Mariusz Bojanowski został mistrzem świata w trójboju siłowym w konkurencji martwego ciągu. Elblążanin podniósł 310 kg! To kolejny sukces byłego strongmana, po tytule mistrza Polski i mistrza Europy. - Nie można odnieść takiego sukcesu w rok, dwa. Swoje trzeba przedźwigać, sukces przyjdzie z upływem czasu, ale przyjdzie – mówi Mariusz Bojanowski.
- Planowałem pierwsze podejście 290 kg, tak jak zrobiłem. W drugim podejściu chciałem podnieść 305, a później może 315, 320 kg. Ale pojawił się lekki strach. Pomyślałem, że mogę nie podnieść, może lepiej podnieść mniej i mieć zaliczone podejścia i pewne zwycięstwo – powiedział Mariusz Bojanowski, aktualny mistrz świata w martwym ciągu.
Martwy ciąg to jedna z konkurencji trójboju siłowego. Polega na podniesieniu sztangi z ciężarami z podestu do momentu, kiedy zawodnik ma proste kolana i plecy.
Mariusz Bojanowski wcześniej był strongmanem. Debiutował na zawodach w Elblągu w 2005 r. Kilka lat kariery, występy w różnych zawodach, m.in. na eliminacjach u Mariusza Pudzianowskiego, a potem nastąpiła przerwa w startach.
- Ale ciągnie wilka do lasu. Chciałem jeszcze poczuć atmosferę zawodów i zdecydowałem się na trenowanie martwego ciągu – mówił Mariusz Bojanowski.
W kwietniu 2016 r. elbląski siłacz pojechał na mistrzostwa Polski, które wygrał z wynikiem 307 kg. W tym roku przyszedł czas na następny sukces – złoty medal na mistrzostwach Europy (300 kg). Zaproszenie na mistrzostwa świata było kwestia czasu.
- Koledzy zaczęli namawiać. Pomyślałem sobie: gdzie ja na mistrzostwa świata będę się pchał. Ale z drugiej strony już samo to, żeby wystartować na takiej imprezie, to już był dla mnie sukces – wspominał aktualny mistrz świata.
Forma przyszła w idealnym momencie. Elblążanin trenował w siłowni w Światowidzie pod opieką swojego kolegi, z którym razem wystartowali na zawodach. Jak widać z sukcesem. Teraz Mariusz Bojanowski planuje trochę odpoczynku. A potem... mistrzostwa Polski są w kwietniu, mistrzostwa Europy (w maju lub czerwcu). Złoto trzeba przecież obronić.
- Żeby odnieść sukces w tej dyscyplinie, potrzebna jest systematyczność i cierpliwość. Ja tylko „martwy ciąg” trenuję od 2005 r., to już 12 lat. Nie można odnieść takiego sukcesu w rok, dwa. Swoje trzeba przedźwigać, sukces przyjdzie z upływem czasu, ale przyjdzie – mówi Mariusz Bojanowski.