Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że po dwóch latach zespół Olimpii będzie musiał pożegnać się z III ligą. A wszystko za sprawą sobotniej porażki 1:2 (0:1) z Okęciem Warszawa, co praktycznie przekreśliło nasze szanse na utrzymanie. Teraz pozostaje już raczej walka o godne pożegnanie i honor.
Piłka to taka dyscyplina, w której jeśli nie wykorzystuje się stwarzanych sytuacji, to nie można myśleć o wygranej. A tak właśnie było w sobotę w meczu z Okęciem Warszawa. Elblążanie stworzyli kilka dogodnych sytuacji, a wykorzystali tylko jedną. Było to oczywiście za mało, by myśleć o wygranej z warszawskim zespołem. Tym samym po raz kolejny wraca problem skuteczności naszych piłkarzy. Gdyby w decydujących momentach potrafili zachować trochę zimnej krwi, to dziś na pewno zespół nie żegnałby się w III ligą, a zajmował bezpieczne miejsce w środku tabeli.
W pierwszych dziesięciu minutach sobotniego meczu oglądaliśmy dużo walki, twardych starć i główkowych pojedynków w powietrzu. Elblążanie stwarzali wrażenie zespołu, który zdaje sobie w pełni sprawę, że remis bądź porażka stawiają ich w beznadziejnej sytuacji. Dlatego też od razu starali się narzucić rywalom swój styl gry. W pierwszych minutach było z tym ciężko, jednak z biegiem minut zaczęła rysować się przewaga gospodarzy. Podopieczni trenera Andrzeja Biangi coraz częściej zapędzali się pod pole karne rywali. W 13 min. Rafał Lepka odegrał głową przed pole karne do nadbiegającego Janusza Niedźwiedzia, jednak ten w ostatniej chwili poślizgnął się i piłka poszła wysoko nad poprzeczką. Trzy minuty później dryblującego w polu karnym Karola Szwedę faulował Dariusz Dadacz i sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Dariusz Warecha strzelił mocno, ale niestety obok prawego słupka. Od tego momentu przewaga elblążan była już bardzo widoczna.
W kolejnych minutach aż trzy razy zakotłowało się w polu karnym rywali, jednak co z tego, skoro gospodarze nie potrafili postawić kropki nad „i". Najpierw w 22 min. znów w roli głównej wystąpił Szweda, który w polu karnym minął dwóch rywali i zagrał do Nadolnego. Ten zdołał jedynie musnąć piłkę, która wyszła za linię końcową. Pięć minut później znów przed szansą stanął Nadolny, jednak po jego strzale z linii pola karnego piłka trafiła w poprzeczkę. W 29 min. okazję do rehabilitacji za niewykorzystany rzut karny miał Warecha. Całą akcję z prawej strony zainicjował Paweł Wiśniewski, zagrał w pole karne, piłkę przepuścił jeszcze Rafał Lepka i doszedł do niej Warecha, który z ośmiu metrów trafił wprost w bramkarza.
Trzy niewykorzystane sytuacje musiały się zemścić. W 30 min. goście przeprowadzili szybki kontratak, po którym Krzysztof Figaszewski znalazł się sam na sam z Michałem Chamerą. Elbląski bramkarz zdołał jeszcze "wypchnąć" rywala do linii końcowej i kiedy wydawało się, że jest już po strachu. Figaszewski zdołał jednak podać piłkę do stojącego między dwoma naszymi obrońcami Macieja Tataja, który bez większych problemów wpakował futbolówkę do siatki. Takiego obrotu sprawy chyba nikt ze zgromadzonej na stadionie publiczności się nie spodziewał. Po stracie bramki z elbląskich zawodników uszło nieco życie, przez co do końca pierwszej połowy niewiele działo się na boisku.
W drugiej odsłonie na murawie zobaczyliśmy Ireneusza Gajewskiego, dla którego był to ostatni mecz w barwach Olimpii. Zawodnik ten wniósł sporo ożywienia w poczynania naszego zespołu. Od razu dwukrotnie zdołał dośrodkować piłkę w pole karne, jednak żaden z jego partnerów nie zamknął akcji z prawej strony i piłka wyszła za boisko.
Elblążanie nie mając nic do stracenia jeszcze bardziej nacisnęli na rywali. Efektem tego były kolejne trzy doskonałe sytuacje. W 52 min. po dośrodkowaniu z prawej strony Szwedy głową strzelał Lepka, ale piłka najpierw odbiła się od słupka, później od bramkarza Okęcia i wyszła w pole. Pięć minut później w podobnej sytuacji znalazł się Moneta, po którego główce piłkę z linii bramkowej wybił Michał Słomski. Wreszcie w 59 min. radość zapanowała na stadionie. Rzut rożny wykonywał Gajewski, dośrodkował wprost na głowę do Nadolnego, który precyzyjnym strzałem zupełnie zaskoczył bramkarza gości. Bramka dodała skrzydeł gospodarzom, którzy zwietrzyli szanse na wygraną. I zwycięstwo byłoby bardzo realne, gdyby znów nie fatalna skuteczność. W 73 min. goście zastawili nieudaną pułapkę offsaidową, po której Nadolny znalazł się sam na sam z bramkarzem. Niestety po raz kolejny nasz napastnik popisał się nieudolnością trafiając wprost w bramkarza. Na dwie minuty przed końcem spotkania goście przeprowadzili jedną z nielicznych w tej połowie akcji, po której Figaszewski zdobył zwycięską bramkę dla Okęcia.
Olimpia Elbląg - Okęcie Warszawa 1:2 (0:1)
0:1 - Tataj (30.), 1:1 - Nadolny (59.), 1:2 - Figaszewski (88.).
Olimpia: Chamera - Sambor, Moneta, Augustynowicz, Łojek, Warecha, Szweda, Niedźwiedź, Wiśniewski (46. Gajewski), Lepka (62. Sierechan), Nadolny.
Okęcie: Dziuba - Lendzion, Jadczak, Szcześniak, Słomski, Marczak, Łowicki, Biechoński (75. Stasiuk), Figaszewski (90. Djuricić), Dadacz (52.Rembisz), Tataj (89. Bartkiewicz).
Komplet wyników 27. kolejki: Unia Skierniewice - MG MZKS Kozienice 1:3 (0:3), Znicz Pruszków - Legionovia Legionowo 1:2 (0:1), Olimpia Elbląg - Okęcie Warszawa 1:2 (0:1), MKS Mława - Radomiak Radom 3:0 (3:0), Gwardia Warszawa - Pelikan Łowicz 4:1 (2:0), Stal Głowno - Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 3:2 (3:1), Warmia Grajewo - Mazowsze Grójec 1:1 (0:1), Mlekovita Ruch Wysokie Mazowieckie - Pogoń Zduńska Wola 7:0 (3:0).
Zobacz tabele
W pierwszych dziesięciu minutach sobotniego meczu oglądaliśmy dużo walki, twardych starć i główkowych pojedynków w powietrzu. Elblążanie stwarzali wrażenie zespołu, który zdaje sobie w pełni sprawę, że remis bądź porażka stawiają ich w beznadziejnej sytuacji. Dlatego też od razu starali się narzucić rywalom swój styl gry. W pierwszych minutach było z tym ciężko, jednak z biegiem minut zaczęła rysować się przewaga gospodarzy. Podopieczni trenera Andrzeja Biangi coraz częściej zapędzali się pod pole karne rywali. W 13 min. Rafał Lepka odegrał głową przed pole karne do nadbiegającego Janusza Niedźwiedzia, jednak ten w ostatniej chwili poślizgnął się i piłka poszła wysoko nad poprzeczką. Trzy minuty później dryblującego w polu karnym Karola Szwedę faulował Dariusz Dadacz i sędzia bez wahania wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Dariusz Warecha strzelił mocno, ale niestety obok prawego słupka. Od tego momentu przewaga elblążan była już bardzo widoczna.
W kolejnych minutach aż trzy razy zakotłowało się w polu karnym rywali, jednak co z tego, skoro gospodarze nie potrafili postawić kropki nad „i". Najpierw w 22 min. znów w roli głównej wystąpił Szweda, który w polu karnym minął dwóch rywali i zagrał do Nadolnego. Ten zdołał jedynie musnąć piłkę, która wyszła za linię końcową. Pięć minut później znów przed szansą stanął Nadolny, jednak po jego strzale z linii pola karnego piłka trafiła w poprzeczkę. W 29 min. okazję do rehabilitacji za niewykorzystany rzut karny miał Warecha. Całą akcję z prawej strony zainicjował Paweł Wiśniewski, zagrał w pole karne, piłkę przepuścił jeszcze Rafał Lepka i doszedł do niej Warecha, który z ośmiu metrów trafił wprost w bramkarza.
Trzy niewykorzystane sytuacje musiały się zemścić. W 30 min. goście przeprowadzili szybki kontratak, po którym Krzysztof Figaszewski znalazł się sam na sam z Michałem Chamerą. Elbląski bramkarz zdołał jeszcze "wypchnąć" rywala do linii końcowej i kiedy wydawało się, że jest już po strachu. Figaszewski zdołał jednak podać piłkę do stojącego między dwoma naszymi obrońcami Macieja Tataja, który bez większych problemów wpakował futbolówkę do siatki. Takiego obrotu sprawy chyba nikt ze zgromadzonej na stadionie publiczności się nie spodziewał. Po stracie bramki z elbląskich zawodników uszło nieco życie, przez co do końca pierwszej połowy niewiele działo się na boisku.
W drugiej odsłonie na murawie zobaczyliśmy Ireneusza Gajewskiego, dla którego był to ostatni mecz w barwach Olimpii. Zawodnik ten wniósł sporo ożywienia w poczynania naszego zespołu. Od razu dwukrotnie zdołał dośrodkować piłkę w pole karne, jednak żaden z jego partnerów nie zamknął akcji z prawej strony i piłka wyszła za boisko.
Elblążanie nie mając nic do stracenia jeszcze bardziej nacisnęli na rywali. Efektem tego były kolejne trzy doskonałe sytuacje. W 52 min. po dośrodkowaniu z prawej strony Szwedy głową strzelał Lepka, ale piłka najpierw odbiła się od słupka, później od bramkarza Okęcia i wyszła w pole. Pięć minut później w podobnej sytuacji znalazł się Moneta, po którego główce piłkę z linii bramkowej wybił Michał Słomski. Wreszcie w 59 min. radość zapanowała na stadionie. Rzut rożny wykonywał Gajewski, dośrodkował wprost na głowę do Nadolnego, który precyzyjnym strzałem zupełnie zaskoczył bramkarza gości. Bramka dodała skrzydeł gospodarzom, którzy zwietrzyli szanse na wygraną. I zwycięstwo byłoby bardzo realne, gdyby znów nie fatalna skuteczność. W 73 min. goście zastawili nieudaną pułapkę offsaidową, po której Nadolny znalazł się sam na sam z bramkarzem. Niestety po raz kolejny nasz napastnik popisał się nieudolnością trafiając wprost w bramkarza. Na dwie minuty przed końcem spotkania goście przeprowadzili jedną z nielicznych w tej połowie akcji, po której Figaszewski zdobył zwycięską bramkę dla Okęcia.
Olimpia Elbląg - Okęcie Warszawa 1:2 (0:1)
0:1 - Tataj (30.), 1:1 - Nadolny (59.), 1:2 - Figaszewski (88.).
Olimpia: Chamera - Sambor, Moneta, Augustynowicz, Łojek, Warecha, Szweda, Niedźwiedź, Wiśniewski (46. Gajewski), Lepka (62. Sierechan), Nadolny.
Okęcie: Dziuba - Lendzion, Jadczak, Szcześniak, Słomski, Marczak, Łowicki, Biechoński (75. Stasiuk), Figaszewski (90. Djuricić), Dadacz (52.Rembisz), Tataj (89. Bartkiewicz).
Komplet wyników 27. kolejki: Unia Skierniewice - MG MZKS Kozienice 1:3 (0:3), Znicz Pruszków - Legionovia Legionowo 1:2 (0:1), Olimpia Elbląg - Okęcie Warszawa 1:2 (0:1), MKS Mława - Radomiak Radom 3:0 (3:0), Gwardia Warszawa - Pelikan Łowicz 4:1 (2:0), Stal Głowno - Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 3:2 (3:1), Warmia Grajewo - Mazowsze Grójec 1:1 (0:1), Mlekovita Ruch Wysokie Mazowieckie - Pogoń Zduńska Wola 7:0 (3:0).
Zobacz tabele
MP