Jest piękny, niedzielny dzień. Wraz z grupą znajomych postanawiamy spędzić go tak, jak lubimy najbardziej - polatać. Zobacz fotoreportaż .
Na lotnisku już wszystko przygotowane, czekamy na szybowiec, który zaraz będzie lądował. Jeszcze tylko krótkie sprawy organizacyjne i pierwszy z nas zasiada w kokpicie „Puchacza”. Podczepiamy hol, czekamy na zgodę na start i w górę.
Wyczepiamy się z holu na wysokości 800 metrów i zaczynamy szukanie „kominów”. Ciepłe masy powietrza wznoszą nas na ponad kilometr w górę, widoki są wspaniałe. Nieśmiało pytam instruktora o możliwość sterowania. „Latałeś już kiedyś? - Tak - No to proszę.” Przejmuję drążek i natychmiast zaczynam czuć się jak ptak - to niezapomniane uczucie, do którego chce się ciągle wracać. Po jakimś czasie słyszę za plecami głos instruktora: „To co, jeszcze zrobimy fikołka i lądujemy”. - „Jasne!” Siła odśrodkowa wciska mnie w fotel, adrenalina jakby podskoczyła, ale właśnie po to tu dziś przyszliśmy.
Miękkie lądowanie, wysiadam niesamowicie zadowolony. Następny proszę!
Wyczepiamy się z holu na wysokości 800 metrów i zaczynamy szukanie „kominów”. Ciepłe masy powietrza wznoszą nas na ponad kilometr w górę, widoki są wspaniałe. Nieśmiało pytam instruktora o możliwość sterowania. „Latałeś już kiedyś? - Tak - No to proszę.” Przejmuję drążek i natychmiast zaczynam czuć się jak ptak - to niezapomniane uczucie, do którego chce się ciągle wracać. Po jakimś czasie słyszę za plecami głos instruktora: „To co, jeszcze zrobimy fikołka i lądujemy”. - „Jasne!” Siła odśrodkowa wciska mnie w fotel, adrenalina jakby podskoczyła, ale właśnie po to tu dziś przyszliśmy.
Miękkie lądowanie, wysiadam niesamowicie zadowolony. Następny proszę!