W okolicach Elbląga psy zagryzają sarny. Tylko w mijającym tygodniu elbląski okręg Polskiego Związku Łowieckiego otrzymał informacje o siedemnastu przypadkach zagryzienia. Miały one miejsce m.in. w pobliżu Stagniewa, Tolkmicka i samego Elbląga.
- Sarny to najbardziej poszkodowane tej zimy zwierzęta w naszym regionie - mówi łowczy okręgowy Wieńczysław Tylkowski. - Są bardzo delikatne. Z lasu wyganiają je wilki i, szukając schronienia, zbliżają się osad ludzkich, tymczasem ludzie nieopatrznie zwalniają z uwięzi psy. Po zmarzniętym śniegu psy biegają bez większych kłopotów. Sarny mają cieniutkie raciczki, zapadają się w śnieg, kaleczą - i stają się wtedy bardzo łatwym łupem.
Łowczy apeluje do właścicieli, żeby zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy, mieli psy pod kontrolą. - Gospodarze na ogół wiedzą, o co chodzi, tylko czasem otrzymują sprzeczne informacje - zauważa Wieńczysław Tylkowski. - Z jednej strony są prośby o to, żeby szczególnie w czasie mrozów, nie trzymać psów na łańcuchach. To jest oczywiście słuszne, ale też nie mogą być one poza jakąkolwiek kontrolą. Nie wolno nocą wypuszczać psa, żeby biegał i rozgrzewał się, np. goniąc sarny.
Długa zima i ataki psów sprawiły, że w regionie elbląskim zginęło już wiele saren. - Szczególnie zwierzyna płowa cierpi i to nie tyle na brak pokarmu, co wody. Teraz te zwierzęta są najsłabsze, a przecież przed nimi jeszcze przednówek, najtrudniejszy okres do przetrwania - nie ma zielonego pokarmu, a w wielu miejscach naturalne zbiorniki wody są zamarznięte. Przede wszystkim trzeba więc im dać spokój. Nie można klaskać, krzyczeć, popędzać, bo wtedy niepotrzebnie wydatkują energię.
Na terenie elbląskiego okręgu PZŁ żyje około czternastu tysięcy saren. To sporo, ale - jak szacuje łowczy - straty po tegorocznej zimie będą szły w tysiące sztuk.
Łowczy apeluje do właścicieli, żeby zarówno w ciągu dnia, jak i w nocy, mieli psy pod kontrolą. - Gospodarze na ogół wiedzą, o co chodzi, tylko czasem otrzymują sprzeczne informacje - zauważa Wieńczysław Tylkowski. - Z jednej strony są prośby o to, żeby szczególnie w czasie mrozów, nie trzymać psów na łańcuchach. To jest oczywiście słuszne, ale też nie mogą być one poza jakąkolwiek kontrolą. Nie wolno nocą wypuszczać psa, żeby biegał i rozgrzewał się, np. goniąc sarny.
Długa zima i ataki psów sprawiły, że w regionie elbląskim zginęło już wiele saren. - Szczególnie zwierzyna płowa cierpi i to nie tyle na brak pokarmu, co wody. Teraz te zwierzęta są najsłabsze, a przecież przed nimi jeszcze przednówek, najtrudniejszy okres do przetrwania - nie ma zielonego pokarmu, a w wielu miejscach naturalne zbiorniki wody są zamarznięte. Przede wszystkim trzeba więc im dać spokój. Nie można klaskać, krzyczeć, popędzać, bo wtedy niepotrzebnie wydatkują energię.
Na terenie elbląskiego okręgu PZŁ żyje około czternastu tysięcy saren. To sporo, ale - jak szacuje łowczy - straty po tegorocznej zimie będą szły w tysiące sztuk.
Joanna Torsh