UWAGA!

Z rodziną przez świat

 Elbląg, Grzegorz, Igor oraz Sylwia, w tle amerykański Wielki Kanion w stanie Arizona
Grzegorz, Igor oraz Sylwia, w tle amerykański Wielki Kanion w stanie Arizona (fot. arch. prywatne)

Uważają, że z podróżami wiele rzeczy da się pogodzić: pracę, życie rodzinne, wychowywanie dziecka. Nauczyły ich one tego, że tak naprawdę najważniejsza jest decyzja, a resztę można poukładać. O tym, z czego da się zrezygnować, żeby koszty były mniejsze, czym jest pet-sit i jak pasja może stać się sposobem na życie opowiada Sylwia Kołpuć, która wraz z mężem Grzegorzem i synem Igorem podróżuje po różnych zakątkach świata. Swoimi wrażeniami dzielą się na prowadzonym przez siebie blogu. 

Ona, jak sama o sobie napisała, jest "wychowanką branży finansowej". On to programista. Małżeństwem są od siedmiu lat, pięć lat temu urodził się ich syn. Sylwia jest elblążanką, Grzegorz pochodzi z Węziny, miejscowości położonej kilka kilometrów od Jeziora Druzno. Poznali się w Elblągu, w II Liceum Ogólnokształcącym. 
       - Teraz mieszkamy w Gdyni, gdzie urodził się Igorek, ale w Elblągu mamy rodzinę. Igor u jednych dziadków ma domek na drzewie, a u drugich spore podwórko do grania w piłkę z ciociami i wujkami oraz ogród warzywny, w którym tylko jemu i jego kuzynowi Arturowi wolno wszystko zrywać. A legendę o elbląskim Piekarczyku opowiadaliśmy sobie w namiocie rozstawionym nad Wielkim Kanionem w Arizonie. Igor bardzo lubi słuchać tej opowieści - mówi Sylwia. 
       Intensywniej podróżować zaczęli w momencie, gdy urodził się ich syn. Po drodze pojawił się pomysł na bloga, którego nazwali Tu i Wszędzie, prowadzą również vloga o tym samym tytule. To tam pokazują nie tylko miejsca, w których byli, ale i dzielą się praktycznymi wskazówkami oraz ciekawostkami (zobacz zdjęcia z ich podróży). 
      
       - Na swoim blogu napisaliście: "Właściwie to przed pojawieniem się Igorka nie podróżowaliśmy zbyt wiele. Dlatego po prostu uczymy się tego razem". Wygląda więc na to, że do tematu nie podeszliście stereotypowo: najpierw podróże, potem dzieci. Czy taką decyzję - o tym, żeby podróżować z maluchem, nawet w dalsze rejony świata - trudno było podjąć? Co byście poradzili tym, którzy chcieliby, ale boją się?

       - Sylwia Kołpuć: W naszym przypadku tak po prostu wyszło. Nigdy nie zastanawialiśmy się nad tym specjalnie. Najpierw pojawił się Igor, co było dla nas wielkim szczęściem, a chęć podróżowania pojawiła się później. Tak jak i możliwości. Na pewno podróżowanie z dzieckiem wiąże się z wieloma obawami. Każdy rodzic wie, że samo wychowywanie jest nimi obarczone, a kiedy do tego trzeba zorganizować wyjazd te zmartwienia się mnożą. Dla mnie takim symbolem jest ilość bagażu, jaką zabiera ze sobą rodzina z dziećmi w stosunku do bagażu osób podróżujących bez dzieci. Mniej więcej o tyle więcej rodzice zabierają ze sobą zmartwień. Klimat, szczepienia, jedzenie. Jednak z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że to właśnie decyzja jest najtrudniejsza. W praktyce wszystko okazuje się łatwiejsze, a większość obaw się nie sprawdza. Więc nasza rada jest taka, żeby nie martwić się za dużo i po prostu spróbować. Będzie fajnie. Mamy na to dowody.
      
       - Napisaliście również, że da się połączyć życie rodzinne, pracę, wychowanie dziecka, ale... z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować. Jakich? Na jakie trudy należy się przygotować?
       - Gdy nasze podróże ograniczały się do wypełnienia 20 dni urlopowych wczasami nad morzem czy wycieczką w góry schemat był prosty: oszczędzamy przez jakiś czas aby móc trochę "zaszaleć" podczas urlopu. Gdy zamarzyły nam się wielomiesięczne wyjazdy - stało się to zarówno finansowym, jak i logistycznym wyzwaniem. Jak bardzo budżetowo by do tego nie podejść, spędzenie kilku miesięcy za granicą to spory wydatek - zwłaszcza z dzieckiem. Musieliśmy coraz bardziej optymalizować koszty i rezygnować z wydatków. Wygodne łóżko w hotelu może zastąpić namiot, a obiady w restauracjach posiłki przygotowane na małym palniku turystycznym. Ponadto w jedną walizkę nie zmieści się zbyt wiele. O ile to nie problem przy tygodniowej wycieczce, to przy trzymiesięcznej wyprawie myśl o pozostawieniu starannie kolekcjonowanych książek, ubrań, gier czy zabawek wprawiało nas w drobne zakłopotanie. Po pewnym czasie dotarło do nas, że choć nasz dobytek mieści się w jednej walizce to niczego nam nie brakuje. Zarówno my, jak i Igor zaczęliśmy cieszyć się bardziej z tego co mamy.
      
       - Byliście m.in. w Stanach Zjednoczonych, we Włoszech, w Szwajcarii, w Czechach. Co w tych krajach was zaskoczyło, co zrobiło największe wrażenie? A co podobało się waszemu synkowi - Igorowi?
       - W Stanach zakochaliśmy się w naturze. Jest bardzo różnorodna: góry, kaniony, pustynie, lasy. A przy tym bardzo dostępna. Jednego dnia można dostać się na krawędź kanionu albo wybrać się na krótki szlak w górach. Kempingi są niemal wszędzie i to w pięknych miejscach, w parkach narodowych albo tuż przy oceanie. Kempingi szczególnie przypadły nam do gustu, zwłaszcza Igorowi. Kiedy pytamy go o to, co mu się najbardziej podobało w Stanach to wymienia rzeczy, które robił na kempingach: granie w domino, zabawa w kowbojów, gra w baseball, szukanie kamieni do kolekcji. Kempingi zaskoczyły nas bardzo pozytywnie też jeśli chodzi o warunki. Chociaż rzeczywiście jest na nich dużo do zrobienia, to wszystko okazało się łatwiejsze niż myśleliśmy. Poza tym rozkładanie namiotu czy szukanie gałęzi do ogniska to też świetna zabawa. W Szwajcarii też urzekła nas natura, choć zupełnie inna, ale też łatwo dostępna. Jednego dnia byliśmy w stanie dostać się kolejką na wysokość ponad trzech tys. metrów pod szczyty Alp, zrobić wojnę na śnieżki, pooglądać kozice górskie i wrócić. W Wenecji Igora zdziwiła ilość mostów. A w Czechach popróbowaliśmy pysznego jedzenia. Myślę, że Igor może jeszcze ze swoich podróży polecić Muzeum Historii Naturalnej gdzie można oglądać szkielety dinozaurów. W jednym z takich muzeów  mogliśmy nawet dotknąć prawdziwej kości dinozaura.
      
       - Odbyliście również podróż do Dubaju. Pobyt tam był dość nietypowy, a to za sprawą tzw. pet-sit. Czy moglibyście przybliżyć tę ideę podróżowania? Na czym to polega? I jak się w tym odnaleźliście? Czy będziecie tak podróżować w inne miejsca?
       - Także właściciele psów, kotów oraz innych zwierząt chcą podróżować i odwiedzać swoje rodziny w innych częściach świata. Znalezienie odpowiedniej opieki dla swoich pupili może stanowić spory problem. Pet-sit to niekonwencjonalne rozwiązanie w takiej sytuacji. My opiekujemy się zwierzątkiem a w zamian za to możemy spędzić trochę więcej czasu w ciekawym zakątku świata mając darmowy nocleg. Tak właśnie wyglądała nasza przygoda w Dubaju gdzie opiekowaliśmy się kotką Lucy. Mogliśmy dzięki temu odwiedzić wiele interesujących miejsc w całych Emiratach, a jednocześnie mieć kontakt ze zwierzakiem. Zwłaszcza Igor był zadowolony, spędzając wiele dni na zabawie z Lucy. Byliśmy dumni z tego jak bardzo opiekuńczy był wobec niej. Było to dla nas bardzo interesujące doświadczenie i możliwość poznania ciekawych ludzi, dlatego planujemy to powtórzyć. Już w kwietniu wybieramy się do Chicago, gdzie czekają na nas koty Caramel i Cinamon.

  Elbląg, Igor, w tle Matterhorn, góra z opakowania czekolady Toblerone
Igor, w tle Matterhorn, góra z opakowania czekolady Toblerone (fot. arch. prywatne)


       - Policzmy: wspomniane Chicago w kwietniu, w lipcu wyprawa wybrzeżami pięciu mórz - Czarnego, Egejskiego, Jońskiego, Adriatyckiego, Jońskiego, Adriatyckiego, Bałtyckiego, jesienią - namiot na Kanarach. A oprócz tego 25 urokliwych miejsc w Polsce. Domyślam się, że dni urlopowych może być nieco za mało. Jak zatem organizujecie swoje obowiązki służbowe? Jak podróże łączycie z pracą?
       - Urlop i długie weekendy przestały nam wystarczać kiedy pojawiła się możliwość wyjazdu do Stanów na trzy miesiące. Nie dało się ich "sklecić" z urlopów i długich weekendów. Dla Grześka to był wyjazd służbowy, ja musiałam ze swojej pracy zrezygnować. Kolejne wyjazdy już nie były związane z pracą, więc trzeba było coś wykombinować, bo jak raz spróbowaliśmy dłuższych podróży to wiedzieliśmy, że chcemy więcej. Większość wyjazdów wiązała się z tym, że oboje w tym czasie nie pracowaliśmy. Grzesiek prowadzi swoją działalność, którą na czas wyjazdu przerywał. Teraz pracuje zdalnie a ja prowadzę działalność fotograficzną i bloga, co też można robić w każdym miejscu na świecie gdzie jest internet, dlatego teraz możemy pozwolić sobie na dłuższe wyjazdy.
      
       - Bardzo skrupulatnie opisujecie wasze podróże, od noclegów, przez przydatny sprzęt aż po koszty plus wrażenia. Zapraszacie również do współpracy media, instytucje, oferujecie profesjonalne relacje, sesje, artykuły. Czy docelowo chcielibyście utrzymywać się z prowadzenia bloga?
       - Blog to zdjęcia, teksty i filmy, czyli to czym się zajmuję w swojej działalności. To, co robimy na blogu czyli krótkie filmy, artykuły, zdjęcia wykonuję też dla klientów. Nasze projekty podróżnicze dają ciekawe możliwości przedstawienia produktów w otoczeniu pięknych krajobrazów. Za pośrednictwem bloga możemy również wspierać ciekawe inicjatywy. W trakcie naszej wyprawy wybrzeżami pięciu mórz wspólnie z Biblioteką Gdynia będziemy zachęcać do tego, żeby nie kupować książek na wakacje, a zabierać je z biblioteki. To duża radość, że blog, który powstał z pasji do podróży przechodzi też w tę zawodową sferę życia.
      

notowała Marta Wiloch

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama