Nikt nie jest i nie był zdziwiony wylaniem Kumieli wskutek intensywnych opadów deszczu, jakie nawiedziły nas 18 września. Ta niepozorna rzeczka w ciągu kilkudziesięciu lat nieraz pokazała swoją siłę. Nic nie nauczyliśmy się z poprzednich doświadczeń, czego wynikiem było m.in. zbyt późno wydane zarządzenie o ogłoszeniu pogotowia przeciwpowodziowego.
Już wcześnie rano, 18 września, było widać, ile wody schodzi z Bażantarni, szczególnie przy wodospadzie i w samym parku Dolinka. Można było już być przygotowanym do stawiania zapór czy rękawów. Oczywiście nikt nie ma żadnych pretensji do strażaków, ale do włodarzy miasta. Rozumiem, że uratowanie szpitala na ulicy Jaszczurczego i stacji Statoil przed zalaniem to priorytet, ale ile razy mieszkańcy al.Grunwaldzkiej i ul. Zw. Jaszczurczego mają być zalewani? Mieszkańcy nie chcą pomocy po, ale przed powodzią. Dlaczego wcześniej elbląskie wodociągi nie przeprowadzały czyszczenia studzienek, kanałów burzowych i deszczowych, a jeśli takie czynności po wcześniejszych ulewach były, to w jakim zakresie? Gdzie się podziały firmy melioracyjne, które za komuny i jeszcze we wcześniejszych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia dbały o kondycje rowów melioracyjnych i nie tylko? Rowy zarośnięte, a i niektóre zaorane przez rolników dla powiększenia areału.
Panie Prezydencie, Niemcy, budując basen w Elblągu nie mieli na myśli tylko rozrywki, ale miał on też pełnić rolę zbiornika retencyjnego, aby chronić miasto. Widocznie w tamtych czasach decyzje były podejmowane szybciej. I to nie jest żaden mit, jak to Pan Prezydent powiedział. Warto zauważyć, że niektórzy z radnych już od wielu lat zasiadają w Radzie Miasta, a obecny prezydent był wiceprezydentem przez kilkanaście lat i nie zrobili oni nic, aby ustrzec mieszkańców przed ponownym zalaniem. Wyregulowanie odcinka Kumieli nie uchroniło miasta przed powodzią. Widocznie nasi włodarze mają złych doradców z zakresu hydrologii. Może wystarczyłoby zażądać raz w roku od odpowiednich instytucji protokołów z przeglądu studzienek, kanałów burzowych itp.? Tu jako przykład można podać przegląd znaków drogowych, usytuowania przejść dla pieszych i ścieżek rowerowych, który ma wykonać specjalnie powołana komisja przez Pana Prezydenta Wróblewskiego. Tylko, że ta komisja powstała po opublikowaniu elbląskich bubli w jednym z portali internetowych. Lepiej późno niż wcale. Panowie Prezydenci, spotkania z mieszkańcami, to taka sztuczka wyborcza poprzednich i obecnych władz. Nic z tego nie wynika. Dobra rada, trzeba urzędników grupami fizycznie wysłać w teren, nie na salę szkolną, tylko w teren.
Wycena strat popowodziowych wyniosła 14 mln zł. Przyjrzyjmy się tej niby wycenie: trzy kładki (w tym dwie drewniane) wyceniono na milion złotych, a niektóre obiekty dziwnym trafem są na tej liście. Mając na uwadze wcześniejsze cofki i wylania Kumieli, zadajmy sobie pytanie, ile można by było zrobić za te czternaście milionów?
Panie Prezydencie, Niemcy, budując basen w Elblągu nie mieli na myśli tylko rozrywki, ale miał on też pełnić rolę zbiornika retencyjnego, aby chronić miasto. Widocznie w tamtych czasach decyzje były podejmowane szybciej. I to nie jest żaden mit, jak to Pan Prezydent powiedział. Warto zauważyć, że niektórzy z radnych już od wielu lat zasiadają w Radzie Miasta, a obecny prezydent był wiceprezydentem przez kilkanaście lat i nie zrobili oni nic, aby ustrzec mieszkańców przed ponownym zalaniem. Wyregulowanie odcinka Kumieli nie uchroniło miasta przed powodzią. Widocznie nasi włodarze mają złych doradców z zakresu hydrologii. Może wystarczyłoby zażądać raz w roku od odpowiednich instytucji protokołów z przeglądu studzienek, kanałów burzowych itp.? Tu jako przykład można podać przegląd znaków drogowych, usytuowania przejść dla pieszych i ścieżek rowerowych, który ma wykonać specjalnie powołana komisja przez Pana Prezydenta Wróblewskiego. Tylko, że ta komisja powstała po opublikowaniu elbląskich bubli w jednym z portali internetowych. Lepiej późno niż wcale. Panowie Prezydenci, spotkania z mieszkańcami, to taka sztuczka wyborcza poprzednich i obecnych władz. Nic z tego nie wynika. Dobra rada, trzeba urzędników grupami fizycznie wysłać w teren, nie na salę szkolną, tylko w teren.
Wycena strat popowodziowych wyniosła 14 mln zł. Przyjrzyjmy się tej niby wycenie: trzy kładki (w tym dwie drewniane) wyceniono na milion złotych, a niektóre obiekty dziwnym trafem są na tej liście. Mając na uwadze wcześniejsze cofki i wylania Kumieli, zadajmy sobie pytanie, ile można by było zrobić za te czternaście milionów?