Miasto może nie dogadać się w tym roku z Energą Kogeneracją w sprawie nowej umowy na dostawy ciepła, bo w grę oprócz ekonomii wchodzi polityka i zbliżające się wybory samorządowe. Świetnie było to widać podczas dzisiejszego panelu dyskusyjnego „Co dalej z ciepłem”. Zobacz zdjęcia z panelu.
Podczas ponaddwugodzinnego spotkania, zorganizowanego w Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej, nie dowiedzieliśmy się w sumie niczego nowego w sprawie sporu między miastem a Energą Kogeneracją na temat dostaw ciepła dla mieszkańców po 2020 roku ani na temat innych rozwiązań, jakie wchodzą w grę. Jedyną nowością była informacja wiceprezydenta Janusza Nowaka o tym, że na ogłoszenie EPEC odpowiedziała jedna z międzynarodowych firm, która chce się podjąć opracowania nowego modelu zaopatrzenia miasta w ciepło. Wiceprezydent nie chciał zdradzić jej nazwy, bo umowa ma być dopiero podpisana. Wiadomo, że dokument ma być gotowy do końca sierpnia i kosztować – jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć – około 85 tysięcy złotych. Szczegóły mają być przedstawione na wrześniowej Radzie Miasta.
Dzisiejszy panel dał za to moim zdaniem odpowiedź na najważniejsze pytanie. Miasto, mimo nacisków Energi Kogeneracji, w tym roku raczej nie podpisze nowej umowy na dostawy ciepła dla elblążan, mimo że obie strony oficjalnie składają deklaracje o współpracy. A to dlatego, że w grę oprócz ekonomii wchodzi polityka i zbliżające się wybory samorządowe.
Świetnie było to widać podczas dzisiejszego panelu, organizowanego pod patronatem Grupy Energa (sic!), wojewody warmińsko-mazurskiego (przedstawiciel rządu PiS) przez gdański oddział stowarzyszenia Młodzi dla Polski, organizacji kojarzonej z PiS i przy frekwencji, której znaczną część stanowili elbląscy radni PiS. Dodajmy, że wśród panelistów byli m.in.: prof. Jerzy Głuch z Politechniki Gdańskiej (współpracujący z Instytutem im. Lecha Kaczyńskiego, mającym być think tankiem PiS), prezes Energi Kogeneracji Krzysztof Żochowski (radny sejmiku z listy PiS), poseł PiS Jerzy Wilk (kandydat na prezydenta Elbląga, co często podkreślał moderator spotkania).
W skrócie przebieg panelu można opisać tak. Poseł Jerzy Wilk krytykował działania Witolda Wróblewskiego w sprawie EPEC-u nie tylko w tej kadencji, ale w czasach gdy był wiceprezydentem miasta, kiedy rządził Henryk Słonina. Wiceprezydent Janusz Nowak prezydenta bronił, mówiąc po raz kolejny, że projekt umowy proponowany przez Energę jest niekorzystny dla miasta i zarzucając spółce, że w latach 2012-2016 podniosła ceny o 56 procent. Z kolei Krzysztof Żochowski podkreślał, że EPEC też podnosił ceny na przesyle w podobnym wymiarze, tylko w innym okresie, a na wzrost kosztów wpływ ma także istnienie konkurencyjnej ciepłowni przy Dojazdowej i zmniejszające się zapotrzebowanie na ciepło w Elblągu, bo miasto się nie rozwija.
Jaki z tej dyskusji można wyciągnąć wnioski? Prezydent Witold Wróblewski ryzykuje, przeciągając w czasie negocjacje z Energą Kogeneracja, licząc na korzystny dla siebie wynik wyborów samorządowych i nowe rozdanie w Radzie Miejskiej, którą mógłby przekonać do budowy nowego źródła ciepła (jeśli w ogóle będzie taka możliwość). Na korzystny wynik wyborów liczy również PiS, które chce mieć nie tylko większość w Radzie, ale też swojego prezydenta i wtedy umowa z Energą Kogeneracja będzie podpisana w blasku fleszy jako sukces nowego prezydenta.
Energa Kogeneracja w sumie nie ma wyjścia i – mimo publicznie stawianego ultimatum - musi czekać na decyzję prezydenta Wróblewskiego lub wyborczą zmianę. Ciepła wyłączyć nie może (nawet jeśli wypowie umowę), ale może zmniejszyć dostawy, co jednak przed samymi wyborami wydaje się mało prawdopodobne.
Zanosi się więc na to, że sprawa dostaw ciepła będzie gorącym kartoflem podrzucanym w czasie kampanii wyborczej. Ciekawe tylko, kto się nim poparzy.
Dzisiejszy panel dał za to moim zdaniem odpowiedź na najważniejsze pytanie. Miasto, mimo nacisków Energi Kogeneracji, w tym roku raczej nie podpisze nowej umowy na dostawy ciepła dla elblążan, mimo że obie strony oficjalnie składają deklaracje o współpracy. A to dlatego, że w grę oprócz ekonomii wchodzi polityka i zbliżające się wybory samorządowe.
Świetnie było to widać podczas dzisiejszego panelu, organizowanego pod patronatem Grupy Energa (sic!), wojewody warmińsko-mazurskiego (przedstawiciel rządu PiS) przez gdański oddział stowarzyszenia Młodzi dla Polski, organizacji kojarzonej z PiS i przy frekwencji, której znaczną część stanowili elbląscy radni PiS. Dodajmy, że wśród panelistów byli m.in.: prof. Jerzy Głuch z Politechniki Gdańskiej (współpracujący z Instytutem im. Lecha Kaczyńskiego, mającym być think tankiem PiS), prezes Energi Kogeneracji Krzysztof Żochowski (radny sejmiku z listy PiS), poseł PiS Jerzy Wilk (kandydat na prezydenta Elbląga, co często podkreślał moderator spotkania).
W skrócie przebieg panelu można opisać tak. Poseł Jerzy Wilk krytykował działania Witolda Wróblewskiego w sprawie EPEC-u nie tylko w tej kadencji, ale w czasach gdy był wiceprezydentem miasta, kiedy rządził Henryk Słonina. Wiceprezydent Janusz Nowak prezydenta bronił, mówiąc po raz kolejny, że projekt umowy proponowany przez Energę jest niekorzystny dla miasta i zarzucając spółce, że w latach 2012-2016 podniosła ceny o 56 procent. Z kolei Krzysztof Żochowski podkreślał, że EPEC też podnosił ceny na przesyle w podobnym wymiarze, tylko w innym okresie, a na wzrost kosztów wpływ ma także istnienie konkurencyjnej ciepłowni przy Dojazdowej i zmniejszające się zapotrzebowanie na ciepło w Elblągu, bo miasto się nie rozwija.
Jaki z tej dyskusji można wyciągnąć wnioski? Prezydent Witold Wróblewski ryzykuje, przeciągając w czasie negocjacje z Energą Kogeneracja, licząc na korzystny dla siebie wynik wyborów samorządowych i nowe rozdanie w Radzie Miejskiej, którą mógłby przekonać do budowy nowego źródła ciepła (jeśli w ogóle będzie taka możliwość). Na korzystny wynik wyborów liczy również PiS, które chce mieć nie tylko większość w Radzie, ale też swojego prezydenta i wtedy umowa z Energą Kogeneracja będzie podpisana w blasku fleszy jako sukces nowego prezydenta.
Energa Kogeneracja w sumie nie ma wyjścia i – mimo publicznie stawianego ultimatum - musi czekać na decyzję prezydenta Wróblewskiego lub wyborczą zmianę. Ciepła wyłączyć nie może (nawet jeśli wypowie umowę), ale może zmniejszyć dostawy, co jednak przed samymi wyborami wydaje się mało prawdopodobne.
Zanosi się więc na to, że sprawa dostaw ciepła będzie gorącym kartoflem podrzucanym w czasie kampanii wyborczej. Ciekawe tylko, kto się nim poparzy.