Samolot wojskowy Mig 21 rozbił się w okolicach Nowej Pilony. Maszyna spadła na pole, w odległości około 150 metrów od drogi krajowej nr 7 i w mniej więcej takiej samej od najbliższych zabudowań. Samolot wbił się w ziemię bardzo głęboko, tworząc 5-metrowy lej.
Samolot pochodził z 41 Eskadry Myśliwskiej, stacjonującej w Malborku. Pilot zdołał się katapultować i wylądował na spadochronie kilka kilometrów od miejsca, na które spadł samolot. Świadkowie opowiadali, że przed wypadkiem widzieli dwa lecące samoloty.
- Widziałem, że z silnika jednego z Migów szedł dym, a później zobaczyłem dwa spadochrony - mówił jeden ze świadków.
- Kolega mi powiedział, że z tym samolotem jest coś nie tak, bo "furkotał". Wyszliśmy więc, by zobaczyć. Samolotu, jak spadał, nie widzieliśmy, ale zobaczyliśmy zza wzgórza ogromną chmurę dymu - stwierdził inny świadek.
- Widziałem, że samolot szedł dziobem w dół - dodał jeden z mężczyzn.
Na miejsce przybyła straż pożarna, która gasiła palący się wrak.
- Samolotu nie widać w ziemi w ogóle i muszę zmartwić tych wszystkich, którzy sądzili, że to naprawdę wygląda jak prawdziwa katastrofa - stwierdził brygadier Tomasz Świniarski zastępca Komendanta Miejskiego Straży Pożarnej w Elblągu. - W promieniu około 100 metrów leżą drobne szczątki blach samolotu - dodał.
Teren wypadku zabezpieczyła najpierw policja i straż, a teraz sprawą zajmuje się Prokuratura Garnizonowa w Elblągu.
- W takich przypadkach przeprowadzane jest postępowanie wyjaśniające - powiedział Mirosław Związek, zastępca prokuratora w Prokuraturze Garnizonowej. - Wkrótce przybędzie na miejsce specjalna komisja powoływana przez Ministerstwo Obrony Narodowej, która zbada wszelkie okoliczności zdarzenia.
Dla dwóch załóg wojskowych Migów był to lot szkolny.
- Widziałem, że z silnika jednego z Migów szedł dym, a później zobaczyłem dwa spadochrony - mówił jeden ze świadków.
- Kolega mi powiedział, że z tym samolotem jest coś nie tak, bo "furkotał". Wyszliśmy więc, by zobaczyć. Samolotu, jak spadał, nie widzieliśmy, ale zobaczyliśmy zza wzgórza ogromną chmurę dymu - stwierdził inny świadek.
- Widziałem, że samolot szedł dziobem w dół - dodał jeden z mężczyzn.
Na miejsce przybyła straż pożarna, która gasiła palący się wrak.
- Samolotu nie widać w ziemi w ogóle i muszę zmartwić tych wszystkich, którzy sądzili, że to naprawdę wygląda jak prawdziwa katastrofa - stwierdził brygadier Tomasz Świniarski zastępca Komendanta Miejskiego Straży Pożarnej w Elblągu. - W promieniu około 100 metrów leżą drobne szczątki blach samolotu - dodał.
Teren wypadku zabezpieczyła najpierw policja i straż, a teraz sprawą zajmuje się Prokuratura Garnizonowa w Elblągu.
- W takich przypadkach przeprowadzane jest postępowanie wyjaśniające - powiedział Mirosław Związek, zastępca prokuratora w Prokuraturze Garnizonowej. - Wkrótce przybędzie na miejsce specjalna komisja powoływana przez Ministerstwo Obrony Narodowej, która zbada wszelkie okoliczności zdarzenia.
Dla dwóch załóg wojskowych Migów był to lot szkolny.
J