UWAGA!

Zawsze jest coś wyżej...

 Elbląg, Zawsze jest coś wyżej...
fot. Michał Skroboszewski

Od sześciu lat biega niemal każdego dnia, niezależnie od pogody. Marzy, jak każdy sportowiec, o olimpiadzie, ale wie, że do tego jeszcze daleka droga. Jest jednak uparty oraz konsekwentny. Wie, że jego czas nadejdzie i mocno wierzy w to, że znajdzie się ktoś, kto wesprze go w jego ogromnej pasji. Jak tłumaczy 19 – letni Marcin Spustek, wychowanek MKS Truso oraz najszybszy elblążanin podczas dwóch ostatnich edycji Biegu Niepodległości, jeśli zabraknie finansowego wsparcia marzenia o dalszej karierze zawodnika szybko się skończą.

- Jakie to uczucie – być najszybszym elblążaninem i to drugi raz z rzędu?
       - Marcin Spustek: To ogromna satysfakcja, wygrać u siebie. Każda chwila, którą poświęciłem na trening dała efekty w postaci tego wyniku.
      
       - A masz dopiero 19 lat!
       - Ktoś powiedziałby, że "aż" 19 lat. W tym roku kończę wiek juniora, zaczynam okres młodzieżowca i jest to przygotowanie do biegania seniorskiego. Wydaje mi się, że dawno nie było w Elblągu takiego biegacza, który dotrwałby do tego momentu, a u mojego trenera [Czesława Nagy – red.] to chyba dopiero trzeci zawodnik. Wcześniej w grupie treningowej było wiele osób, tak naprawdę zostały tylko dwie osoby w moim wieku, są też młodsi, którzy dopiero dochodzą. Mam nadzieję, że razem z trenerem popracujemy jeszcze kilka lat, na razie nie zamierzam zmieniać klubu.
      
       - A więc od ilu lat biegasz? I na jakie dystanse?
       - Rozpocząłem szósty rok treningów. Stawiam na długie dystanse, w tym sezonie jest to dziesięć kilometrów, w poprzednich latach biegałem od trzech do pięciu kilometrów. Dalszym etapem będą dłuższe biegi na ulicy, a także półmaratony i maratony, ale do tego długa druga.
      
       - Jak bardzo długa?
       - Żeby biegać te dystanse na poziomie, który będzie mnie satysfakcjonował muszę, wbrew pozorom, nabrać szybkości na krótszych odcinkach. Niektórzy kojarzą ją to tak, że jest ona potrzebna na mniejszych odległościach, na przykład stu metrów, ale dla maratończyka pięć kilometrów to dystans, który przebiega się bardzo szybko. Dlatego trzeba mierzyć siły na zamiary, wiadomo, że maraton nie jest najłatwiejszy.
      
       - Pamiętasz ten moment, w którym zdecydowałeś, że będziesz biegał wyczynowo?

       - Właściwie od początku wiedziałem, że nie będzie mnie satysfakcjonowało bieganie tylko dla biegania. Im dłużej trenowałem, tym bardziej byłem zmotywowany, żeby iść wyżej i wyżej. Każdy sezon był trudny, zdarzały się kontuzje, choroby i chwile zwątpienia, ale jakoś przetrwałem. Jeszcze mi się to nie znudziło, mimo nieudanych Mistrzostwach Polski, na których zająłem 12 miejsce na dystansie pięciu kilometrów.
      
       - Ale to chyba dobry wynik? Być dwunastym, najszybszym człowiekiem w kraju...
       - U nas jest tak, że aby pojechać na Mistrzostwa Polski najpierw trzeba zrobić wynik. Jest tu bardzo wąskie sito selekcji. Dlatego w Elblągu nie ma zbyt wielu lekkoatletów, bo trudno osiągnąć to minimum na danym dystansie, które pozwoli pojechać na mistrzostwa. A co dopiero walczyć o medale, gdzie na pięć kilometrów startowało 30 najlepszych osób w Polsce. Na Przełajowych Mistrzostwach Polski byłem szesnasty, a startowało tam ponad 100 osób. Nie satysfakcjonuje mnie to jednak. Jak się jest ambitnym to jest tak, że zawsze jest coś wyżej.
      
       - Które zawody zapadły Ci w pamięci szczególnie? Które są dla Ciebie ważne?

       - W ubiegłym roku wygrałem Bieg Niepodległości [w tym roku Marcin zajął drugie miejsce, ale i tak był najszybszym elblążaninem – red.] i to był dla mnie duży impuls do działania. I tak się to potoczyło, że skłoniłem się w stronę biegów ulicznych. Pomaga mi to poprawić moją sytuację materialną.
      
       - A propos spraw materialnych. Bieganie uchodzi powszechnie za tani sport, ale jak to wygląda w przypadku zawodowca? O jakich kosztach mowa?
       - Jeśli chce się być lepszym biegaczem i osiągać coraz lepsze wyniki cały czas trzeba podnosić poprzeczkę. Ponadto, tak jak wspominałem, ciężko przejść przez sito kwalifikacji, dlatego trzeba mocno trenować. A jeśli chce się to robić – trzeba mieć wsparcie. Zacząłem taki okres w życiu, gdzie do wszystkiego muszę dopłacać, bo nie jestem objęty żadnym szkoleniem i nie dostaję żadnego stypendium. Jeśli starczy mi funduszy, żeby móc się dalej rozwijać, to będę trenował. A jeśli nie – będę musiał wybierać: albo praca, albo bieganie. Opłaty startowe są względnie niskie, ale trzeba inwestować w dobry sprzęt, czyli w ubrania oraz w buty, które muszą być odpowiednio amortyzowane. Przy dystansie ponad 100 kilometrów tygodniowo trzeba je zmieniać co trzy, cztery miesiące, a ich koszt waha się między 300 a 400 zł. Do tego dochodzą skarpetki, spodnie do biegania, koszulki, kurtka i musi być tego dużo, bo jak się ma dwa treningi dziennie to trzeba mieć co zmieniać. Ważna jest również suplementacja, bo nawet jeśli ktoś dobrze się odżywia i patrzy na to, co je, to i tak będzie mu brakowało mikro- i makroelementów. Dla porównania moi rywale, z którymi walczę na Mistrzostwach Polski, jeżdżą na jeden obóz miesięcznie. Koszt obozu waha się od 1000 do 1200 zł. Ja pojadę na jeden obóz zimowy i to będzie wszystko w tym roku. Mam nadzieję, że ktoś będzie chciał mnie wesprzeć, bo wydaje mi się, że warto, by Elbląg miał się czym poszczycić w tej dziedzinie.
      
       - Rozumiem, że klub nie ma funduszy, by pomóc...
       - Jest dużo sekcji, więc z miasta nie dostajemy zbyt wielu pieniędzy, a poza tym w Elblągu inwestuje się w piłkę nożną i w piłkę ręczną. Nie można jednak zapominać o innych dyscyplinach, bo jeśli młodzi ludzie nie będą mieli perspektyw, to nie będą garnąć się do sportu. Wiem to po sobie, wielu moich znajomych, którzy zaczynali treningi razem ze mną, już nie trenuje. Nawet jeśli mieli większy talent rezygnowali, bo wiedzieli, że będzie im ciężko podołać finansowo. Jestem bardzo wdzięczny trenerowi, bo jak czasami brakowało mi pieniędzy, to potrafił je wyciągnąć dosłownie "z podziemi", żebym mógł pojechać na obóz. Jest ciężko, nie ma co ukrywać.
      
       - Jak wygląda tygodniowy rozkład treningów? Zawodowy biegacz trenuje cały rok?

       - Sezon lekkoatlety – biegacza jest długi, trwa od stycznia do grudnia. Jest podzielony na okres przygotowawczy, startowy oraz okres roztrenowania. Jak zaczynałem to biegałem pięć razy w tygodniu na dystansie od pięciu do ośmiu kilometrów. Teraz jest to od 100 do 120 kilometrów tygodniowo, do tego raz w tygodniu mamy trening sprawności na sali. Jeśli chce się biegać na dobrym poziomie to trzeba tak pracować, w szczególności w miesiącach zimowych. Z reguły trenuję sam, już się przyzwyczaiłem do tego, że moim partnerem treningowym są słuchawki i muzyka.

  Elbląg, Marcin podczas tegorocznego Biegu Niepodległości
Marcin podczas tegorocznego Biegu Niepodległości (fot. arch. Michał Kuna)


       - No dobrze, ale jak się zmotywować do tak regularnego biegania? Pogoda niespecjalnie zachęca do wychodzenia z domu. Jaki jest Twój sposób na to, żeby chciało się chcieć?
       - Często rozmawiam z trenerem, który mnie motywuje. Czasami wystarczy fakt, że jeśli nie pójdę i nie zrobię treningu i zacznę sobie odpuszczać, to się to odbije na formie. Trzeba być systematycznym i mieć wszystko poukładane. W ubiegłym roku było o tyle dobrze, że trenował ze mną kolega, więc był element rywalizacji. Poza tym zawsze lepiej męczyć się z kimś niż samemu (śmiech).
      
       - Domyślam się, że dieta też się liczy, więc na hamburgera z kolegą raczej nie pójdziesz?
       - No nie (śmiech)... Choć przyznam, że lubię takie rzeczy, więc ewentualnie po sezonie. Poza tym wiadomo, że jeśli zjem coś takiego raz, to nic się nie stanie, ale chodzi o to, żeby nie była to norma. Z takiego "śmieciowego" jedzenia trudno czerpać energię. Dieta biegacza opiera się w dużej mierze na węglowodanach, czyli na kaszach, makaronach, ziemniaki też są obecne, ale tylko raz w tygodniu, a jeśli mięso, to białe, chude, musi być lekkostrawnie i energetycznie. Karkóweczki i kiełbaski nie wchodzą w grę.
      
       - Ulubiona trasa?

       - Mówi się, że Szklarska Poręba to kolebka polskiego biegania. Jest tam taka trasa, nad Reglami, która jest idealna do biegania. W górach robi się na przykład wycieczki biegowe, które pomagają wyrobić wytrzymałość, co przydaje się na przykład do podbiegania pod górki.
      
       - Z tego, co mówisz wyłania się obraz dyscypliny trudnej, wymagającej momentami ekstremalnej siły woli. Czemu więc ją lubisz?

       - To trudne pytanie... Chyba po prostu dlatego, że daje mi to satysfakcję. Z bieganiem jest tak, że jak zje się łyżeczkę, czyli zrobi się dobry wynik , zajmie dobre miejsce, to człowiek chce więcej.
      
       - Masz biegowego idola?
      
- Tak, to Mo Farah, który reprezentuje Wielką Brytanię. Kiedyś dostałem jego autobiografię i przeczytałem ją jednym tchem.
      
       - A co poza bieganiem? Jak to pogodzić na przykład z nauką?
       - Studiuję zaocznie fizjoterapię w Elblągu, bo trzeba mieć plan B. Po karierze sportowej z czegoś trzeba żyć. Jak się jest na szczycie to jest bardzo fajnie, ale jak przychodzą kontuzje i nie można zdobywać kolejnych miejsc, to już niewielu pamięta o takich osobach... Po tych pięciu latach treningów jestem nauczony, że jeśli mam jakieś zaliczenie albo egzamin, to wiem, że będę na niego przygotowany. Wyniosłem to z czasów szkoły średniej. Wychodziłem rano do szkoły, wracałem, robiłem trening, a ok. godz. 19 zaczynałem naukę.
      
       - Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na rozrywkę?
       - Czasami uda się gdzieś wyjść, ale grafik jest tak napięty, że czasami nie mam czasu zjeść, a co dopiero rozrywka...
      
       - Kiedyś znajomy, który sam jest trenerem, powiedział mi, że dobry szkoleniowiec to taki, który potrafi zganić, ale i odpuścić zawodnikowi, zabrać go na pizzę. Kim dla Ciebie jest trener?
       - Mam trudny charakter, zawsze mam swoje zdanie i dążę do tego, by je wyrazić, więc czasami sprzeczamy się z trenerem, ale to jedna z ważniejszych osób w moim życiu. Zawsze wpajał nam, że najpierw jest szkoła, a potem trening. Jest życzliwy, serdeczny i wie o życiu wiele, czasami padają z jego strony gorzkie słowa, ale tak bywa, nie zawsze jest kolorowo. Jego praca nade mną, jako zawodnikiem oraz mój upór dają efekty. Jestem mu za to ogromnie wdzięczny.

rozmawiała Marta Wiloch

Najnowsze artykuły w dziale Sport

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
  • Basen jest, stadion dla kopaczy jest, wyniki w la są, orlik lekkoatletyczny jest(SP15), teraz czas na stadion la pełnowymiarowy. Kiedyś widziałem zestawienie i Elbląg jest podajże drugim największym miastem w Polsce bez 400-metrowej bieżni.
    Zgłoś do moderacji     Odpowiedz
    16
    0
    Blackk(2016-11-26)
  • co za żal, do. urwy nędzy, co za społeczeństwo. prosić o wsparcie bo ma się marzenia i spełnią się tylko jeśli ktoś pomoże. ja rozumiem, że komuś brakuje na jedzenie, ciepłe ciuch itp ale to? chłopak 19 lat i już prosi o wsparcie żeby mógł sobie pojechać na obóz. no. urwa śmieć się czy płakać. ale to nic, zaraz się znajdą tacy którzy będą wspierać wybitnego biegacza z talentem poniżej przeciętnej wśród biegaczy.
  • Ja poszedłem do pracy, żeby mieć pieniądze na spełnianie marzeń. Nigdy nie żebrałem. Bieganie to jedno z najtańszych hobby. Są ludzie, którzy kokosów nie zarabiają i potrafią jakoś sprawić sobie zbroje rycerskie, samochody sportowe, profesjonalne rowery szosowe, wycieczki po świecie. A tu zdrowy, dorosły chłop prosi o hajs na bieganie. Suplementacja? To pikuś w porównaniu z pieniędzmi, jakie niektórzy zostawiają w kulturystyce. Swoją drogą, skoro jest tak marnie, to może po prostu jest słaby? Bardzo dobrzy biegacze amatorzy są wstanie zarobić na swoją pasję samym bieganiem :)
  • Bieganie jest tanie, ale na poziomie amatorskim. Co w tym złego, że chłopak chciałby się rozwijać? Co w tym złego, że zdobył się na odwagę i prosi o wsparcie, żeby spełniać marzenia? I chyba nie doczytaliście - jeśli pójdzie do pracy nie będzie mógł biegać. I tak, w tym kraju trzeba przymierać głodem, żeby o coś prosić? Ludzie, puknijcie się w głowę. ..
  • @Ailatan - Mi i moim znajomym praca nie przeszkadza w uprawianiu sportu. Co on chce pracować 16 godzin dziennie?
  • dokładnie, to jest jakaś kpina. to nie jest promowanie sportu. wręcz przeciwnie, to szkodzenie jego wizerunkowi bo chłopak promuje produkt sporto-podobny. jeśli to jego pasja to na boso będzie biegał, a nie szukał pomocy. ludzie naprawdę potrzebujący nawet nie pomyślą o tym, żeby kogokolwiek prosić.
  • @Ailatan - jeśli są wyniki to niema problemu ze sponsorami. a tu się zaczyna od dupy strony. najlepszy elblążanin w lokalnych imprezach, wielki wyczyn. dla amatora tak, ale to nie jest amator, profesjonalnie trenuje i ma zachcianki. jeśli ktoś w niego zainwestuje to czy chłopak zwróci te zainwestowane pieniądze jeśli nie będzie osiągał dobrych wyników? przecież od tego to uzależnia. jeśli tak to ja mogę sponsorować, ale z zapisem o zwrot wraz z odsetkami z powodu braku wyników.
  • Zachcianki? Dobre buty, żeby sobie nie rozwalił kolan? Suplementy, by być jak najbardziej wydajnym? To są zachcianki? Serio? Słyszysz jak to brzmi współrozmówco?
  • Tak, ale uprawiasz go na poziomie zawodowym? Czy amatorskim? To jest ta różnica.
  • @Ailatan - z brakiem talentu mimo chęci trzeba się pogodzić, niech się zajmie tą fizjoterapią a biega dorywczy, na pewno lepiej na tym wyjdzie. a jeśli robi to zawodowo to nie powinien mieć problemu z utrzymaniem. są amatorzy, zawodowcy i są biegacze pośredni i on się do niech zalicza. za dobry na amatora za słaby na zawodowca. najlepsze buty same nie pobiegną.
  • Patologia już szczeka. Boi się że zabraknie chajsu na zasiłki i zapomogi dla nich.
  • Fajnie , że sa jeszcze w elblągu młodzi ludzie ,którzy mają pasje ! Ludzie chłopak nie prosi o wparcie na jedzenie tylko zwyczajnie w swiecie szuka sponsora ,co w tym złego ? Ludzka glupota nie zna granic , żal czytac takich komentarzy
Reklama