Na filarze w wypożyczalni Biblioteki Elbląskiej zawisła lista nazwisk kilkudziesięciu osób, które zwlekają ze zwrotem książek.
Przy okazji wizyty w kamieniczce przy Świętego Ducha każdy wypożyczający może sprawdzić, czy wśród nazwisk na długiej białej wstędze papieru nie znajdzie kogoś znajomego czy współpracownika.
- Zanim wywiesiliśmy listę, sprawdziliśmy w Biurze Generalnego Inspektora Danych Osobowych, czy możemy to zrobić i nie ma ku temu żadnych przeszkód - mówi dyrektor Biblioteki Elbląskiej, Krystyna Greczycho. - Do publicznej wiadomości podajemy same tylko nazwiska i imiona czytelników, którzy zapomnieli bądź za bardzo przyzwyczaili się do książek. Mamy nadzieję, że jeśli nie oni sami, to ich nazwisko zobaczą znajomi i przekażą odpowiednią informację "dłużnikom".
Zdaniem dyr. Greczycho, bibliotekarze zbyt łagodnie podchodzą do regulaminu wypożyczalni, która mówi, że książkę wypożycza się na jeden miesiąc. Zgodnie z regulaminem, który w podobnej wersji obowiązuje w większości polskich bibliotek, nie oddanie książki po miesiącu upoważnia bibliotekarza do wysłania pierwszego upomnienia. Upomnienie drugie powinno był wysłane po kolejnych czterech tygodniach, a po upływie takiego samego czasu - trzecie. Brak reakcji na ostatnie upomnienie powoduje skreślenie czytelnika z listy korzystających z wypożyczalni.
Jeszcze do niedawna w Elblągu nie było większych problemów z odwleczeniem nawet o kilka miesięcy terminu zwrotu książki. Od pewnego czasu nie ma jednak co liczyć na łaskawość bibliotekarzy.
Jednym z głównych powodów zaostrzenia "polityki czytelniczej" jest wzrost liczby studentów. W Elblągu są trzy uczelnie wyższe, na których studiuje w sumie kilka tysięcy osób, powstają nowe specjalności, a książek nie przybywa. W tym roku na powiększenie księgozbioru nie będzie żadnych pieniędzy, tymczasem każdego dnia wypożyczalnię Biblioteki Elbląskiej odwiedza nawet 800 osób.
- Robi się rzeczywiście nerwowo - przyznaje Krystyna Greczycho. - Uczelnie nie dbają o zabezpieczenie odpowiedniej liczby książek dla swoich studentów. Ani nie kupują ich do swoich bibliotek, ani nie pomagają nam.
Problemem jest także lekceważący stosunek korzystających ze zbiorów czytelników do umów, jakie zawierają z biblioteką.
- To rodzaj normalnej umowy cywilnej. Ta, którą podpisuje się z nami, umożliwia wypożyczanie książek, ale pod pewnymi warunkami. Rozumiem, że są sytuacje, że dana książka jest potrzebna przy pisaniu pracy zaliczeniowej czy licencjackiej, ale nie można zapominać o innych, którzy mogą jej tak samo potrzebować.
Z powodu zalegania ze zwrotem książek każdego miesiąca do sądu trafia kilkanaście pozwów. Lista "dłużników" ma nakłonić do zwrotu często nawet kilku cennych pozycji. Najwięcej spośród nie zwróconych książek jest podręczników akademickich.
- Niektórzy mogą się poczuć urażeni, ale jak dotąd lista jest skuteczna - mówi dyr. Greczycho i zapowiada, że najczęściej wykorzystywane przez studentów książki będą być może wkrótce dostępne tylko w czytelni.
- Zanim wywiesiliśmy listę, sprawdziliśmy w Biurze Generalnego Inspektora Danych Osobowych, czy możemy to zrobić i nie ma ku temu żadnych przeszkód - mówi dyrektor Biblioteki Elbląskiej, Krystyna Greczycho. - Do publicznej wiadomości podajemy same tylko nazwiska i imiona czytelników, którzy zapomnieli bądź za bardzo przyzwyczaili się do książek. Mamy nadzieję, że jeśli nie oni sami, to ich nazwisko zobaczą znajomi i przekażą odpowiednią informację "dłużnikom".
Zdaniem dyr. Greczycho, bibliotekarze zbyt łagodnie podchodzą do regulaminu wypożyczalni, która mówi, że książkę wypożycza się na jeden miesiąc. Zgodnie z regulaminem, który w podobnej wersji obowiązuje w większości polskich bibliotek, nie oddanie książki po miesiącu upoważnia bibliotekarza do wysłania pierwszego upomnienia. Upomnienie drugie powinno był wysłane po kolejnych czterech tygodniach, a po upływie takiego samego czasu - trzecie. Brak reakcji na ostatnie upomnienie powoduje skreślenie czytelnika z listy korzystających z wypożyczalni.
Jeszcze do niedawna w Elblągu nie było większych problemów z odwleczeniem nawet o kilka miesięcy terminu zwrotu książki. Od pewnego czasu nie ma jednak co liczyć na łaskawość bibliotekarzy.
Jednym z głównych powodów zaostrzenia "polityki czytelniczej" jest wzrost liczby studentów. W Elblągu są trzy uczelnie wyższe, na których studiuje w sumie kilka tysięcy osób, powstają nowe specjalności, a książek nie przybywa. W tym roku na powiększenie księgozbioru nie będzie żadnych pieniędzy, tymczasem każdego dnia wypożyczalnię Biblioteki Elbląskiej odwiedza nawet 800 osób.
- Robi się rzeczywiście nerwowo - przyznaje Krystyna Greczycho. - Uczelnie nie dbają o zabezpieczenie odpowiedniej liczby książek dla swoich studentów. Ani nie kupują ich do swoich bibliotek, ani nie pomagają nam.
Problemem jest także lekceważący stosunek korzystających ze zbiorów czytelników do umów, jakie zawierają z biblioteką.
- To rodzaj normalnej umowy cywilnej. Ta, którą podpisuje się z nami, umożliwia wypożyczanie książek, ale pod pewnymi warunkami. Rozumiem, że są sytuacje, że dana książka jest potrzebna przy pisaniu pracy zaliczeniowej czy licencjackiej, ale nie można zapominać o innych, którzy mogą jej tak samo potrzebować.
Z powodu zalegania ze zwrotem książek każdego miesiąca do sądu trafia kilkanaście pozwów. Lista "dłużników" ma nakłonić do zwrotu często nawet kilku cennych pozycji. Najwięcej spośród nie zwróconych książek jest podręczników akademickich.
- Niektórzy mogą się poczuć urażeni, ale jak dotąd lista jest skuteczna - mówi dyr. Greczycho i zapowiada, że najczęściej wykorzystywane przez studentów książki będą być może wkrótce dostępne tylko w czytelni.
AJ