w szachach klasycznych zajęłam 71. miejsce. Oczywiście, wygrałam wiele mniejszych turniejów. Na początku maja zdobyłam 10. miejsce na Mistrzostwach Polski Juniorów Młodszych do lat 12.
      
       - I będziesz w tym roku reprezentować Polskę w Mistrzostwach Europy Juniorów w Pradze. Stresujesz się?
       - Wiem, że nie mogę się stresować, bo wtedy będą mi się trzęsły ręce (śmiech). Chcę zachować zimną krew. Poza tym zakwalifikowałam się, ale nie wiem, czy pojadę. Żeby pojechać do Pragi, musimy uzbierać pieniądze.
      
       - A jak ze szkołą? Masz dobre stopnie?
       - Niestety, trochę tracę. Jednak zawsze miałam bardzo wysoką średnią. Teraz moja średnia ocen to 5.5 (śmiech). Nauczyciele są dumni, że potrafię pogodzić naukę ze sportem. Najlepiej radzę sobie z matematyką. Za dobre wyniki w nauce oraz sukcesy sportowe od 3 lat dostaję stypendium „Agrafka”.
      
       - Ile godzin dziennie trenujesz?

       - Trzy godziny. Poza tym jeszcze spotykam się z panem Mariuszem Ściwiarskim, moim trenerem i omawiamy moje błędy, strategie, atak. Pracuję również na komputerze, używając specjalnego programu. Dostaję od trenera dany układ bierek na szachownicy i muszę znaleźć w nich najlepszy ruch bądź kombinację. Dwa lata temu dostałam propozycję przystąpienia do klubu Victoria Kielce. Był to dla mnie ogromny awans, jednak przeszkodziła mi odległość. Dojazd zająłby mi półtora dnia i to odbiłoby się na mojej edukacji. Nauka musi iść w parze ze sportem.
      
       - Masz jakieś inne zainteresowania oprócz szachów?

       - Bardzo lubię biegać i wiele razy byłam pierwsza na mecie (śmiech).
      
       - Jakie marzenia ma 12-latka?
       - W przyszłości chciałabym być prezesem banku (śmiech). Chciałabym również zostać mistrzem świata. Marzę również o tym, aby szachy stały się dyscypliną olimpijską. Ludzie nie szanują szachów, bo uważają, że to zwyczajne poruszanie bierkami. Natomiast sądzą, że piłka nożna czy siatkowa to prawdziwy sport. A tego nie można ze sobą porównywać! Szachy to sport umysłowy, który jest naprawdę trudny. Ja jestem tak przyzwyczajona do szachów, że nie potrafię sobie wyobrazić, że nie gram.
      
       - Mówisz, że ludzie nie szanują szachów, a przecież to także sport. Wielu sportowców opowiada, że dyscyplina, którą uprawiają zmieniła ich charakter. Czy tak było również w twoim przypadku?
       - Szachy mnie uspokoiły. Kiedyś nie potrafiłam usiedzieć w miejscu, a teraz żeby rozegrać daną partię muszę się wyciszyć. Dziś jestem dumna z siebie. Uważam, że każdy powinien mieć swoją pasję. Cieszę się, że moi rodzice mnie wspierają. Jednak ja nie gram dla innych, gram dla siebie. Podobnie jest z nauką. Uczę się i zdobywam dobre stopnie dla siebie, bo wiem, że to zaprocentuje w przyszłości. Czasem moje wyniki w szachach są naprawdę dobre, a czasem gorsze. To nie jest najważniejsze. Istotne jest to, że ciągle pracuję na swój sukces.
      
       Robert Czarnecki (ojciec Lidii): - Warto pomagać dzieciom, które są utalentowane. Jeśli ktoś nie ma środków finansowych, może pomóc dobrym słowem. To też jest ważne! Również dla rodziców. W Elblągu ludzie kochają sport. Lidia stała się na tym obszarze rozpoznawalną zawodniczką. Razem z żoną ponosimy koszty wyjazdów ogólnopolskich. Problemy finansowe pojawiają się, gdy trzeba znaleźć fundusze na wyjazdy zagraniczne. Trudno jest wytłumaczyć dziecku, że nie może zrealizować swoich marzeń, bo nie mamy na to pieniędzy. Szczególnie trudno, gdy widzi się, jak ona pracuje. Lidka jest tytanem pracy!
      
       Znasz młodych zdolnych elblążan? A może to właśnie Ty nim jesteś? Napisz do nas! 
      
rozmawiała Anna Kaniewska

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama