Agatka Karaś, która urodziła się z poważną wadą serca, czyli skrajnym przypadkiem tetralogii Fallota, przeszła operację w rzymskiej klinice Bambino Gesu. Dziesięciogodzinna korekcja okazała się sukcesem, a dziewczynka odzyskuje siły.
Mała Agatka urodziła się z poważną wadą serca, która wymagała operacji. Okazało się jednak, że taki zabieg w Europie wykonuje jedynie rzymska klinika Bambino Gesu. Do tego wszystkiego doszły również ogromne koszty - 31 tys. euro. Takiej kwoty rodzice dziewczynki nie mieli.
Wtedy też ruszyła machina pomocy, niemal natychmiast zaczęto zbierać środki, a Agatka trafiła pod skrzydła fundacji Serce Dziecka. O dziewczynce pisały media, skrzyknęli się kibice oraz kluby sportowe, a także różne instytucje. Wystawiano przedmioty na licytacje, pieniądze zbierano na różnych koncertach, na meczach, czy podczas maratonu zumby. Udało się, a dziewczynka, która musiała nieco podrosnąć, żeby można było wykonać korekcję tej wady, w lutym poleciała do Rzymu z rodzicami. Jest już po operacji.
- W poniedziałek Agatka miała zostać przeniesiona na kardiologię, będzie musiała tam spędzić jeszcze kilka dni. Ma bardzo dobre wyniki, ale trudno powiedzieć, kiedy razem z rodzicami wyjdzie ze szpitala. Na pewno nie szybciej niż za dwa tygodnie - mówi Marta Demko, ciocia małej elblążanki.
Wtedy też ruszyła machina pomocy, niemal natychmiast zaczęto zbierać środki, a Agatka trafiła pod skrzydła fundacji Serce Dziecka. O dziewczynce pisały media, skrzyknęli się kibice oraz kluby sportowe, a także różne instytucje. Wystawiano przedmioty na licytacje, pieniądze zbierano na różnych koncertach, na meczach, czy podczas maratonu zumby. Udało się, a dziewczynka, która musiała nieco podrosnąć, żeby można było wykonać korekcję tej wady, w lutym poleciała do Rzymu z rodzicami. Jest już po operacji.
- W poniedziałek Agatka miała zostać przeniesiona na kardiologię, będzie musiała tam spędzić jeszcze kilka dni. Ma bardzo dobre wyniki, ale trudno powiedzieć, kiedy razem z rodzicami wyjdzie ze szpitala. Na pewno nie szybciej niż za dwa tygodnie - mówi Marta Demko, ciocia małej elblążanki.
mw