Od 1 lipca zasadnicza służba wojskowa będzie o 1/3 krótsza – młodzi mężczyźni będą spędzać w koszarach już nie 12, a 9 miesięcy. Służba trwa coraz krócej, bo zmienia się polskie wojsko.
Na początku jest stres i niepewność, jak będzie wyglądać życie za bramą, później jednak wielu młodych żołnierzy dochodzi do wniosku, że wojsko to niezły pomysł na życie.
- Wiele osób idzie do wojska, bo musi odsłużyć swoje, ja także tak to początkowo traktowałem, ale teraz myślę, że będę chciał zostać w wojsku – wyznaje szeregowy Bartosz Pluciński z Poznania, który od miesiąca służy w 13. Pułku Przeciwlotniczym w Elblągu.
Czy dziewięć miesięcy wystarczy na odpowiednie wyszkolenie żołnierza? Podporucznik Monika Gołębiewska zanim wstąpiła do armii skończyła ochronę wód i rybactwo śródlądowe na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim. Teraz, jako dowódca plutonu w kompanii chemicznej, szkoli najmłodszych poborowych.
Nie ilość, ale jakość
- Dzięki krótszej służbie żołnierze służby zasadniczej mniej czasu spędzą za murami – zauważa ppor. Gołębiewska. - Ja sama jestem bardzo dobrym przykładem, w rok wyszkolono mnie na oficera, więc myślę, że i żołnierza da się wyszkolić w dziewięć miesięcy.
Możliwe jednak, że krótsza służba nie u wszystkich poborowych i ich rodzin wywoła entuzjazm, tym bardziej, że z roku na rok zmniejsza się liczba wcielanych do wojska młodych ludzi. W tym roku „w kamasze” trafi około 36 tysięcy młodych ludzi, podczas gdy pięć lat temu było ich prawie dwa razy więcej.
- Kiedy się nie ma pracy, nawet kilka miesięcy w wojsku to okazja do zdobycia nowych umiejętności - mówi ojciec szeregowego, Roman Pluciński.
Pobory są mniejsze, a zasadnicza służba wojskowa coraz krótsza, bo polska armia staje się armią zawodową. O ile jeszcze cztery lata temu żołnierze zawodowi stanowili niecałe 45 procent wszystkich, to teraz ten wskaźnik sięga 56 procent.
Wojsko się sprawdza
- Docelowo zawodowych ma być 8 na 10 polskich żołnierzy - mówi rzecznik dowódcy 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej w Elblągu, kapitan Zbigniew Tuszyński. - Jesteśmy w Unii Europejskiej i w tej chwili jesteśmy też strategicznym sojusznikiem w NATO i tylko zawodowa armia daje gwarancję, że profesjonalnie przygotowany żołnierz jest w stanie wykonać wszystkie zadania.
Tuszyński dodaje, że powoli polscy żołnierze przechodzą takie szkolenie m.in. w czasie misji stabilizacyjnych, jak te w Afganistanie czy Iraku.
- Nasi żołnierze sprawdzają się tam i nabywają nowe umiejętności na najprawdziwszym z pól walki, bo na wojnie – mówi.
Armia wybiera
Rzecznik dowódcy elbląskiej dywizji dodaje, że swoim żołnierzom zawodowym wojsko daje możliwości rozwoju: podniesienia kwalifikacji, skończenia studiów i awanse. Kandydat musi mieć co najmniej średnie wykształcenie i być sprawny fizycznie. Jak się jednak okazuje, dla wielu są to zbyt wysokie wymagania.
- Nie wiem, czy jest to wina szkoły, czy zbyt małego własnego zaangażowania, na pewno ci młodzi ludzie są słabsi fizycznie – mówi Zbigniew Tuszyński. - Kiedy więc trafiają do wojska, wielu z nich przeżywa katusze, bo nagle okazuje się, że trzeba np. zaliczyć bieg na 3 kilometry czy wykazać się umiejętnością walki wręcz. Z badań socjologicznych wynika również, że większość poborowych posiada wykształcenie podstawowe i zawodowe. Należy jednak mieć nadzieję, że i to się w końcu zmieni, a młodzież zrozumie, że wykształcenie to podstawa.
- Wiele osób idzie do wojska, bo musi odsłużyć swoje, ja także tak to początkowo traktowałem, ale teraz myślę, że będę chciał zostać w wojsku – wyznaje szeregowy Bartosz Pluciński z Poznania, który od miesiąca służy w 13. Pułku Przeciwlotniczym w Elblągu.
Czy dziewięć miesięcy wystarczy na odpowiednie wyszkolenie żołnierza? Podporucznik Monika Gołębiewska zanim wstąpiła do armii skończyła ochronę wód i rybactwo śródlądowe na Uniwersytecie Warmińsko – Mazurskim. Teraz, jako dowódca plutonu w kompanii chemicznej, szkoli najmłodszych poborowych.
Nie ilość, ale jakość
- Dzięki krótszej służbie żołnierze służby zasadniczej mniej czasu spędzą za murami – zauważa ppor. Gołębiewska. - Ja sama jestem bardzo dobrym przykładem, w rok wyszkolono mnie na oficera, więc myślę, że i żołnierza da się wyszkolić w dziewięć miesięcy.
Możliwe jednak, że krótsza służba nie u wszystkich poborowych i ich rodzin wywoła entuzjazm, tym bardziej, że z roku na rok zmniejsza się liczba wcielanych do wojska młodych ludzi. W tym roku „w kamasze” trafi około 36 tysięcy młodych ludzi, podczas gdy pięć lat temu było ich prawie dwa razy więcej.
- Kiedy się nie ma pracy, nawet kilka miesięcy w wojsku to okazja do zdobycia nowych umiejętności - mówi ojciec szeregowego, Roman Pluciński.
Pobory są mniejsze, a zasadnicza służba wojskowa coraz krótsza, bo polska armia staje się armią zawodową. O ile jeszcze cztery lata temu żołnierze zawodowi stanowili niecałe 45 procent wszystkich, to teraz ten wskaźnik sięga 56 procent.
Wojsko się sprawdza
- Docelowo zawodowych ma być 8 na 10 polskich żołnierzy - mówi rzecznik dowódcy 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej w Elblągu, kapitan Zbigniew Tuszyński. - Jesteśmy w Unii Europejskiej i w tej chwili jesteśmy też strategicznym sojusznikiem w NATO i tylko zawodowa armia daje gwarancję, że profesjonalnie przygotowany żołnierz jest w stanie wykonać wszystkie zadania.
Tuszyński dodaje, że powoli polscy żołnierze przechodzą takie szkolenie m.in. w czasie misji stabilizacyjnych, jak te w Afganistanie czy Iraku.
- Nasi żołnierze sprawdzają się tam i nabywają nowe umiejętności na najprawdziwszym z pól walki, bo na wojnie – mówi.
Armia wybiera
Rzecznik dowódcy elbląskiej dywizji dodaje, że swoim żołnierzom zawodowym wojsko daje możliwości rozwoju: podniesienia kwalifikacji, skończenia studiów i awanse. Kandydat musi mieć co najmniej średnie wykształcenie i być sprawny fizycznie. Jak się jednak okazuje, dla wielu są to zbyt wysokie wymagania.
- Nie wiem, czy jest to wina szkoły, czy zbyt małego własnego zaangażowania, na pewno ci młodzi ludzie są słabsi fizycznie – mówi Zbigniew Tuszyński. - Kiedy więc trafiają do wojska, wielu z nich przeżywa katusze, bo nagle okazuje się, że trzeba np. zaliczyć bieg na 3 kilometry czy wykazać się umiejętnością walki wręcz. Z badań socjologicznych wynika również, że większość poborowych posiada wykształcenie podstawowe i zawodowe. Należy jednak mieć nadzieję, że i to się w końcu zmieni, a młodzież zrozumie, że wykształcenie to podstawa.
Joanna Torsh