UWAGA!

Miłe złego początki

 Elbląg, Concordia przegrała z Mieszkiem
Concordia przegrała z Mieszkiem (fot. Michał Skroboszewski)

Futsalowa Concordia Elbląg nie wykorzystała okazji na odbicie się od dna pierwszoligowej tabeli i zdobycia pierwszych punktów w sezonie. Podopieczni Andrzeja Biangi prowadzili po pierwszej połowie dwoma bramkami, ale nie potrafili dowieźć korzystnego rezultatu do końcowego gwizdka. Zobacz zdjęcia.

Latem tego roku w Concordii Elbląg zdecydowano o powołaniu drużyny futsalu. Początkowo miała wystartować od najniższego szczebla rozgrywek (w II lidze), jednak wobec kłopotów pierwszoligowego Vamosu Gdańsk zdecydowano o połączeniu obu zespołów i starcie pomarańczowo – czarnych na zapleczu ekstraklasy. Trenerem zespołu został były selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Bianga. W 6. kolejce spotkań futsalowa Concordia rozegrała pierwsze spotkanie w Elblągu. Wcześniej ze względów proceduralnych podopieczni Andrzeja Biangi swoje „domowe” spotkania rozgrywali w Gdańsku.
       Pierwsza liga okazała się bardzo trudnymi rozgrywkami. Przed dzisiejszym meczem Vamos/Concordia zajmował ostatnie miejsce w tabeli grupy północnej I ligi z zerowym dorobkiem punktowym i tylko pięcioma strzelonymi golami przy straconych trzydziestu.
       Dzisiejszy rywal pomarańczowo – czarnych, Mieszko Gniezno wydawał się idealnym zespołem, aby podreperować konto punktowe i opuścić ostatnie miejsce w tabeli. Zespół z Gniezna do Elbląga przyjechał jako przedostatnia drużyna w tabeli. W pięciu kolejkach wywalczył tylko jeden punkt (2:2 z Auto Wicherek Oborniki).
       Andrzej Bianga ustawił swój zespół na grę z kontry. Na efekty nie musieliśmy długo czekać. W 2:20 minucie Dominik Domagała wykorzystał długie podanie kolegi i ładnym strzałem pokonał bramkarza Mieszka, Dawida Kasprzyka. Koncepcja gry w obronie opierała się na momentami doskonałej grze elbląskiego bramkarza. Mający za sobą ekstraklasową przeszłość Marcin Wolski kilkakrotnie śmiałymi interwencjami ratował Concordię od utraty bramki. W 14:27 minucie pomarańczowo – czarnych uratował słupek. Kilka minut później ponownie na listę strzelców wpisał się Dominik Domagała zachowując zimną krew w starciu z bramkarzem gości.
       - W pierwszej połowie graliśmy dokładnie to, co sobie założyliśmy. Fragmentami wysoki pressing, wyprowadzaliśmy kontry z głębokiej defensywy, starannie wykonywaliśmy stałe fragmenty – mówił Andrzej Bianga, trener Concordii Elbląg po meczu z Mieszkiem Gniezno.
       W drugiej części meczu coś się w drużynie Concordii posypało. W  grę pomarańczowo - czarnych wkradł się chaos, niepotrzebne straty piłki. Zwycięstwo zaczęło wymykać się z rąk w 27:06 minucie, kiedy strzał Dariusza Rychłowskiego odbił się od Szymona Hołowienki i zaskoczył bramkarza Concordii. Kontaktowa bramka pozwoliła gościom uwierzyć w odwrócenie losów pojedynku. Niespełna dwie minuty później Marcin Marcinkowski ładnym, technicznym strzałem pokonał Marcina Wolskiego i doprowadził swój zespół do remisu.
       Ostatnie 10 minut meczu przebiegało pod znakiem zaciętej walki o gola na wagę zwycięstwa. Pomarańczowo – czarni zaczęli śmielej atakować bramkę Mieszka. W 32. minucie Sebastian Tomczuk próbował pokonać Dawida Kasprzyka i wykończyć kontrę swojego zespołu. Górą był jednak bramkarz gości. Minutę później strzał Adama Lamczyka również padł łupem bramkarza gości.
       Piłkarze Mieszka byli bardziej skuteczni. Marcin Marcinkowski zakończył akcję swojego zespołu zdobyciem bramki na miarę zwycięstwa. Gospodarzom do remisu zabrakło doświadczenia i umiejętności. Jak przyznał Andrzej Bianga, końcowe minuty Concordia powinna grać z lotnym bramkarzem, ale... tego wariantu gry jego podopieczni jeszcze nie trenowali.
       - Na drugą połowę wyszedł zupełnie inny zespół. Były nerwy, chaos. Kosztowało nas to stratę piłki i bramek. Gdybyśmy zagrali chociaż w połowie tak dobrze jak w pierwszej połowie, to wynik byłby korzystny dla nas – mówił Andrzej Bianga.
      
       Concordia Elbląg – Mieszko Gniezno 2:3 (2:0)

       Bramki: 1:0, 2:0 – Domagała (2:20 min., 17:48 min.), 2:1 – Hołowienko (27:06, sam.), 2:2, 2:3 – Marcinkowski (28:58 min., 34:18 min.)
      
       Concordia: Wolski – Martynowski, Kowalski, Nowicki, Hołowienko, Pietkiewicz (br), Domagała, Zacharski, Lipiński, Lamczyk, Pawłowski, Tomczuk
      
Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
A moim zdaniem... (od najstarszych opinii)
Reklama