Plan jest prosty: na plaży na Bornholmie wejść do morza, popłynąć i wyjść z wody w Kołobrzegu. Bagatela: 100 km i jakieś 25 godzin pływania. Sebastian Karaś z Elbląga przymierza się do wyczynu, którego nie dokonał jeszcze nikt.
Do tej pory przepłynął Zatokę Pucką i... Kanał La Manche.
- Czy będzie ciężej? Trudno w tej chwili stwierdzić - mówi Sebastian Karaś, elbląski pływak przygotowujący się do przepłynięcia Bałtyku na trasie Bornholm – Kołobrzeg. - Już podczas przepływania Kanału La Manche przekraczałem granicę własnych możliwości.
W Kanale La Manche płynął bez pianki i okropnie dały mu się we znaki parzące meduzy. Temperatura wody – 15 stopni. W Bałtyku takich atrakcji nie będzie, za to dystans będzie ponad dwukrotnie dłuższy. Ułatwieniem jest brak presji czasowej – to może być pierwsze w dziejach przepłynięcie Bałtyku i czas nie odgrywa tu ważnej roli. W przypadku przepłynięcia Kanału La Manche i udziału w Otyliadzie Sebastian Karaś chciał też poprawić rekordy czasowe. Musiał więc zwracać uwagę na tak prozaiczne rzeczy jak np. szybkość jedzenia.
Teraz o sukcesie mogą zdecydować szczegóły, jak np. pogoda. Łatwiej będzie płynąć przy wietrze zachodnim, gdyż wtedy woda jest cieplejsza. Nad Bałtykiem występują też takie zjawiska, jak temperatura wody ok. 7 stopni C, a temperatura powietrza 30. Dlatego ważny jest też termin wyczynu (pomiędzy 14 a 18 lipca), aby zminimalizować ryzyko takich niespodzianek.
- Dostaniemy opracowania z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, jak się kształtowały prądy, fale, temperatura wody na tym obszarze w ostatnich latach – informuje Sebastian Karaś.
Ciekawa jest też kwestia płynięcia w piance.
- Z jednej strony będzie chroniła mnie przed utratą ciepła, a z drugiej ocierała mnie na szyi – wyjaśnia elbląski pływak.
A po kilku godzinach pływania ocieranie może okazać się nie do wytrzymania. I na to też Sebastian Karaś musi się nastawić.
Jednym z etapów przygotowań był Nocny Maraton Pływacki „Otyliada”. W jego ramach Sebastian Karaś na basenie przepłynął ponad 54 kilometry. Oznaczało to ponad 2100 nawrotów; co 18 sekund jeden nawrót. A wszystko to w czasie 12 godzin. Podczas 100 km na Bałtyku nie będzie nawrotów, za to pływakowi przeszkadzać będą fale, wiatr, nie można wykluczyć też deszczu. Elbląskiego sportowca asekurować będzie łódź ratownicza z lekarzem na pokładzie. To z niej Sebastian Karaś na pięciometrowym kiju będzie miał podawane jedzenie, to ona także będzie pokazywała kierunek pływania. Jedną z zasad takich wyczynów jest zakaz dotykania łodzi asekuracyjnej.
Podczas Otyliady pływak sprawdził też, jak reaguje na jedzenie.
- Będę musiał urozmaicić smaki napojów izotonicznych. Na Otyliadzie piłem tylko jeden rodzaj i po 30. kilometrze na sam jego widok chciało mi się wymiotować – śmieje się elbląski pływak. A oprócz tego kanapki, wafle ryżowe, żele energetyczne, mleko czekoladowe z owsianką i zmiksowanym bananem. Technicznie przerwa na posiłek będzie polegała na przewróceniu się na plecy i chwilowym postoju.
- Zastanawiam się też, czy nie zasnę podczas płynięcia - mówi Sebastian Karaś. Podczas Otyliady pływak miał momenty, w których był o krok od zaśnięcia. Podczas wyczynu trzeba też „wyłączyć głowę”. Skoncentrować się na ruchach rąk. Najgorszym przeciwnikiem może być własna psychika – myśli typu „co ja tutaj robię?”
Sebastian Karaś swoją przygodę z pływaniem rozpoczął w UKS „Orlik” Elbląg w wieku ośmiu lat. Jego pierwszym trenerem był Tomasz Mizerski. Pływał stylem grzbietowym. Na mistrzostwach Polski zdobył 48 medali. I w pewnym momencie poczuł, że osiągnął wszystko, na co było go stać.
- W pewnym momencie spotkałem na swojej drodze trenera Marcina Florka, który zaproponował mi start na długich dystansach – Sebastian Florek wspomina swoje początki. Potem przyszły pierwsze sukcesy: złoty medal na I mistrzostwach Polski na 10 km na akwenie otwartym. Dziś zawodnik skupia się na wyczynach: przepłynięcie Bałtyku lub Kanału La Manche.
Elblążanin spróbuje przepłynąć Bałtyk w okresie 14 – 18 lipca. Redakcja portElu trzyma kciuki.
- Czy będzie ciężej? Trudno w tej chwili stwierdzić - mówi Sebastian Karaś, elbląski pływak przygotowujący się do przepłynięcia Bałtyku na trasie Bornholm – Kołobrzeg. - Już podczas przepływania Kanału La Manche przekraczałem granicę własnych możliwości.
W Kanale La Manche płynął bez pianki i okropnie dały mu się we znaki parzące meduzy. Temperatura wody – 15 stopni. W Bałtyku takich atrakcji nie będzie, za to dystans będzie ponad dwukrotnie dłuższy. Ułatwieniem jest brak presji czasowej – to może być pierwsze w dziejach przepłynięcie Bałtyku i czas nie odgrywa tu ważnej roli. W przypadku przepłynięcia Kanału La Manche i udziału w Otyliadzie Sebastian Karaś chciał też poprawić rekordy czasowe. Musiał więc zwracać uwagę na tak prozaiczne rzeczy jak np. szybkość jedzenia.
Teraz o sukcesie mogą zdecydować szczegóły, jak np. pogoda. Łatwiej będzie płynąć przy wietrze zachodnim, gdyż wtedy woda jest cieplejsza. Nad Bałtykiem występują też takie zjawiska, jak temperatura wody ok. 7 stopni C, a temperatura powietrza 30. Dlatego ważny jest też termin wyczynu (pomiędzy 14 a 18 lipca), aby zminimalizować ryzyko takich niespodzianek.
- Dostaniemy opracowania z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, jak się kształtowały prądy, fale, temperatura wody na tym obszarze w ostatnich latach – informuje Sebastian Karaś.
Ciekawa jest też kwestia płynięcia w piance.
- Z jednej strony będzie chroniła mnie przed utratą ciepła, a z drugiej ocierała mnie na szyi – wyjaśnia elbląski pływak.
A po kilku godzinach pływania ocieranie może okazać się nie do wytrzymania. I na to też Sebastian Karaś musi się nastawić.
Jednym z etapów przygotowań był Nocny Maraton Pływacki „Otyliada”. W jego ramach Sebastian Karaś na basenie przepłynął ponad 54 kilometry. Oznaczało to ponad 2100 nawrotów; co 18 sekund jeden nawrót. A wszystko to w czasie 12 godzin. Podczas 100 km na Bałtyku nie będzie nawrotów, za to pływakowi przeszkadzać będą fale, wiatr, nie można wykluczyć też deszczu. Elbląskiego sportowca asekurować będzie łódź ratownicza z lekarzem na pokładzie. To z niej Sebastian Karaś na pięciometrowym kiju będzie miał podawane jedzenie, to ona także będzie pokazywała kierunek pływania. Jedną z zasad takich wyczynów jest zakaz dotykania łodzi asekuracyjnej.
Podczas Otyliady pływak sprawdził też, jak reaguje na jedzenie.
- Będę musiał urozmaicić smaki napojów izotonicznych. Na Otyliadzie piłem tylko jeden rodzaj i po 30. kilometrze na sam jego widok chciało mi się wymiotować – śmieje się elbląski pływak. A oprócz tego kanapki, wafle ryżowe, żele energetyczne, mleko czekoladowe z owsianką i zmiksowanym bananem. Technicznie przerwa na posiłek będzie polegała na przewróceniu się na plecy i chwilowym postoju.
- Zastanawiam się też, czy nie zasnę podczas płynięcia - mówi Sebastian Karaś. Podczas Otyliady pływak miał momenty, w których był o krok od zaśnięcia. Podczas wyczynu trzeba też „wyłączyć głowę”. Skoncentrować się na ruchach rąk. Najgorszym przeciwnikiem może być własna psychika – myśli typu „co ja tutaj robię?”
Sebastian Karaś swoją przygodę z pływaniem rozpoczął w UKS „Orlik” Elbląg w wieku ośmiu lat. Jego pierwszym trenerem był Tomasz Mizerski. Pływał stylem grzbietowym. Na mistrzostwach Polski zdobył 48 medali. I w pewnym momencie poczuł, że osiągnął wszystko, na co było go stać.
- W pewnym momencie spotkałem na swojej drodze trenera Marcina Florka, który zaproponował mi start na długich dystansach – Sebastian Florek wspomina swoje początki. Potem przyszły pierwsze sukcesy: złoty medal na I mistrzostwach Polski na 10 km na akwenie otwartym. Dziś zawodnik skupia się na wyczynach: przepłynięcie Bałtyku lub Kanału La Manche.
Elblążanin spróbuje przepłynąć Bałtyk w okresie 14 – 18 lipca. Redakcja portElu trzyma kciuki.
Sebastian Malicki