Szwaczki z likwidowanego zakładu odzieżowego Hetman w Elblągu do tej pory nie dostały odszkodowań zasądzonych ponad pół roku temu. Tymczasem prezes firmy zamiast części pieniędzy zaproponował kobietom wysłużone maszyny pamiętające jeszcze czasy świetności dawnych zakładów Truso.
Odszkodowania w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia zgodnie z wyrokiem, który zapadł w końcu ubiegłego roku, miał wypłacić kobietom prezes Hetmana Jan P. Jak się okazało zaproponował swoim byłym pracownicom inny sposób wypłaty.
- Prezes chciałby, żeby w zamian za część wynagrodzeń kobiety wzięły maszyny, które od bardzo dawna znajdowały się w zakładach Truso - powiedział Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej Solidarności. - Kobiety absolutnie nie chcą się na to zgodzić, chcą otrzymać swoje pieniądze.
Jak informowaliśmy dziewięć szwaczek, które w grudniu 2002 roku zakładały w firmie związek zawodowy i zostały zwolnione z pracy, zostały przyjęte do likwidowanej firmy Hetman. Mają wypowiedzenia z datą 31 sierpnia br. Prezes firmy nie chce nawet, by przychodziły do pracy. Zdaniem Kozłowskiego, szef firmy obawia się, że członkinie związku zawodowego będą buntowały inne pracownice:
- Wiem, że jest praca, ale prezes najwyraźniej uważa, że te kobiety mogłyby przynieść szkodę zakładowi i porozumieć się z innymi pracownicami, które do związku nie należą. A z tego, co wiem, to pensje nadal nie są tam wypłacane w terminie - stwierdził Kozłowski.
Szef elbląskiej Solidarności dodał, że w sprawie przywróconych do pracy wyrokiem sądu szwaczek, związek założył już kolejną sprawę w sądzie. Tym razem chodzi o to, czy prezes miał prawo zatrudnić kobiety w likwidowanym Hetmanie.
- Prezes chciałby, żeby w zamian za część wynagrodzeń kobiety wzięły maszyny, które od bardzo dawna znajdowały się w zakładach Truso - powiedział Mirosław Kozłowski, szef elbląskiej Solidarności. - Kobiety absolutnie nie chcą się na to zgodzić, chcą otrzymać swoje pieniądze.
Jak informowaliśmy dziewięć szwaczek, które w grudniu 2002 roku zakładały w firmie związek zawodowy i zostały zwolnione z pracy, zostały przyjęte do likwidowanej firmy Hetman. Mają wypowiedzenia z datą 31 sierpnia br. Prezes firmy nie chce nawet, by przychodziły do pracy. Zdaniem Kozłowskiego, szef firmy obawia się, że członkinie związku zawodowego będą buntowały inne pracownice:
- Wiem, że jest praca, ale prezes najwyraźniej uważa, że te kobiety mogłyby przynieść szkodę zakładowi i porozumieć się z innymi pracownicami, które do związku nie należą. A z tego, co wiem, to pensje nadal nie są tam wypłacane w terminie - stwierdził Kozłowski.
Szef elbląskiej Solidarności dodał, że w sprawie przywróconych do pracy wyrokiem sądu szwaczek, związek założył już kolejną sprawę w sądzie. Tym razem chodzi o to, czy prezes miał prawo zatrudnić kobiety w likwidowanym Hetmanie.
J