Godzinę przed jedynym w Elblągu koncertem spotkaliśmy się z Kasią Kowalską. Zgodnie z obietnicą wśród pytań znalazły się także te, które zadali Czytelnicy Elbląskiej Gazety Internetowej.
Internautka „Monika” chciała się dowiedzieć, co podarowałaś swojej córce na Dzień Dziecka?
Niestety, nic nie zdążyłam jej dać na Dzień Dziecka. Widziałam ją krótko rano. Zawiozłam ją tylko do przedszkola. Nie przyjechałam z nią do Elbląga, bo taki wyjazd to za dużo dla małego czterolatka. W tej chwili jest u mojej mamy, która mi pomaga, kiedy tylko może.
Internauta „Filip” zadał pytanie: „Czy uważasz, że Internet jest miejscem, w którym można wypromować swoje utwory, czy wręcz stanowi zagrożenie dla sprzedaży komercyjnej płyt”. Pytanie dotyczy z pewnością także Napstera i rozpowszechniania muzyki w formacie mp3.
Od jakiegoś czasu na mojej stronie (www.kasiakowalska.pl) można kupić moje płyty po bardzo atrakcyjnej cenie, dużo niższej niż w sklepach. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś wielkie zyski, ale o promocję i zabawę, bo tak naprawdę koszt wysyłki, specjalna koperta czy potwierdzenie zapłaty wymagają dużo zachodu. Odpowiadając na pytanie: W żadnym wypadku nie jestem za tym, żeby nie było muzyki w Internecie. Uważam, że jest super kiedy ktoś – np. z zagranicy - kto nie zna mojej muzyki, może wejść na stronę i ściągnąć sobie coś do posłuchania. Osobiście nie ściągam muzyki z Internetu, bo nie odpowiada mi jej jakość.
Moim zdaniem nie będzie większych strat z rozpowszechniania muzyki w Internecie niż z piractwa, jakie odbywa się np. na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Nie ma większej tragedii dla artystów, firm i wykonawców niż takie piractwo. Internet – przynajmniej w Polsce – to jeszcze nie jest żaden problem.
Czy nie sądzisz, że ceny płyt są w Polsce za wysokie.
Tak, ale takie ceny nie wychodzą od firm fonograficznych. Poszczególni dystrybutorzy, np. Empik mają bardzo wysokie narzuty. Wiadomo, że koszt wytłoczenia jednej płyty jest bardzo niski, ale gdyby nie narzut, to nie istniałyby firmy fonograficzne. Płyta kosztuje przynajmniej połowę taniej – o ile nie więcej - kiedy trafia do sklepu. To sklepy robią narzuty, bo twierdzą, że nie mogą się utrzymać. Rozumiem dzieciaki, bo kogo stać na to, żeby przynajmniej raz w miesiącu kupić sobie płytę za pięćdziesiąt albo siedemdziesiąt złotych. Ale płyt pirackich nie podpisuję...
Czy możesz zdradzić, ile dostajesz ze sprzedaży płyt?
Kilkanaście procent. Swoje musi oczywiście zarobić wydawca i firmy dystrybuujące. Kiedyś piraci zajmowali się tylko muzyką zagraniczną i wszyscy praktycznie mieli w domach płyty pirackie. Nikogo to nie bolało. Kiedy zaczęto piratować muzykę polską podniosły się głosy: ”Jak to?”. Okazało się, że ja jakimś tam cudem sprzedałam ponad pięćdziesiąt tysięcy płyt w ciągu miesiąca (Kasia otrzymała za swój najnowszy album pt. „5” złotą płytę – przyp. red.), ale także dlatego, że udało mi się złapać dostawę TIR-ów z piratami wytłoczonymi gdzieś w Czechach czy na Ukrainie.
No, właśnie. Pięćdziesiąt tysięcy sprzedanych płyt to jest dużo?
Dużo. Jest to największy sukces w mojej firmie. Ja jestem z tego zadowolona.
Ale nie było przy okazji wydania najnowszej płyty takiej promocji, żeby aż waliło po głowach, jak to czasami bywa...
Nie, nie było. A warto przypomnieć, że w takim samym mniej więcej czasie sprzedano 30 tys., czyli o 20 tys. mniej płyt Natalii Kukulskiej...
Czy słuchasz muzyki pokolenia lat sześćdziesiątych i co o niej sądzisz?
Mam starszego brata, który słuchał the Rolling Stones, the Animals czy the Eagels, więc także dużo tego słuchałam. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że np. Czesław Niemen dotąd ma jeden z najlepszych głosów w Polsce. Nie mówimy oczywiście o repertuarze, bo z tym bywało różnie.
Teksty na Twojej ostatniej płycie są bardziej refleksyjne niż te sprzed kilku lat.... Czy to znaczy, że dojrzewasz?
No, jasne. Czas nie stoi w miejscu. Życie pisze wszystkie teksty, scenariusze i historie. I trzeba przez to wszystko przejść, żeby potem opisać.
Jak spędzasz czas wolny?
Ze względu na fakt, że dość często nie ma mnie w domu, staram się jak najwięcej czasu poświęcać dziecku, bo ono potrzebuje mnie i tęskni. Czasami chodzę do kina, spotykam się z przyjaciółmi. Uczę się także angielskiego i hiszpańskiego. Głównie jednak siedzę w domu z dzieckiem przy herbacie...
Niestety, nie przekazaliśmy Kasi miłosnego wyznania internauty podpisującego się pseudonimem „Kielich”. Kasia miała bardzo wyczerpujący dzień, a czekał ją jeszcze występ, więc nie miała raczej ochoty na amory... Wyznanie jednak z pewnością do niej trafi, bo wraz z mailem, w którym przesłaliśmy jej zrobione podczas rozmowy zdjęcia, dostała też link do strony z wywiadem, który koniecznie chciała przeczytać.
Niestety, nic nie zdążyłam jej dać na Dzień Dziecka. Widziałam ją krótko rano. Zawiozłam ją tylko do przedszkola. Nie przyjechałam z nią do Elbląga, bo taki wyjazd to za dużo dla małego czterolatka. W tej chwili jest u mojej mamy, która mi pomaga, kiedy tylko może.
Internauta „Filip” zadał pytanie: „Czy uważasz, że Internet jest miejscem, w którym można wypromować swoje utwory, czy wręcz stanowi zagrożenie dla sprzedaży komercyjnej płyt”. Pytanie dotyczy z pewnością także Napstera i rozpowszechniania muzyki w formacie mp3.
Od jakiegoś czasu na mojej stronie (www.kasiakowalska.pl) można kupić moje płyty po bardzo atrakcyjnej cenie, dużo niższej niż w sklepach. Nie chodzi tu oczywiście o jakieś wielkie zyski, ale o promocję i zabawę, bo tak naprawdę koszt wysyłki, specjalna koperta czy potwierdzenie zapłaty wymagają dużo zachodu. Odpowiadając na pytanie: W żadnym wypadku nie jestem za tym, żeby nie było muzyki w Internecie. Uważam, że jest super kiedy ktoś – np. z zagranicy - kto nie zna mojej muzyki, może wejść na stronę i ściągnąć sobie coś do posłuchania. Osobiście nie ściągam muzyki z Internetu, bo nie odpowiada mi jej jakość.
Moim zdaniem nie będzie większych strat z rozpowszechniania muzyki w Internecie niż z piractwa, jakie odbywa się np. na warszawskim Stadionie Dziesięciolecia. Nie ma większej tragedii dla artystów, firm i wykonawców niż takie piractwo. Internet – przynajmniej w Polsce – to jeszcze nie jest żaden problem.
Czy nie sądzisz, że ceny płyt są w Polsce za wysokie.
Tak, ale takie ceny nie wychodzą od firm fonograficznych. Poszczególni dystrybutorzy, np. Empik mają bardzo wysokie narzuty. Wiadomo, że koszt wytłoczenia jednej płyty jest bardzo niski, ale gdyby nie narzut, to nie istniałyby firmy fonograficzne. Płyta kosztuje przynajmniej połowę taniej – o ile nie więcej - kiedy trafia do sklepu. To sklepy robią narzuty, bo twierdzą, że nie mogą się utrzymać. Rozumiem dzieciaki, bo kogo stać na to, żeby przynajmniej raz w miesiącu kupić sobie płytę za pięćdziesiąt albo siedemdziesiąt złotych. Ale płyt pirackich nie podpisuję...
Czy możesz zdradzić, ile dostajesz ze sprzedaży płyt?
Kilkanaście procent. Swoje musi oczywiście zarobić wydawca i firmy dystrybuujące. Kiedyś piraci zajmowali się tylko muzyką zagraniczną i wszyscy praktycznie mieli w domach płyty pirackie. Nikogo to nie bolało. Kiedy zaczęto piratować muzykę polską podniosły się głosy: ”Jak to?”. Okazało się, że ja jakimś tam cudem sprzedałam ponad pięćdziesiąt tysięcy płyt w ciągu miesiąca (Kasia otrzymała za swój najnowszy album pt. „5” złotą płytę – przyp. red.), ale także dlatego, że udało mi się złapać dostawę TIR-ów z piratami wytłoczonymi gdzieś w Czechach czy na Ukrainie.
No, właśnie. Pięćdziesiąt tysięcy sprzedanych płyt to jest dużo?
Dużo. Jest to największy sukces w mojej firmie. Ja jestem z tego zadowolona.
Ale nie było przy okazji wydania najnowszej płyty takiej promocji, żeby aż waliło po głowach, jak to czasami bywa...
Nie, nie było. A warto przypomnieć, że w takim samym mniej więcej czasie sprzedano 30 tys., czyli o 20 tys. mniej płyt Natalii Kukulskiej...
Czy słuchasz muzyki pokolenia lat sześćdziesiątych i co o niej sądzisz?
Mam starszego brata, który słuchał the Rolling Stones, the Animals czy the Eagels, więc także dużo tego słuchałam. Obiektywnie trzeba powiedzieć, że np. Czesław Niemen dotąd ma jeden z najlepszych głosów w Polsce. Nie mówimy oczywiście o repertuarze, bo z tym bywało różnie.
Teksty na Twojej ostatniej płycie są bardziej refleksyjne niż te sprzed kilku lat.... Czy to znaczy, że dojrzewasz?
No, jasne. Czas nie stoi w miejscu. Życie pisze wszystkie teksty, scenariusze i historie. I trzeba przez to wszystko przejść, żeby potem opisać.
Jak spędzasz czas wolny?
Ze względu na fakt, że dość często nie ma mnie w domu, staram się jak najwięcej czasu poświęcać dziecku, bo ono potrzebuje mnie i tęskni. Czasami chodzę do kina, spotykam się z przyjaciółmi. Uczę się także angielskiego i hiszpańskiego. Głównie jednak siedzę w domu z dzieckiem przy herbacie...
Niestety, nie przekazaliśmy Kasi miłosnego wyznania internauty podpisującego się pseudonimem „Kielich”. Kasia miała bardzo wyczerpujący dzień, a czekał ją jeszcze występ, więc nie miała raczej ochoty na amory... Wyznanie jednak z pewnością do niej trafi, bo wraz z mailem, w którym przesłaliśmy jej zrobione podczas rozmowy zdjęcia, dostała też link do strony z wywiadem, który koniecznie chciała przeczytać.
opr. M