Pierwszy i jak dotąd jedyny oficjalnie zaprezentowany kandydat na prezydenta Elbląga twierdzi, że nie wiedział, iż jest członkiem Platformy Obywatelskiej. To istotna informacja, bo elbląska Platforma uchwaliła, że jej członkowie nie mogą startować w wyborach z innego ugrupowania czy organizacji.
Wiesław Wiśniewski kandyduje na prezydenta z ramienia Stowarzyszenia „Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu”, chociaż dwa tygodnie temu, w czasie konferencji prasowej powiedział, że ideowo czuje się związany z Platformą Obywatelską i nawet złożył deklarację członkowską, ale nie dostał odpowiedzi. Ta wypowiedź wprawiła w zdumienie elbląskich działaczy tego ugrupowania. Jacek Pączkowski, szef koła nr 2, wątpi, by Wiesław Wiśniewski nie wiedział, że należy do partii.
- Deklarację złożył w kwietniu 2004 r. Był powiadamiany o spotkaniach i jeżeli tylko mógł, brał w nich udział - wyjaśnia Pączkowski. - O zamiarze startu w wyborach prezydenckich z ramienia Stowarzyszenia przynajmniej przez grzeczność należałoby uprzedzić koleżanki i kolegów. Tymczasem dowiedzieliśmy się o tym od osób trzecich.
Także wiceprzewodniczący zarządu powiatowego PO Jerzy Wcisła uważa, że Wiśniewski miał świadomość, że został przyjęty do partii. - W Platformie nie ma czegoś takiego jak legitymacje. Składa się deklarację, która jest zgłaszana władzom regionalnym i podpisywana przez przewodniczącego koła. Oświadcza się o tym nowemu członkowi i od tego momentu może on uczestniczyć w zebraniach - wyjaśnia Wcisła. - Pan Wiesław Wiśniewski jako członek koła nr 2 zgłosił chęć pracy w kierowanym przez mnie kole nr 4, pracował w nim i prosiłem go o formalne zgłoszenie tej zmiany. Był członkiem koła nr 2, przedstawił się jako jego członek i nie wiem, skąd wzięła się informacja o tym, że nie wie o swojej przynależności do Platformy.
Smaczku sprawie dodaje fakt, iż istnieje uchwała mówiąca o tym, że elbląscy członkowie tej PO nie mogą startować w wyborach z ramienia innego ugrupowania czy organizacji. - Taka osoba automatycznie staje się konkurentem kandydatów komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej, więc nawet na tak zwany chłopski rozum jest to nie do przyjęcia - zauważa Jerzy Wcisła. - Poza tym, dla pełnej jasności sytuacji, podjęliśmy uchwałę, że żaden z naszych członków nie może występować w innych komitetach wyborczych, organizacjach czy kandydować na stanowiska publiczne bez rekomendacji Platformy. Pan Wiesław Wiśniewski doskonale o tym wiedział i w ogóle nie próbował uzyskać akceptacji ani rekomendacji.
Wcisła dodaje, że o propozycji Stowarzyszenia Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu kandydat poinformował go kilka dni przed wspomnianą konferencją prasową.
- Prosiłem, by nie robił faktów medialnych, spotkał się z przedstawicielami Platformy i uzyskał opinię zarządu. Z zupełnym zaskoczeniem odebrałem informację, że mimo tych próśb zamierza kandydować z ramienia Stowarzyszenia. Z naszego punktu widzenia jest to działanie szkodliwe, tak dla Platformy, jak i dla całego centroprawicowego ruchu, którego czujemy się częścią - mówi wiceprzewodniczący.
W czasie spotkania, które odbyło się pod koniec ubiegłego tygodnia, zarząd powiatowy zaproponował Wiesławowi Wiśniewskiemu złożenie rezygnacji. Wczoraj kandydat powiedział, że następnego dnia po tym spotkaniu złożył pismo o zawieszenie swojego członkostwa.
- O tym, że jestem w Platformie, oficjalnie dowiedziałem się 16 marca. Tego samego dnia zapoznałem się z pełną treścią uchwały dotyczącej udziału w wyborach. Przyznam, że brzmi ona nieco inaczej niż mi wcześniej przekazano - tłumaczy Wiśniewski. - Nie chciałbym negatywnie wypowiadać się na temat organizacji i zasad pracy w Platformie, bo wciąż czuję się z nią związany.
Mirosław Kozłowski, szef Stowarzyszenia Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu, także przewodniczący Zarządu Regionu „Solidarności” przyznaje, że jeszcze przed oficjalną prezentacją słyszał od kandydata o jego - podobno - niejasnym statusie w Platformie i dodaje, że Stowarzyszeniu ta sprawa nie przeszkadza.
- Mówił, że osiem miesięcy temu złożył deklarację i prawdopodobnie był na dwóch spotkaniach, ale przez tyle miesięcy nie usłyszał oficjalnego oświadczenia, że jest członkiem Platformy - relacjonuje przewodniczący. - Takie sprawy nie powinny być zresztą dyskutowane w mediach. Można było się spotkać, porozmawiać, wyjaśnić. Powiedzieliśmy panu Wiśniewskiemu, żeby sam z Platformą rozmawiał, natomiast dla nas absolutnie żadnego uszczerbku z tego tytułu nie ma i być nie może - uważa Mirosław Kozłowski.
- Deklarację złożył w kwietniu 2004 r. Był powiadamiany o spotkaniach i jeżeli tylko mógł, brał w nich udział - wyjaśnia Pączkowski. - O zamiarze startu w wyborach prezydenckich z ramienia Stowarzyszenia przynajmniej przez grzeczność należałoby uprzedzić koleżanki i kolegów. Tymczasem dowiedzieliśmy się o tym od osób trzecich.
Także wiceprzewodniczący zarządu powiatowego PO Jerzy Wcisła uważa, że Wiśniewski miał świadomość, że został przyjęty do partii. - W Platformie nie ma czegoś takiego jak legitymacje. Składa się deklarację, która jest zgłaszana władzom regionalnym i podpisywana przez przewodniczącego koła. Oświadcza się o tym nowemu członkowi i od tego momentu może on uczestniczyć w zebraniach - wyjaśnia Wcisła. - Pan Wiesław Wiśniewski jako członek koła nr 2 zgłosił chęć pracy w kierowanym przez mnie kole nr 4, pracował w nim i prosiłem go o formalne zgłoszenie tej zmiany. Był członkiem koła nr 2, przedstawił się jako jego członek i nie wiem, skąd wzięła się informacja o tym, że nie wie o swojej przynależności do Platformy.
Smaczku sprawie dodaje fakt, iż istnieje uchwała mówiąca o tym, że elbląscy członkowie tej PO nie mogą startować w wyborach z ramienia innego ugrupowania czy organizacji. - Taka osoba automatycznie staje się konkurentem kandydatów komitetu wyborczego Platformy Obywatelskiej, więc nawet na tak zwany chłopski rozum jest to nie do przyjęcia - zauważa Jerzy Wcisła. - Poza tym, dla pełnej jasności sytuacji, podjęliśmy uchwałę, że żaden z naszych członków nie może występować w innych komitetach wyborczych, organizacjach czy kandydować na stanowiska publiczne bez rekomendacji Platformy. Pan Wiesław Wiśniewski doskonale o tym wiedział i w ogóle nie próbował uzyskać akceptacji ani rekomendacji.
Wcisła dodaje, że o propozycji Stowarzyszenia Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu kandydat poinformował go kilka dni przed wspomnianą konferencją prasową.
- Prosiłem, by nie robił faktów medialnych, spotkał się z przedstawicielami Platformy i uzyskał opinię zarządu. Z zupełnym zaskoczeniem odebrałem informację, że mimo tych próśb zamierza kandydować z ramienia Stowarzyszenia. Z naszego punktu widzenia jest to działanie szkodliwe, tak dla Platformy, jak i dla całego centroprawicowego ruchu, którego czujemy się częścią - mówi wiceprzewodniczący.
W czasie spotkania, które odbyło się pod koniec ubiegłego tygodnia, zarząd powiatowy zaproponował Wiesławowi Wiśniewskiemu złożenie rezygnacji. Wczoraj kandydat powiedział, że następnego dnia po tym spotkaniu złożył pismo o zawieszenie swojego członkostwa.
- O tym, że jestem w Platformie, oficjalnie dowiedziałem się 16 marca. Tego samego dnia zapoznałem się z pełną treścią uchwały dotyczącej udziału w wyborach. Przyznam, że brzmi ona nieco inaczej niż mi wcześniej przekazano - tłumaczy Wiśniewski. - Nie chciałbym negatywnie wypowiadać się na temat organizacji i zasad pracy w Platformie, bo wciąż czuję się z nią związany.
Mirosław Kozłowski, szef Stowarzyszenia Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu, także przewodniczący Zarządu Regionu „Solidarności” przyznaje, że jeszcze przed oficjalną prezentacją słyszał od kandydata o jego - podobno - niejasnym statusie w Platformie i dodaje, że Stowarzyszeniu ta sprawa nie przeszkadza.
- Mówił, że osiem miesięcy temu złożył deklarację i prawdopodobnie był na dwóch spotkaniach, ale przez tyle miesięcy nie usłyszał oficjalnego oświadczenia, że jest członkiem Platformy - relacjonuje przewodniczący. - Takie sprawy nie powinny być zresztą dyskutowane w mediach. Można było się spotkać, porozmawiać, wyjaśnić. Powiedzieliśmy panu Wiśniewskiemu, żeby sam z Platformą rozmawiał, natomiast dla nas absolutnie żadnego uszczerbku z tego tytułu nie ma i być nie może - uważa Mirosław Kozłowski.
Joanna Torsh