UWAGA!

Kierowcy się pieklą, ale my pracujemy!

 Elbląg, Ulice Elbląga przemierzaliśmy razem z Andrzejem Brudzyńskim, kierowcą pługo-posypywarki MPO
Ulice Elbląga przemierzaliśmy razem z Andrzejem Brudzyńskim, kierowcą pługo-posypywarki MPO (fot. MS)

- Niby odśnieżają, a nie widać efektów! - skarżą się mieszkańcy. - Gdzie są te pługi?! Zima znowu zaskoczyła drogowców? - denerwują się przy kolejnych opadach. Postanowiliśmy więc sprawdzić, kto i czym bywa zaskoczony. Zapraszamy do spojrzenia na miasto z kabiny kierowcy pługo-posypywarki Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Elblągu.

Godzina dziewiętnasta, temperatura około 7 stopni poniżej zera. Godzinę temu rozpoczęła pracę nocna zmiana kierowców pługo-posypywarek Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, które jest liderem konsorcjum odpowiedzialnego za odśnieżanie Elbląga.
       Na nas czeka nie lada cacko: pługo - posypywarka marki Mercedes. 13 ton wagi plus 5 ton piasku z solą „na pace”. Duża, przestronna kabina, w której - co najważniejsze - jest ciepło. Do sterowania posypywaniem służy mały komputer. Piasek z solą to stosunkowo wydajna mieszanka, w sam raz na lekko ujemną temperaturę, jaka panowała wczorajszego (8 lutego) wieczoru. Śnieg przestał padać wczesnym popołudniem, ale nie oznaczało to, że samochody MPO mogą zostać w bazie. Wręcz przeciwnie. Wczoraj zmiany trwały nie 8, a 12 godzin.
       Pierwszy cel to drogi drugiej kolejności odśnieżania, w okolicy szpitala wojewódzkiego. Jedziemy. Pług w pozycji dolnej, na liczniku 30 – 40 km/h.
       - Mamy GPS, czujniki, można dokładnie sprawdzić, gdzie jeździłem, gdzie posypywałem - wyjaśnia Andrzej Brudzyński, kierowca pługo-posypywarki, z którym przemierzamy ulice Elbląga.
       Jedziemy al. Grunwaldzką, następnie skręcamy w ul. Mickiewicza. Z punktu widzenia innych kierowców pługo-posypywarka to zawalidroga.
       - Jak włączę sypanie i ktoś blisko podjedzie, to zaraz będzie miał obryzgany cały samochód albo się trafi kamyczek, który trafi w szybę. Muszę więc wyłączyć sypanie i w rezultacie kawałek jezdni jest nieposypany - Andrzej Brudzyński opowiada o swojej pracy.
       Kierowcy innych aut powinni więc trzymać się od pługo-posypywarek na dystans. Najlepiej około 20 metrów.
       Wjeżdżamy w ul. Waryńskiego. Droga biała, ubity śnieg. Odśnieżanie utrudniają zaparkowane przed posesjami samochody.
       - Tak pozostawione auta są dużym kłopotem - zauważa pracownik MPO. - Najpierw mieszkańcy dzwonią do dyspozytora z prośbą o odśnieżenie ulicy, a jak przyjedziemy, to często tracimy kilka godzin, żeby stamtąd wyjechać.
       Cofanie pługo-posypywarką to ryzyko. Ostrożnie więc kręcimy się po wąskich uliczkach. Pług zbiera kolejne warstwy śniegu i odrzuca na bok. Andrzej Brudzyński zgrabnie manewruje 18-tonowym kolosem, aby nie uszkodzić zaparkowanych aut. A to nie jest proste zadanie. Trzeba pamiętać, że "nasz" pojazd ma ponadtrzymetrowy pług.
       - I tu, gdyby był lód, dalej bym nie pojechał - omijając kolejny zaparkowany samochód wskazuje Andrzej Brudzyński.
       W momencie, kiedy omija kolejną przeszkodę pług jest podniesiony. W efekcie fragment drogi pozostanie nieodśnieżony.
       - Można by tym ludziom porządnie odśnieżyć, zrobić porządną drogę, wjechać częściej, ale się nie da, bo cały czas trzeba manewrować pomiędzy zaparkowanymi samochodami – mówi kierowca pługo-posypywarki.
       Manewry pługiem pomiędzy zaparkowanymi samochodami uzmysławiają, że to wbrew pozorom nie jest praca dla wszystkich.
       - Wielu kierowców przyszło, zatrudniało się i rezygnowało po jednym dniu - przyznaje Andrzej Brudzyński. - Wsiadał taki, przejechał się kawałek i podziękował. Albo wjechał razem z bramą. Do tej pracy trzeba mieć odrobinę wyobraźni – podkreśla kierowca MPO.
       Jedziemy do Próchnika. To droga pierwszej kolejności odśnieżania, niby czarna, ale...
       - Widzi pan te iskierki na jezdni? To znaczy, że się ślisko robi i trzeba włączyć sypanie – mówi Andrzej Brudzyński.
       Norm posypywania żadnych nie ma. To kierowca decyduje kiedy i ile posypać. Zbieramy więc błoto pośniegowe i posypujemy drogę. Jak będziemy wracać, zobaczymy pierwsze efekty działania naszej mieszanki. Jednak nie zawsze widać.
       - Gdy padało przez dwa dni, to zamiast raz przejechać i odśnieżyć, jeździliśmy całą noc. Powtarzaliśmy ulice dziesiątki razy, a rano ... efektu prawie żadnego - wspomina Andrzej Brudzyński. - Znowu zasypało i gdyby nie GPS, to można by było powiedzieć, że nikt nic nie robił.

  Elbląg, Zimowa praca w dzień i w nocy
Zimowa praca w dzień i w nocy (fot. MS)


       O swojej pracy Andrzej Brudzyński może opowiadać długo i ciekawie.
       - Kiedyś rano wyjechałem na most Wyszyńskiego. Posypałem jeden pas i na placu przy ul. Zamkowej zawróciłem, by posypać drugi pas. Nie mogłem jednak wyjechać z tego placu, bo żaden kierowca nie chciał mnie wpuścić. Stoję więc "na kogutach", przecież nie dla przyjemności i czekam. Zrobiła się przerwa, włączyłem się do ruchu, dojeżdżam do mostu i widzę, że ci, co mnie wpuścić nie chcieli mają kolizję. Pomyślałem sobie: trzeba było się spieszyć? Byście mnie wpuścili, mielibyście fajnie zrobioną drogę – wspomina kierowca pługo-posypywarki.
       Wyjeżdżamy na ul. Ogólną. Ja wysiadam, ale przed moim przewodnikiem jeszcze cała noc odśnieżania.
       - Największa satysfakcja jest wtedy, gdy widać efekty pracy – na do widzenia mówi Andrzej Brudzyński.
      

Sebastian Malicki

Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama