Co łączy muzykę z zawodami Runmageddonu? Wspólnym mianownikiem obu pojęć jest dyrygentka elbląskiego chóru Cantata, Marta Drózda – Kulkowska, która wzięła udział w ekstremalnym teście siły i charakteru.
- Od kilku lat chodzę na siłownię i bardzo lubię różnego rodzaju zajęcia crossfitowe, w których dużo się dzieje i podczas których pracuje się nad wszystkimi partiami mięśni swojego ciała - wyjaśnia Marta Drózda-Kulkowska. - Jednak nigdy nie ćwiczyłam pod kątem wzięcia udziału w takich zawodach. W 2016 roku grupa osób, z którymi spotykam się na siłowni, wybrała się na Runmageddon Classic. Jest to bieg, w którym trzeba pokonać trasę 12 km i wykonać ponad 50 zadań. Proponowano mi udział w tych zawodach, jednak dla mnie było to wręcz niemożliwe do wykonania i odmówiłam. Jednak, gdy zobaczyłam zdjęcia z tego biegu, poczułam ogromną zazdrość i bardzo żałowałam, że mnie tam nie było. Postanowiłam sobie, że koniecznie muszę pojechać na następne zawody. I tak też się stało. Po raz kolejny zebrała się grupa osób, na czele z naszą trenerką Ewą Wewersowicz, która odważyła się wziąć udział w tym biegu. Nasz zespół - Elbląg Team - liczył 8 osób, w tym dwóch panów. Prócz jednej uczestniczki, która jest stałym bywalcem Runmageddonu, dla wszystkich z nas był to debiutancki bieg – podkreśla Marta.
Każdy uczestnik na dotarcie do mety miał 2,5 godziny. Jak poszło elbląskiej dyrygentce i jakie przeszkody na nią czekały?
- Swój bieg ukończyłam z czasem 2 godziny i 8 minut - opowiada. - Było bardzo ciężko. Podczas trasy było m.in. czołganie się pod kolczastymi drutami, dużo dźwigania i ogromna ilość ścianek, które najbardziej mnie wykończyły. Doskonale wiedziałam, że sprawi mi to trudność z tego względu, że mam bardzo słabe ręce. Oczywiście nawet jak ktoś nie ćwiczy regularnie to jest w stanie to pokonać lepiej lub gorzej, jednak niektóre ścianki są bardzo wysokie i ustawione pod takim kątem (czasem nawet w pionie), że ciężko jest przejść je samemu. Prócz tego trzeba np. ciągnąć betonową płytę i dodać liczby 499 + 741. Policzyłam to jednak szybko, ponieważ z własnym dzieckiem jestem aktualnie na etapie liczenia i tabliczki mnożenia (śmiech). Dodatkowo kwietniowy termin był bardzo ciężki - przyznaje Marta Drózda-Kulkowska. - Często jest się w morzu i nie raz trzeba zanurzyć głowę, żeby przejść pod jakąś przeszkodą, a woda jest bardzo zimna. Po którymś razie, gdy wyszłam z morza, nie czułam nóg i palców u rąk, a za chwilę czekała na mnie kolejna atrakcja - kontener z lodem. Problemem nie było samo wejście do lodowatej wody, lecz wyjście z niej! Siedząc w tym kontenerze krzyknęłam nawet „Ja stąd nie wychodzę!” (śmiech).
Przeszkód na trasie było sporo, pogoda również nie zachęcała do kąpieli w zimnym Bałtyku. Siniaków na ciele jest mnóstwo, mimo że Marta była bardzo asekuracyjna i ostrożna podczas wyścigu. Czy warto było wziąć udział w takim biegu?
- Mimo zmęczenia i zimna, nie żałuję, że wystartowałam w Runmageddonie - zapewnia dyrygentka. - Atmosfera jest świetna, wszyscy są życzliwi i pomagają sobie nawzajem. Gdy moja drużyna ruszyła do przodu, a ja zostałam w tyle, to pomagały mi osoby z innych drużyn. Te zawody to odskocznia od problemów rodzinnych, domowych, od pracy - zapewnia. - Nie myślisz wtedy o niczym, masz czysty umysł i jesteś skoncentrowany na tym, żeby wykonać zadanie i przy okazji nie zrobić sobie krzywdy.
Marta już planuje kolejne zawody, jeśli tylko znajdzie chętnych. Póki co, nie myśli o wzięciu udziału w dłuższym i trudniejszym biegu (Runmageddon Classic). - Musiałabym bardzo dużo ćwiczyć, żeby ten wyścig miał jakiś sens – dodaje Marta.
Podczas debiutanckich zawodów kibicowały jej córki, które możliwe, że w kolejnych zawodach wezmą udział w zawodach Runmageddon Kids. Jest to świetna forma zabawy dla dzieci w wieku 4-11 lat, które mają do pokonania 10 przeszkód i kilometrową trasę. Marcie życzymy determinacji i sukcesów w kolejnych biegach.