"Jest pan z buszu i traktuje pan ludzi jak niewolników" - z powodu takiej wypowiedzi obraził się prezes spółki odzieżowej Hetman w Elblągu i pozwał do sądu szefa elbląskiej Solidarności.
Sprawa dotyczy wydarzeń z ubiegłego roku, kiedy to podczas jednej z manifestacji związku w obronie zwalnianych szwaczek Mirosław Kozłowski dość ostro wypowiadał się o prezesie Hetmana. Jan Przezpolewski uznał, że Kozłowski swoimi wypowiedziami zniesławił go w oczach przede wszystkim kontrahentów, którzy dotychczas współpracowali z Hetmanem. Szef Hetmana domaga się przeprosin w mediach. Dzisiaj rozpoczął się właściwy proces. Kozłowskiemu towarzyszyło kilkanaście szwaczek, które mimo korzystnych wyroków sądu nadal nie otrzymały odszkodowań za zwolnienie z pracy.
- Czekam na korzystny wyrok sądu, korzystny dla mnie - powiedział dzisiaj prezes Hetmana Jan Przezpolewski.
Pytany, czy wypłacił już szwaczkom odszkodowania, odpowiedział lakonicznie: „Te, które wygrały, to dostały”. Jednak inaczej mówiły dzisiaj w korytarzu sądowym obecne tam szwaczki.
- Nie wypłacił nam jeszcze za sierpień ubiegłego roku. Nikt dotychczas nie dostał pieniędzy - usłyszeliśmy. - Jestem teraz na kuroniówce. Mam 29 lat pracy i tak mnie urządził. Chodzi, opowiada głupoty i kłamie.
Mirosław Kozłowski, który występuje w procesie jako oskarżony, nie czuje się winny:
- Ja mam statutowy obowiązek bronić praw robotniczych i to czynię, nie jestem w stanie stwierdzić, że na którejś manifestacji wypowiedziałem słowa, że prezes jest z buszu, czy nie jest z buszu. Sam nie obrażałbym się za te słowa, skoro te kobiety, które tu stoją, rzeczywiście były niewolnicami.
- Czekam na korzystny wyrok sądu, korzystny dla mnie - powiedział dzisiaj prezes Hetmana Jan Przezpolewski.
Pytany, czy wypłacił już szwaczkom odszkodowania, odpowiedział lakonicznie: „Te, które wygrały, to dostały”. Jednak inaczej mówiły dzisiaj w korytarzu sądowym obecne tam szwaczki.
- Nie wypłacił nam jeszcze za sierpień ubiegłego roku. Nikt dotychczas nie dostał pieniędzy - usłyszeliśmy. - Jestem teraz na kuroniówce. Mam 29 lat pracy i tak mnie urządził. Chodzi, opowiada głupoty i kłamie.
Mirosław Kozłowski, który występuje w procesie jako oskarżony, nie czuje się winny:
- Ja mam statutowy obowiązek bronić praw robotniczych i to czynię, nie jestem w stanie stwierdzić, że na którejś manifestacji wypowiedziałem słowa, że prezes jest z buszu, czy nie jest z buszu. Sam nie obrażałbym się za te słowa, skoro te kobiety, które tu stoją, rzeczywiście były niewolnicami.
J