Ostatnimi czasy zewsząd słychać głosy, iż panaceum na wszystkie polskie bolączki są JOWy. Szczególnie obywatelscy neofici głośno artykułują blaski, zapominając o cieniach JOWów.
Politycy natomiast, idąc za głosem trybuna partyjnego, to zachwalają, to wyśmiewają pomysł przeprowadzenia referendum, bo tak jak w przyrodzie, tak i na Wiejskiej bieguny muszą być różnoimienne: jeśli Wy jesteście za, to my jesteśmy przeciwko.
Jedną z zalet Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, o których mówią woJOWnicy, jest możliwość głosowania na osobę związaną ze stosunkowo niewielkim obszarowo okręgiem wyborczym. Wówczas na pewno wygra kandydat cieszący się tam zaufaniem, uczciwy, pracowity etc.
Nie będę szukać takowego kandydata wśród elbląskiej elity władzy, wszak na partyjnych zebraniach sami i swoimi metodami wyznaczą wybrańców, ale nie zaszkodzi wyimaginować sobie, że po latach sławy estradowej głównodowodzący Brygadą RR zechce spocząć na laurach w wygodnych fotelach sejmowych i na dwa miesiące przed wyborami rozpocznie w swoim rodzinnym mieście kampanię wyborczą. Któż z nas nie zagłosowałby na niego? Sławny, inteligentny – jednym słowem kandydat idealny, a swoim obyciem bije na głowę niejednego rodzimego parlamentarzystę, nie mówiąc już o pozostałych kandydatach z list. Jednak nie ze wszystkich okręgów wyborcy mają tak dobrych potencjalnych kandydatów. A jeśli takiego nie mają, to wystarczy tylko, aby ów kandydat był po prostu znany. Mało to mamy sportowców w sejmie już teraz? I takie są te blaski, o których cicho sza.
Przedstawiciele elbląskiego społeczeństwa obywatelskiego zakasali rękawy do walki o JOWy do Sejmu zapominając o ważniejszym celu: wprowadzenie ordynacji większościowej w wyborach samorządowych! Czyżbyście Państwo chcieli zostawić Elbląg i województwo na pastwę baronów partyjnych? Przede wszystkim tutaj trzeba walczyć o odpartyjnienie władzy, a jedyną szansą na to jest wprowadzenie ordynacji większościowej w wyborach samorządowych. Wszystkie blaski przyjęcia JOWów w wyborach do sejmu można ustokrotnić na szczeblu lokalnym, bo w wyborach do Rady miasta jednomandatowy okręg wyborczy zasięgiem terytorialnym obejmować będzie mniej więcej dwa dotychczasowe obwody wyborcze. Tymczasem działacze lokalni, którzy niejednokrotnie jak Don Kichoci walczyli (co prawda z różnym skutkiem) z partyjnymi wiatrakami przyłączają się do antyestablishmentowej rzeszy. Rzeszy, która wprowadzi do sejmu w najlepszym razie tylu posłów, by utworzyć koalicję rządzącą z … partią systemową. Ich zdaniem szansą na zmiany jest obywatelska rewolucja, która zdetronizuje panującego nad nami od wielu lat tyrana – partie polityczne. Znamy z historii takie przypadki ludowej rewolty: w osiemnastowiecznej Francji, w 1917r. w Rosji czy nieco później w Zimbabwe. Po latach także w Polsce okazało się jak skuteczne były solidarnościowe przemiany. Moim zdaniem tylko zmiany ewolucyjne: ustalone, wymuszone lub w ostateczności wywalczone, zaczynając od małej ojczyzny, mogą zmienić oblicze tej ziemi.
Najwyższy czas zawoJOWać o zniesienie przywilejów dla partyjnych kandydatów ubiegających się o mandat radnego. Nie widzę ani sensu, ani potrzeby, aby w Radzie zasiadali radni, którzy „cieszą” się jednoprocentowym poparciem elblążan w swoim okręgu. Opór establishmentu przed zmianami, szczególnie w wyborach do sejmików wojewódzkich, czyli tam, gdzie są duże pieniądze do rozdania, będzie nieporównywalnie większy. Ale marsz przez instytucje należy zacząć lokalnie.
O potrzebie wprowadzenia ordynacji większościowej mówiłem zanim stało się to modne, ale zaczynając od wszystkich szczebli samorządu terytorialnego.
Jedną z zalet Jednomandatowych Okręgów Wyborczych, o których mówią woJOWnicy, jest możliwość głosowania na osobę związaną ze stosunkowo niewielkim obszarowo okręgiem wyborczym. Wówczas na pewno wygra kandydat cieszący się tam zaufaniem, uczciwy, pracowity etc.
Nie będę szukać takowego kandydata wśród elbląskiej elity władzy, wszak na partyjnych zebraniach sami i swoimi metodami wyznaczą wybrańców, ale nie zaszkodzi wyimaginować sobie, że po latach sławy estradowej głównodowodzący Brygadą RR zechce spocząć na laurach w wygodnych fotelach sejmowych i na dwa miesiące przed wyborami rozpocznie w swoim rodzinnym mieście kampanię wyborczą. Któż z nas nie zagłosowałby na niego? Sławny, inteligentny – jednym słowem kandydat idealny, a swoim obyciem bije na głowę niejednego rodzimego parlamentarzystę, nie mówiąc już o pozostałych kandydatach z list. Jednak nie ze wszystkich okręgów wyborcy mają tak dobrych potencjalnych kandydatów. A jeśli takiego nie mają, to wystarczy tylko, aby ów kandydat był po prostu znany. Mało to mamy sportowców w sejmie już teraz? I takie są te blaski, o których cicho sza.
Przedstawiciele elbląskiego społeczeństwa obywatelskiego zakasali rękawy do walki o JOWy do Sejmu zapominając o ważniejszym celu: wprowadzenie ordynacji większościowej w wyborach samorządowych! Czyżbyście Państwo chcieli zostawić Elbląg i województwo na pastwę baronów partyjnych? Przede wszystkim tutaj trzeba walczyć o odpartyjnienie władzy, a jedyną szansą na to jest wprowadzenie ordynacji większościowej w wyborach samorządowych. Wszystkie blaski przyjęcia JOWów w wyborach do sejmu można ustokrotnić na szczeblu lokalnym, bo w wyborach do Rady miasta jednomandatowy okręg wyborczy zasięgiem terytorialnym obejmować będzie mniej więcej dwa dotychczasowe obwody wyborcze. Tymczasem działacze lokalni, którzy niejednokrotnie jak Don Kichoci walczyli (co prawda z różnym skutkiem) z partyjnymi wiatrakami przyłączają się do antyestablishmentowej rzeszy. Rzeszy, która wprowadzi do sejmu w najlepszym razie tylu posłów, by utworzyć koalicję rządzącą z … partią systemową. Ich zdaniem szansą na zmiany jest obywatelska rewolucja, która zdetronizuje panującego nad nami od wielu lat tyrana – partie polityczne. Znamy z historii takie przypadki ludowej rewolty: w osiemnastowiecznej Francji, w 1917r. w Rosji czy nieco później w Zimbabwe. Po latach także w Polsce okazało się jak skuteczne były solidarnościowe przemiany. Moim zdaniem tylko zmiany ewolucyjne: ustalone, wymuszone lub w ostateczności wywalczone, zaczynając od małej ojczyzny, mogą zmienić oblicze tej ziemi.
Najwyższy czas zawoJOWać o zniesienie przywilejów dla partyjnych kandydatów ubiegających się o mandat radnego. Nie widzę ani sensu, ani potrzeby, aby w Radzie zasiadali radni, którzy „cieszą” się jednoprocentowym poparciem elblążan w swoim okręgu. Opór establishmentu przed zmianami, szczególnie w wyborach do sejmików wojewódzkich, czyli tam, gdzie są duże pieniądze do rozdania, będzie nieporównywalnie większy. Ale marsz przez instytucje należy zacząć lokalnie.
O potrzebie wprowadzenia ordynacji większościowej mówiłem zanim stało się to modne, ale zaczynając od wszystkich szczebli samorządu terytorialnego.