Upraszczając, elektorat można podzielić na: tzw. „żelazny” (głosujący na dany komitet wyborczy), „niezdecydowany” (pójdzie na wybory, ale nie wie do końca na kogo odda swój głos) i „niegłosujący” (nie chodzący na wybory).
Kampania do Rady Miasta Elbląga skupia się na dotarciu do elektoratu „żelaznego”. Na organizowane spotkania, debaty przychodzą dziennikarze i sympatycy danych komitetów wyborczych. Z jednej strony jest to „przekonywanie przekonanych”, a z drugiej - relacja z danego wydarzenia pozwoli dotrzeć do wyborców „niezdecydowanych”. Pod warunkiem, że „niezdecydowani” będą zainteresowani poszerzeniem swojej wiedzy nt. komitetu i będą wiedzieli gdzie te informacje mogą uzyskać.
Na przykładzie KW SLD Lewica Razem możemy przeanalizować kilka błędów uniemożliwiających wyborcy zapoznanie się z ofertą wyborczą komitetu. Ulotka Sławomira Malinowskiego przedstawia postać kandydata i informuje kogo S. Malinowski popiera na urząd prezydenta. Brakuje pełnej listy kandydatów komitetu w okręgu. Taką informację można by znaleźć na stronie www komitetu (w przypadku Elbląga jest to strona www SLD). Tymczasem 05.11.2014 r. na stronie partyjnej aktualności kończą się wpisem z 09.09.2014 r. informacją o podpisaniu na Stadionie Narodowym umowy koalicyjnej pomiędzy SLD, a organizacjami lewicowymi.
Oczywiście internauta znajdzie potrzebne mu informacje na stronach elbląskich portali internetowych. Prawdopodobnie zapozna się z wywiadem Janusza Nowaka udzielonemu konkurencyjnemu portalowi, w którym kandydat na prezydenta mówi, iż startuje, ponieważ nie znaleziono nikogo innego.
Ordynacja wyborcza do rad miast na prawach powiatu nakazuje komitetom wyborczym stworzenie list, na które wyborca głosuje. Na liście musi być minimum tylu kandydatów, ile mandatów jest do wzięcia w danym okręgu wyborczym, a maksymalnie dwa razy więcej. Mandaty radnych przydziela się proporcjonalnie do liczby głosów zdobytych przez całą listę. W związku z tym, im więcej osób na liście tym lepiej, gdyż każda osoba na liście zdobędzie kilka głosów (sąsiadów, znajomych itp.), które mogą zadecydować o zdobyciu (bądź nie) mandatu przez listę. Tutaj błąd popełnił KW KNP, który zarejestrował listy w minimalnym składzie osobowym i tym samym pozbawił się kilkudziesięciu głosów.
W przypadku elbląskiej sceny wyborczej realne szanse na zdobycie mandatu mają kandydaci "z czuba listy". Można przypuszczać, że mandaty zdobędą jeden lub dwoje kandydatów z listy. Oznacza to, że osoby umieszczone na listach na pozycjach 4 – 10 nie mają realnych szans na mandat. Ich rola w kampanii wyborczej ogranicza się do wspierania "jedynek". Swojej kampanii nie prowadzą. Poprzez niezamieszczanie pełnych list na ulotkach "jedynek" i "dwójek" komitety tracą kilkanaście głosów, które mogliby zdobyć kandydaci z dalszych miejsc, a nie zdobędą „faworyci”. Wyborca dopiero z listy wyborczej może się dowiedzieć, że w wyborach startuje np. jego kolega ze szkoły i na niego „po starej znajomości” oddać głos.
Polityka niepromowania całych list wyborczych powoduje, iż gros głosów otrzymuje "jedynka", a często kilkadziesiąt głosów brakuje do zdobycia drugiego mandatu. Kilkadziesiąt głosów, które mogliby zdobyć inni niepromowani kandydaci.
To tylko przykładowe niedociągnięcia, które skutkują utratą mandatów. W przypadku komitetów nie mających dużego poparcia takie błędy mogą skutkować brakiem przedstawicieli w radzie miasta.
Na przykładzie KW SLD Lewica Razem możemy przeanalizować kilka błędów uniemożliwiających wyborcy zapoznanie się z ofertą wyborczą komitetu. Ulotka Sławomira Malinowskiego przedstawia postać kandydata i informuje kogo S. Malinowski popiera na urząd prezydenta. Brakuje pełnej listy kandydatów komitetu w okręgu. Taką informację można by znaleźć na stronie www komitetu (w przypadku Elbląga jest to strona www SLD). Tymczasem 05.11.2014 r. na stronie partyjnej aktualności kończą się wpisem z 09.09.2014 r. informacją o podpisaniu na Stadionie Narodowym umowy koalicyjnej pomiędzy SLD, a organizacjami lewicowymi.
Oczywiście internauta znajdzie potrzebne mu informacje na stronach elbląskich portali internetowych. Prawdopodobnie zapozna się z wywiadem Janusza Nowaka udzielonemu konkurencyjnemu portalowi, w którym kandydat na prezydenta mówi, iż startuje, ponieważ nie znaleziono nikogo innego.
Ordynacja wyborcza do rad miast na prawach powiatu nakazuje komitetom wyborczym stworzenie list, na które wyborca głosuje. Na liście musi być minimum tylu kandydatów, ile mandatów jest do wzięcia w danym okręgu wyborczym, a maksymalnie dwa razy więcej. Mandaty radnych przydziela się proporcjonalnie do liczby głosów zdobytych przez całą listę. W związku z tym, im więcej osób na liście tym lepiej, gdyż każda osoba na liście zdobędzie kilka głosów (sąsiadów, znajomych itp.), które mogą zadecydować o zdobyciu (bądź nie) mandatu przez listę. Tutaj błąd popełnił KW KNP, który zarejestrował listy w minimalnym składzie osobowym i tym samym pozbawił się kilkudziesięciu głosów.
W przypadku elbląskiej sceny wyborczej realne szanse na zdobycie mandatu mają kandydaci "z czuba listy". Można przypuszczać, że mandaty zdobędą jeden lub dwoje kandydatów z listy. Oznacza to, że osoby umieszczone na listach na pozycjach 4 – 10 nie mają realnych szans na mandat. Ich rola w kampanii wyborczej ogranicza się do wspierania "jedynek". Swojej kampanii nie prowadzą. Poprzez niezamieszczanie pełnych list na ulotkach "jedynek" i "dwójek" komitety tracą kilkanaście głosów, które mogliby zdobyć kandydaci z dalszych miejsc, a nie zdobędą „faworyci”. Wyborca dopiero z listy wyborczej może się dowiedzieć, że w wyborach startuje np. jego kolega ze szkoły i na niego „po starej znajomości” oddać głos.
Polityka niepromowania całych list wyborczych powoduje, iż gros głosów otrzymuje "jedynka", a często kilkadziesiąt głosów brakuje do zdobycia drugiego mandatu. Kilkadziesiąt głosów, które mogliby zdobyć inni niepromowani kandydaci.
To tylko przykładowe niedociągnięcia, które skutkują utratą mandatów. W przypadku komitetów nie mających dużego poparcia takie błędy mogą skutkować brakiem przedstawicieli w radzie miasta.