Robotnicza ulica na warszawskiej Woli, może być fikcyjna - Związku Pruskiego. Tu powstańcy styczniowi mieszają się z powstańcami warszawskimi. Piosenki o przedwojennym Lwowie z "zakazanymi piosenkami" o handlu rąbanką, słoniną, kaszanką. Inscenizację, która okazała się poplątanym historycznie happeningiem, można było obejrzeć dziś (30 lipca) na Starym Rynku. Zobacz więcej zdjęć.
Powstanie Warszawskie to nie tylko część historii stolicy, ale także całego kraju. Dlaczego więc nie pokazywać jej w Elblągu? Od czterech lat Piotr Imiołczyk wraz z grupą pasjonatów zabiera widzów w tamte czasy. Dziś było podobnie. Założenie było ciekawe: na fikcyjnej ulicy Związku Pruskiego chłopcy z ferajny, pucybut, golibroda, a w tle różne piosenki. W drugiej odsłonie - łapanka, formułowaniu się działalności skierowanej przeciwko okupantowi związanej z Armią Krajową. Dzień kończy intensywna akcja, czyli atak powstańców na niemiecki posterunek. Tak zapowiadał kreator wydarzenia Piotr Imiołczyk.
Świadkowie dzisiejszej inscenizacji doświadczyli czegoś nieco innego. Splątanego historycznie happeningu. Tu powstańcy styczniowi, tu kibice piłkarscy, tu luźne rozmowy z publicznością, tu ... w sumie już nikt nie wiedział, co się dzieje. Żywioł i improwizacja. Właściwie tylko ostatnie minuty wydarzenia plenerowego trzymały się pierwotnego scenariusza. Gdy padły strzały, bo siły powstańcze zaatakowały niemieckiego okupanta, padli pierwsi zabici i ranni. Była dynamika i atmosfera dramatycznych chwil.
Po "ciemnej stronie mocy" stanął Grzegorz Wołoszczak, elblążanin zaangażowany w rekonstrukcje historyczne, który dziś wystąpił w mundurze niemieckiego żołnierza: - Przypadła mi niewdzięczna rola oficera Waffen SS. Dziwnie się czuję w tym mundurze, ale ktoś to musi robić. Jest coraz mniej z nami ludzi, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim. Musimy pamiętać o tym, że przyszedł taki czas, że rzucili wszystko i poszli walczyć za Polskę, za przyjaciół, za swoich sąsiadów. Jesteśmy im winni tę pamięć, bo inaczej ślad po nich zaginie. Po prostu ich nie będzie.
Jutro (31 lipca) o godz. 17 na dziedzińcu Galerii EL rozpocznie się powstańcza akcja zbrojna. To tam oddział powstańczy będzie walczył z Niemcami, raz będzie ich atakował, innymi razem będzie się wycofywał.
A po inscenizacji odbędzie się marsz pamięci do katedry św. Mikołaja.
Świadkowie dzisiejszej inscenizacji doświadczyli czegoś nieco innego. Splątanego historycznie happeningu. Tu powstańcy styczniowi, tu kibice piłkarscy, tu luźne rozmowy z publicznością, tu ... w sumie już nikt nie wiedział, co się dzieje. Żywioł i improwizacja. Właściwie tylko ostatnie minuty wydarzenia plenerowego trzymały się pierwotnego scenariusza. Gdy padły strzały, bo siły powstańcze zaatakowały niemieckiego okupanta, padli pierwsi zabici i ranni. Była dynamika i atmosfera dramatycznych chwil.
Po "ciemnej stronie mocy" stanął Grzegorz Wołoszczak, elblążanin zaangażowany w rekonstrukcje historyczne, który dziś wystąpił w mundurze niemieckiego żołnierza: - Przypadła mi niewdzięczna rola oficera Waffen SS. Dziwnie się czuję w tym mundurze, ale ktoś to musi robić. Jest coraz mniej z nami ludzi, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskim. Musimy pamiętać o tym, że przyszedł taki czas, że rzucili wszystko i poszli walczyć za Polskę, za przyjaciół, za swoich sąsiadów. Jesteśmy im winni tę pamięć, bo inaczej ślad po nich zaginie. Po prostu ich nie będzie.
Jutro (31 lipca) o godz. 17 na dziedzińcu Galerii EL rozpocznie się powstańcza akcja zbrojna. To tam oddział powstańczy będzie walczył z Niemcami, raz będzie ich atakował, innymi razem będzie się wycofywał.
A po inscenizacji odbędzie się marsz pamięci do katedry św. Mikołaja.
A