UWAGA!

Zorro zdemaskowany (Młodzi zdolni, odc. 41)

 Elbląg, Zorro, czyli Dominik, Artur, Mario i Muzyk
Zorro, czyli Dominik, Artur, Mario i Muzyk (fot. Anna Dembińska)

Czterech kolegów, miłość do muzyki i dużo zapału. Co powstanie z takiej mieszanki? Elblążanie: Dominik, Artur, Mario i Muzyk opowiadają o swoim nowym zespole – Zorro. - Teraz bardzo ciężko o oryginalną nazwę dla zespołu. Cokolwiek by człowiek nie wymyślił, po wpisaniu w facebookową wyszukiwarkę okazuje się, że takie zespoły są już trzy – w USA, Francji i Jemenie… Zorro jest jedyny na świecie, a znaczenie po głębszych przemyśleniach też się znalazło - mówią młodzi muzycy. 

- Jak zaczęła się wasza przygoda z muzyką?
      
Dominik (wokalista): - Od kasety Red Hot Chili Peppers, którą dostałem od wujka. Z początku tylko jej słuchałem, ale po pewnym czasie zwyczajnie zachciało mi się śpiewać, więc korzystając z tekstów zamieszczonych w załączonej do kasety książeczce. Próbowałem coś tam nucić, a właściwie bardziej piać, bo w końcu trochę czasu było trzeba na nauczenie się tego i owego w śpiewaniu. Kilka lat później razem z bratem złapaliśmy zajawkę również na gitarę i tak to wszystko trwa do dziś.
       Artur (gitarzysta): - W sumie ciężko to nazwać przygodą, bo wszystko zaczęło się w domu. Stara gitara akustyczna, młody chłopak zajarany jakimiś banalnymi zespołami, no i chęć podbicia światowej sceny muzycznej. Ojciec pokazał mi jakieś podstawowe chwyty i jazda. Tak to poleciało.
       Mario (basista): - Ojej, a to długa historia... to było jakoś w czasach podstawówki. Siódma klasa, a właściwie wakacje poprzedzające siódmą klasę, kiedy to dostałem zaproszenie na próbę zespołu mojego starszego kolegi. On grał na basie i pamiętam, że strasznie mi to zaimponowało, a ich entuzjazm podczas gry zaraził mnie i trzyma aż do dzisiaj. Wspomnę tylko, że to wtedy pierwszy raz trzymałem elektryczną gitarę w dłoniach. Miała tylko cztery struny, ale nie bez powodu.
       Muzyk (perkusista): - Najprościej rzecz ujmując: za sześć strun chwyciłem po usłyszeniu utworu „Disposable heroes” zespołu Metallica, ale muzyka była obecna w moim życiu od zawsze. Mój ojciec był fanem Queen, The Beatles, Status Quo i do tego jeszcze grał na gitarze, więc oprócz kaset miałem pod ręką również instrument. Nie ma przypadku.
      
       - Jak się poznaliście?
      
Artur: - Muzyk i Mario poznali się w czasach liceum i od tamtej pory są przyjaciółmi. Następnie, kilka lat później mój zespół – No Excuses - wynajmował salę prób w tym samym miejscu co As We Speak – zespół Muzyka. Potem była sytuacja typu „Trudne sprawy”, a właściwie „Dlaczego on?” i po obietnicy wbicia śrubokręta w plecy padła propozycja rozwiązania konfliktu w staropolskim stylu… Trzy dni później chłopaki byli już przyjaciółmi i właściwie od tamtej pory rozpoczęła się ich współpraca muzyczna (Koszerny Wymiar, As We Speak, Beer and Steel oraz okazyjnie Patologii Oblicza). Dominik występował z Mariem w chałturniczym Alternatywy 5, więc to była tylko kwestia czasu, aż wypróbujemy go w Zorro. Przyszedł, zaśpiewał i pozostał. Znamy go najkrócej, ale już osiągnął status „może być”.
      
       - Założenie zespołu było spontanicznym pomysłem, czy zastanawialiście się nad tym dłuższy czas?
      
Dominik: Prawda jest taka: zawsze wiedzieliśmy, że skończymy razem w zespole. Muzykowi i Mariuszowi rozpadło się Eskimo Brothers, a Artur odszedł z Asterii i chyba doszliśmy do wniosku, że to jest właśnie ten moment. Jedynym spontanicznym aspektem było porzucenie przez Muzyka gitary na rzecz perkusji.
      
       - Kto z was wymyślił nazwę? Kojarzy się głównie z bohaterem w masce. Czy ma też jakieś inne znaczenie?
      
Artur:- Teraz bardzo ciężko o oryginalną nazwę dla zespołu. Cokolwiek by człowiek nie wymyślił, po wpisaniu w facebookową wyszukiwarkę okazuje się, że takie zespoły są już trzy – w USA, Francji i Jemenie… Zorro jest jedyny na świecie, a znaczenie po głębszych przemyśleniach też się znalazło. Przedszkole okresu transformacji było okrutnym miejscem. Strojów na bal przebierańców raczej się nie kupowało, bo po pierwsze ich nie było, a po drugie, kogo było na nie stać? Rodzice, a konkretniej rodzicielki, podejmowały się robienia strojów samemu i rzecz jasna, kto był wtedy na topie wśród przedszkolaków? Oczywiście Zorro! Maska, kapelusz, peleryna, biała koszulka… Wszystko było w tamtym czasie „do zrobienia” w domu, więc na takim balu każdy chciał być meksykańskim Robin Hoodem. Muzyk był nim trzy razy… Mario raz… Dominik w sumie nie musiał, bo wystarczy mu wąsa markerem dorobić i już wygląda jak Zorro bez maski… Nasz lider, niestety takim Zorro nie był nigdy. Chyba wszystko jasne nie?
      
       - Powiedzcie kilka słów o waszej muzyce...
      
- Ogólnie chcielibyśmy, żeby ludzie postrzegali nas jako zespół grający rock progujący. Celowo nie używam zwrotu rock progresywny, bo kojarzy nam się to z zespołami z lat 70., potrafiącymi ciągnąć swoje utwory w nieskończoność. Mimo że słuchamy takiej muzyki, nie jest ona naszym głównym celem. Przede wszystkim chcemy pisać piosenki, oczywiście uciekające jak najdalej od klasycznych schematów i rytmów, ale jednak piosenki. Wychodzimy z założenia, że w czterominutowym utworze można zawrzeć równie wiele treści, co w dwudziestominutowym. Piosenki są w całości nasze, a póki co, gramy jeden cover.
      
       - Do tej pory mieliście okazję wystąpić w Elblągu i Wejherowie. Jakie są wasze odczucia po pierwszych, wspólnych koncertach? Jak przyjęła was publika?
      
- Na razie badamy teren, czy w ogóle jest miejsce na tego typu podejście do grania i ewentualnie, gdzie można by z nim wyskoczyć. Poza tym uczymy się cały czas ogrania scenicznego, eksperymentujemy z kolejnością utworów, pracujemy nad konferansjerką. Odczucia są bardzo pozytywne, komentarze ludzi też, ale zdajemy sobie sprawę, że jeszcze długa droga przed nami, jeżeli chodzi o ostateczny szlif koncertowy.
      
       - Kiedy można spodziewać się kolejnego koncertu?
      
- Na pewno zagramy w elbląskiej Mjazzdze w połowie czerwca. Może też uda się nam pokazać na większej scenie pod koniec maja, ale póki co, wszystko w fazie planów.
      
       - A inne plany?
      
- Właśnie jesteśmy w trakcie rejestracji czteroutworowej EP-ki. Praktycznie do nagrania został już sam wokal. Rzecz powinna się ukazać w sieci na przełomie maja i czerwca, może trochę później. Poza tym chcemy nabrać szlifu koncertowego, napisać jeszcze ze cztery utwory i nauczyć się grać jakiegoś kawałka Prince’a, bo Ziggy Stardust już nam się znudził.
Rozmawiała Sandra Milcarz

Najnowsze artykuły w dziale Społeczeństwo

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem...
Reklama