Wybory samorządowe odbędą się na przełomie października i listopada, tymczasem nie ma... urzędników wyborczych chętnych do pracy. W Elblągu są cztery miejsca, na które nikt się nie zgłosił. Termin mija dzisiaj.
Partie polityczne zaczęły się przygotowywać do wyborów samorządowych. W Elblągu Platforma Obywatelska wydała już okolicznościową gazetkę, poseł PiS Jerzy Wilk zdążył zorganizować konferencję prasową, Sojusz Lewicy Demokratycznej rozdawał konstytucję III RP. To zapewne dopiero początek aktywności przed wyborami, która z miesiąca na miesiąc powinna rosnąć.
Do wyborów pozostało około pół roku (możliwe daty to 21 i 28 października lub 4 listopada). Odbędą się one według znowelizowanych przepisów, zgodnie z którymi na terenie działania Okręgowej Komisji Wyborczej w Elblągu powołano dwóch komisarzy wyborczych: Piotra Żywickiego (prezes Sądu Okręgowego w Elblągu) i Arkadiusza Zaczka (radca prawny z Olsztyna). I to jest koniec dobrych informacji dotyczących organizacji wyborów samorządowych.
Oprócz komisarzy wyborczych powinni zostać powołani urzędnicy wyborczy. Termin zgłoszeń mija dziś po południu, tymczasem na cztery miejsca w Elblągu nie wpłynęło ani jedno zgłoszenie! I to nie tylko problem w naszym mieście.
- Na terenie działania naszych komisarzy wyborczych potrzebujemy 98 urzędników wyborczych. A mamy tylko 32 kandydatów – mówi Adam Okruciński, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Elblągu.
Co się stanie, jeżeli urzędników wyborczych nie będzie? Zgodnie z prawem to dyrektor biura OKW będzie miał siedem dni na znalezienie brakujących kandydatów. - Następnym krokiem jest wystąpienie dyrektora biura OKW z prośbą do wójtów, burmistrzów, prezydentów, wojewodów i marszałka województwa z prośbą o znalezienie kandydatów na urzędników wyborczych – wyjaśniał Adam Okruciński.
Jak się nie znajdą, to będzie ich szukał minister spraw wewnętrznych i administracji. Dodajmy, że urzędnik wyborczy nie może być członkiem partii, nie może też mieszkać w miejscowości, w której będzie pełnił swoją funkcję, choć akurat Elbląga – jako miasta na prawach powiatu – takie ograniczenie nie obowiązuje.
Wcześniej takich problemów nie było, ponieważ w każdej gminie był jeden urzędnik wyborczy będący jednocześnie najczęściej pracownikiem lokalnego urzędu gminy (miasta) i ludzi, środowisko oraz problemy związane z wyborami znał na wylot.
Urzędnik wyborczy będzie robił „czarną robotę” związaną z wyborami. Musi m.in. przypilnować druku i dostarczenia kart wyborczych, być łącznikiem pomiędzy obwodowymi komisjami wyborczymi, a komisarzem wyborczym, powoływanie obwodowych komisji wyborczych i pomoc w ich działaniach oraz czynności związane z ogłoszeniem wyników wyborów. Pensja: ok. 4 tys. zł miesięcznie, ale będzie wypłacana tylko za dni, w których dana osoba będzie wykonywała czynności związane z wykonywaniem pracy urzędnika wyborczego (będzie to weryfikował komisarz wyborczy).
- Wynagrodzenie przysługuje urzędnikowi za dzień, w którym wykonywał swoje zadania w wysokości 1/20 wynagrodzenia miesięcznego – wyjaśniał Adam Okruciński.
W żadnym wypadku nie jest to praca, którą można wykonywać wpadając na kilka godzin do biura. W praktyce urzędnik wyborczy będzie musiał wziąć urlop (wypoczynkowy lub bezpłatny) z dotychczasowego miejsca zatrudnienia, żeby w pełni oddać się organizacji wyborów.
W najbliższą środę odbędzie się spotkanie komisarzy wyborczych i dyrektorów delegatur KBW. Głównym problemem będzie, jak wybrnąć z tej sytuacji. Najprostszym rozwiązaniem byłaby nowelizacja Kodeksu Wyborczego. Nie można tego wykluczyć, ale na razie się nie zapowiada. Tymczasem wybory za pół roku...
Do wyborów pozostało około pół roku (możliwe daty to 21 i 28 października lub 4 listopada). Odbędą się one według znowelizowanych przepisów, zgodnie z którymi na terenie działania Okręgowej Komisji Wyborczej w Elblągu powołano dwóch komisarzy wyborczych: Piotra Żywickiego (prezes Sądu Okręgowego w Elblągu) i Arkadiusza Zaczka (radca prawny z Olsztyna). I to jest koniec dobrych informacji dotyczących organizacji wyborów samorządowych.
Oprócz komisarzy wyborczych powinni zostać powołani urzędnicy wyborczy. Termin zgłoszeń mija dziś po południu, tymczasem na cztery miejsca w Elblągu nie wpłynęło ani jedno zgłoszenie! I to nie tylko problem w naszym mieście.
- Na terenie działania naszych komisarzy wyborczych potrzebujemy 98 urzędników wyborczych. A mamy tylko 32 kandydatów – mówi Adam Okruciński, dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Elblągu.
Co się stanie, jeżeli urzędników wyborczych nie będzie? Zgodnie z prawem to dyrektor biura OKW będzie miał siedem dni na znalezienie brakujących kandydatów. - Następnym krokiem jest wystąpienie dyrektora biura OKW z prośbą do wójtów, burmistrzów, prezydentów, wojewodów i marszałka województwa z prośbą o znalezienie kandydatów na urzędników wyborczych – wyjaśniał Adam Okruciński.
Jak się nie znajdą, to będzie ich szukał minister spraw wewnętrznych i administracji. Dodajmy, że urzędnik wyborczy nie może być członkiem partii, nie może też mieszkać w miejscowości, w której będzie pełnił swoją funkcję, choć akurat Elbląga – jako miasta na prawach powiatu – takie ograniczenie nie obowiązuje.
Wcześniej takich problemów nie było, ponieważ w każdej gminie był jeden urzędnik wyborczy będący jednocześnie najczęściej pracownikiem lokalnego urzędu gminy (miasta) i ludzi, środowisko oraz problemy związane z wyborami znał na wylot.
Urzędnik wyborczy będzie robił „czarną robotę” związaną z wyborami. Musi m.in. przypilnować druku i dostarczenia kart wyborczych, być łącznikiem pomiędzy obwodowymi komisjami wyborczymi, a komisarzem wyborczym, powoływanie obwodowych komisji wyborczych i pomoc w ich działaniach oraz czynności związane z ogłoszeniem wyników wyborów. Pensja: ok. 4 tys. zł miesięcznie, ale będzie wypłacana tylko za dni, w których dana osoba będzie wykonywała czynności związane z wykonywaniem pracy urzędnika wyborczego (będzie to weryfikował komisarz wyborczy).
- Wynagrodzenie przysługuje urzędnikowi za dzień, w którym wykonywał swoje zadania w wysokości 1/20 wynagrodzenia miesięcznego – wyjaśniał Adam Okruciński.
W żadnym wypadku nie jest to praca, którą można wykonywać wpadając na kilka godzin do biura. W praktyce urzędnik wyborczy będzie musiał wziąć urlop (wypoczynkowy lub bezpłatny) z dotychczasowego miejsca zatrudnienia, żeby w pełni oddać się organizacji wyborów.
W najbliższą środę odbędzie się spotkanie komisarzy wyborczych i dyrektorów delegatur KBW. Głównym problemem będzie, jak wybrnąć z tej sytuacji. Najprostszym rozwiązaniem byłaby nowelizacja Kodeksu Wyborczego. Nie można tego wykluczyć, ale na razie się nie zapowiada. Tymczasem wybory za pół roku...
Sebastian Malicki