Jesienią i zimą, kiedy jest mniej turystów, w lasach na Mierzei Wiślanej rozpoczyna się sezon nielegalnego wydobywania bursztynu.
Złoża bursztynu na Mierzei znajdują się na niewielkiej głębokości. Nielegalni poszukiwacze całymi nocami ryją w ziemi i strumieniami wody pod dużym ciśnieniem wypłukują z niej cenną kopalinę. Po ich pracy zostają nieduże, ale głębokie leje. Najwięcej śladów takiej działalności znajduje się w okolicach Krynicy Morskiej, Jantara, Mikoszewa i Przebrna.
Straty czynione przez poszukiwaczy bursztynu to praktycznie nieodwracalne zniszczenie struktury ziemi, na której bez kosztownej rekultywacji nic nie będzie rosło przez kilkanaście lat. Na nielegalnym procederze tracą również mieszkańcy mierzei, bo bursztyniarze kradną im wodę z wodociągów i prąd.
- Dziury w ziemi to zmora leśników, ale i zagrożenie dla spacerujących - mówi Dariusz Milewski ze Straży Leśnej Nadleśnictwa Elbląg. - Osoba, która wpadnie w takie wyrobisko, może nawet zakończyć tam życie. Dziury, które znajdujemy, grodzimy i oznaczamy, ale nie jesteśmy w stanie całkowicie opanować sytuacji.
Tylko w tym roku leśne patrole znalazły kilkadziesiąt urządzeń do wydobywania bursztynu. Nocni poszukiwacze porzucili je uciekając przed Strażą Leśną, policją czy Strażą Graniczną. Nikogo nie udało się jednak zatrzymać na gorącym uczynku.
Straż Leśna jest przekonana, że bursztyn wydobywają sami mieszkańcy Mierzei. Pozostawione przez bursztyniarzy ślady wskazują, że nielegalnym pozyskiwaniem jantaru trudni się kilka grup przestępczych. Sprzęt, którym się posługują, jest identyczny z tym, jaki posiadają państwowe i ochotnicze jednostki straży pożarnej.
Straty czynione przez poszukiwaczy bursztynu to praktycznie nieodwracalne zniszczenie struktury ziemi, na której bez kosztownej rekultywacji nic nie będzie rosło przez kilkanaście lat. Na nielegalnym procederze tracą również mieszkańcy mierzei, bo bursztyniarze kradną im wodę z wodociągów i prąd.
- Dziury w ziemi to zmora leśników, ale i zagrożenie dla spacerujących - mówi Dariusz Milewski ze Straży Leśnej Nadleśnictwa Elbląg. - Osoba, która wpadnie w takie wyrobisko, może nawet zakończyć tam życie. Dziury, które znajdujemy, grodzimy i oznaczamy, ale nie jesteśmy w stanie całkowicie opanować sytuacji.
Tylko w tym roku leśne patrole znalazły kilkadziesiąt urządzeń do wydobywania bursztynu. Nocni poszukiwacze porzucili je uciekając przed Strażą Leśną, policją czy Strażą Graniczną. Nikogo nie udało się jednak zatrzymać na gorącym uczynku.
Straż Leśna jest przekonana, że bursztyn wydobywają sami mieszkańcy Mierzei. Pozostawione przez bursztyniarzy ślady wskazują, że nielegalnym pozyskiwaniem jantaru trudni się kilka grup przestępczych. Sprzęt, którym się posługują, jest identyczny z tym, jaki posiadają państwowe i ochotnicze jednostki straży pożarnej.
SZ