Przyjaciele, znajomi, a także wdzięczni elblążanie zebrali się dzisiaj w Krypcie, aby oddać cześć Gerardowi Kwiatkowskiemu. Przy muzyce, którą puszczał współzałożyciel Galerii El na pierwszych Biennale, wspominano zmarłego, lata 60., artystyczne projekty i wyjazdy.
To wyjątkowe, dzisiejsze (21 sierpnia) spotkanie, wraz z mężem, zainicjowała Nina Błeszyńska-Wojewska, przyjaciółka Gerarda Kwiatkowskiego. W tym samym czasie w niemieckim Hünfeld odbyły się uroczystości pogrzebowe.
– Gerard zaważył bardzo na moim życiu. Nasze dzieci jeździły w tych samych wózkach. Zawsze mówił, że miał układ z Bogiem i jeszcze długo pożyje - mówiła. - Okazało się, że było inaczej. Widocznie teraz jest potrzebny tam na górze jako niezrównany organizator, bo przecież Gerard potrafił nas zrywać w środku nocy i zganiać do pracy. Dziś jestem trochę zdenerwowana, trochę podekscytowana. To nie jest impreza, to spotkanie przyjaciół z Gerardem.
Z kolei Jerzy Wojewski dodał, że Gerard wciąż jest, a nie "był".
- Nie będziemy tu płakali i żałowali. Ja mam wiele wspomnień, pamiętam wiele pięknych, wesołych chwil, choć przeżyliśmy z Gerardem również mniej radosne momenty. Tego wszystkiego nie dałoby się spisać nawet na wołowej skórze. Po prostu Gerard był dla mnie ważny i ja dla niego byłem ważny - mówił Jerzy Wojewski. - On miał niesamowitą zdolność pozyskiwania współpracowników. To on przekonał dyrektorów Zamechu, żeby wpuścić zgraję artystów do zakładu. Sama ich obecność była niebezpieczna i to mogło się źle skończyć. Gerardowi zawdzięczamy to, że odbyły się pierwsze Biennale, a przede wszystkim to, co zostało w umysłach elblążan, w umysłach robotników. On ich nobilitował, mówił, że ich praca jest coś warta, że bez nich ci artyści nic by nie zrobili. Mówił im, że oni są też artystami. Był wyrozumiałym i ciepłym człowiekiem.
W Krypcie pojawiły się również osoby, które nie znały osobiście zmarłego.
- W ogóle go nie znałam – opowiada pani Teresa Wojcinowicz, prezes Elbląskiego Towarzystwa Kulturalnego – Formy oglądam codziennie, do Galerii też często chodzę i tylko w taki sposób obcowałam z Gerardem Kwiatkowski, poprzez jego sztukę. Nam często brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, zamykamy się w domach. Zawsze jak człowiek odchodzi to brakuje nam czasu na zatrzymanie się i zastanowienie się nad życiem. To spotkanie było potrzebne byśmy mogli powspominać wielkiego człowieka, ale także naszą młodość.
– Gerard zaważył bardzo na moim życiu. Nasze dzieci jeździły w tych samych wózkach. Zawsze mówił, że miał układ z Bogiem i jeszcze długo pożyje - mówiła. - Okazało się, że było inaczej. Widocznie teraz jest potrzebny tam na górze jako niezrównany organizator, bo przecież Gerard potrafił nas zrywać w środku nocy i zganiać do pracy. Dziś jestem trochę zdenerwowana, trochę podekscytowana. To nie jest impreza, to spotkanie przyjaciół z Gerardem.
Z kolei Jerzy Wojewski dodał, że Gerard wciąż jest, a nie "był".
- Nie będziemy tu płakali i żałowali. Ja mam wiele wspomnień, pamiętam wiele pięknych, wesołych chwil, choć przeżyliśmy z Gerardem również mniej radosne momenty. Tego wszystkiego nie dałoby się spisać nawet na wołowej skórze. Po prostu Gerard był dla mnie ważny i ja dla niego byłem ważny - mówił Jerzy Wojewski. - On miał niesamowitą zdolność pozyskiwania współpracowników. To on przekonał dyrektorów Zamechu, żeby wpuścić zgraję artystów do zakładu. Sama ich obecność była niebezpieczna i to mogło się źle skończyć. Gerardowi zawdzięczamy to, że odbyły się pierwsze Biennale, a przede wszystkim to, co zostało w umysłach elblążan, w umysłach robotników. On ich nobilitował, mówił, że ich praca jest coś warta, że bez nich ci artyści nic by nie zrobili. Mówił im, że oni są też artystami. Był wyrozumiałym i ciepłym człowiekiem.
W Krypcie pojawiły się również osoby, które nie znały osobiście zmarłego.
- W ogóle go nie znałam – opowiada pani Teresa Wojcinowicz, prezes Elbląskiego Towarzystwa Kulturalnego – Formy oglądam codziennie, do Galerii też często chodzę i tylko w taki sposób obcowałam z Gerardem Kwiatkowski, poprzez jego sztukę. Nam często brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, zamykamy się w domach. Zawsze jak człowiek odchodzi to brakuje nam czasu na zatrzymanie się i zastanowienie się nad życiem. To spotkanie było potrzebne byśmy mogli powspominać wielkiego człowieka, ale także naszą młodość.
Anna Kaniewska