Wiele emocji towarzyszyło wczorajszemu pojedynkowi Kram Startu z MKS Lublin. Na szczęście zakończył się on zwycięstwem naszej drużyny, która znalazła sposób na pokonanie mistrzyń. - Skoro potrafiłyśmy pokonać Lublin, to możemy wygrać ze wszystkimi - powiedziała Aleksandra Stokłosa.
Takiego przebiegu meczu chyba nikt się nie spodziewał. Na początku w miarę wyrównana gra i minimalne prowadzenie lublinianek (12. min. 4:6), a później koncertowy popis elblążanek. Między słupkami cuda wyczyniała Sołomija Szywerska, słowa uznania należą się również Klaudii Powadze za obronę dwóch rzutów karnych, a także wszystkim pozostałym zawodniczkom, które zaciekle utrudniały przyjezdnym atak na bramkę. Świetna defensywa elblążanek przyniosła zaskakujące efekty. W ciągu osiemnastu minut mistrzynie zdołały umieścić piłkę w siatce tylko dwa razy, naszym zawodniczkom sztuka ta udała się za to aż jedenastokrotnie.
Kibice zgromadzeni w hali przecierali oczy ze zdumienia, gdy do przerwy było 15:8. Do 36. minuty trwała zacięta walka, Start powiększył prowadzenie do ośmiu goli. Trzy kontrataki lubinianek zakończone celnymi rzutami Dagmary Nocuń, zmotywowały przyjezdne do lepszej gry. Za to nasze zawodniczki zaczęły popełniać błędy, czego nie mógł nie wykorzystać MKS. Po kolejnej kontrze przewaga Kram Startu zmalała do dwóch bramek, a do końca spotkania pozostało trzynaście minut. Lublinianki w końcu doprowadziły do remisu 24:24, a po kolejnych pięciu minutach grania było 26:26.
Przyjezdne były przy piłce, a ich nowy szkoleniowiec szczegółowo rozplanował ostatnią akcję meczu. Jednak i tak doświadczone zawodniczki nie są nieomylne i swoją szansę dostał Start. Kilkanaście sekund wystarczyło naszym piłkarkom, by rozegrać dobrą akcję, a pięknym i co najważniejszym celnym rzutem wykończyła ją Aleksandra Jędrzejczyk.
- Mamy prowadzenie i staramy się grać wolno, ale nam to nie służy - powiedziała po końcowej syrenie Sylwia Lisewska. - Gdy staramy się grać długo, to tracimy piłki, oddajemy dziwne rzuty. Z kolei kiedy gramy na szybkości, idziemy za ciosem, pędzimy do przodu, to dajemy radę. Tak też było w końcówce. Był remis, nie grałyśmy wolno, nie ustawiałyśmy akcji, tylko szłyśmy napędzone do przodu i się udało - podsumowała grę swojej drużyny rozgrywająca Kram Startu.
Najważniejsze jest jednak to, że marzenie drużyny i kibiców stało się faktem. Start przerwał w końcu serię przegranych meczów o punkty z lubliniankami, a ta trwała od 2011 roku. Wtedy to po raz ostatni elblążanki pod wodzą Grzegorza Gościńskiego pokonały Lublin 25:23.
- To niesamowite uczucie pokonać mistrza Polski, ale do każdego meczu podchodzimy tak, żeby zwyciężyć i zgarnąć dwa punkty. Tak też zrobiłyśmy i tym razem. Miałyśmy fantastyczną pierwszą połowę, niestety gorzej zagrałyśmy w drugiej, ale najważniejsze że wytrzymałyśmy końcówkę - powiedziała Paulina Muchocka.
- Chyba nie umiemy prowadzić wysoko - dodała Aleksandra Stokłosa. - Jesteśmy jak reprezentacja Polski, musi być dreszczyk emocji, ale udało nam się dowieźć zwycięstwo do końca. Pokazałyśmy że umiemy walczyć, mamy potencjał i możemy myśleć o medalach. Szczecin nas podłamał, ale dziś się podniosłyśmy i już nic nas nie złamie. Skoro potrafimy pokonać Lublin, to możemy wygrać ze wszystkimi - zakończyła nasza obrotowa.
Trener Andrzej Niewrzawa jest dobrej myśli przed kolejnymi meczami - Wiadomo, że wyszliśmy na boisko, żeby wygrać mecz, ale gdzieś tam z tyłu głowy były te cztery porażki. Dziewczyny wytrzymały presje, było trochę błędów powrotów do obrony, trochę za łatwe bramki traciliśmy, ale z przebiegu całego spotkania byliśmy lepsi o tę jedną bramkę. Mimo straconych punktów, nadal możemy się włączyć do walki co najmniej o pierwszą szóstkę - podsumował trener Startu.
Zwycięstwo nad mistrzyniami powoli przechodzi do historii. Teraz nasze szczypiornistki przygotowują się do meczu 1/32 finału Challenge Cup z UHC Müllner Bau Stockerau. Elblążanki pierwszy mecz zagrają 12 listopada na terenie rywalek, rewanż odbędzie się u nas tydzień później.
Kibice zgromadzeni w hali przecierali oczy ze zdumienia, gdy do przerwy było 15:8. Do 36. minuty trwała zacięta walka, Start powiększył prowadzenie do ośmiu goli. Trzy kontrataki lubinianek zakończone celnymi rzutami Dagmary Nocuń, zmotywowały przyjezdne do lepszej gry. Za to nasze zawodniczki zaczęły popełniać błędy, czego nie mógł nie wykorzystać MKS. Po kolejnej kontrze przewaga Kram Startu zmalała do dwóch bramek, a do końca spotkania pozostało trzynaście minut. Lublinianki w końcu doprowadziły do remisu 24:24, a po kolejnych pięciu minutach grania było 26:26.
Przyjezdne były przy piłce, a ich nowy szkoleniowiec szczegółowo rozplanował ostatnią akcję meczu. Jednak i tak doświadczone zawodniczki nie są nieomylne i swoją szansę dostał Start. Kilkanaście sekund wystarczyło naszym piłkarkom, by rozegrać dobrą akcję, a pięknym i co najważniejszym celnym rzutem wykończyła ją Aleksandra Jędrzejczyk.
- Mamy prowadzenie i staramy się grać wolno, ale nam to nie służy - powiedziała po końcowej syrenie Sylwia Lisewska. - Gdy staramy się grać długo, to tracimy piłki, oddajemy dziwne rzuty. Z kolei kiedy gramy na szybkości, idziemy za ciosem, pędzimy do przodu, to dajemy radę. Tak też było w końcówce. Był remis, nie grałyśmy wolno, nie ustawiałyśmy akcji, tylko szłyśmy napędzone do przodu i się udało - podsumowała grę swojej drużyny rozgrywająca Kram Startu.
Najważniejsze jest jednak to, że marzenie drużyny i kibiców stało się faktem. Start przerwał w końcu serię przegranych meczów o punkty z lubliniankami, a ta trwała od 2011 roku. Wtedy to po raz ostatni elblążanki pod wodzą Grzegorza Gościńskiego pokonały Lublin 25:23.
- To niesamowite uczucie pokonać mistrza Polski, ale do każdego meczu podchodzimy tak, żeby zwyciężyć i zgarnąć dwa punkty. Tak też zrobiłyśmy i tym razem. Miałyśmy fantastyczną pierwszą połowę, niestety gorzej zagrałyśmy w drugiej, ale najważniejsze że wytrzymałyśmy końcówkę - powiedziała Paulina Muchocka.
- Chyba nie umiemy prowadzić wysoko - dodała Aleksandra Stokłosa. - Jesteśmy jak reprezentacja Polski, musi być dreszczyk emocji, ale udało nam się dowieźć zwycięstwo do końca. Pokazałyśmy że umiemy walczyć, mamy potencjał i możemy myśleć o medalach. Szczecin nas podłamał, ale dziś się podniosłyśmy i już nic nas nie złamie. Skoro potrafimy pokonać Lublin, to możemy wygrać ze wszystkimi - zakończyła nasza obrotowa.
Trener Andrzej Niewrzawa jest dobrej myśli przed kolejnymi meczami - Wiadomo, że wyszliśmy na boisko, żeby wygrać mecz, ale gdzieś tam z tyłu głowy były te cztery porażki. Dziewczyny wytrzymały presje, było trochę błędów powrotów do obrony, trochę za łatwe bramki traciliśmy, ale z przebiegu całego spotkania byliśmy lepsi o tę jedną bramkę. Mimo straconych punktów, nadal możemy się włączyć do walki co najmniej o pierwszą szóstkę - podsumował trener Startu.
Zwycięstwo nad mistrzyniami powoli przechodzi do historii. Teraz nasze szczypiornistki przygotowują się do meczu 1/32 finału Challenge Cup z UHC Müllner Bau Stockerau. Elblążanki pierwszy mecz zagrają 12 listopada na terenie rywalek, rewanż odbędzie się u nas tydzień później.
Patronem medialnym Kram Startu jest Elbląska Gazeta Internetowa portEl.pl
Anna Dembińska