Szedłem z żoną i z dzieckiem chodnikiem, gdy przejeżdżający obok mercedes zahaczył mnie lusterkiem. Auto oczywiście poruszało się "pod prąd", bo informację o tym, że ta droga jest jednokierunkowa wielu posiadaczy aut notorycznie ignoruje. Tam w końcu dojdzie do nieszczęścia – mówi zdenerwowany Czytelnik.
- Kierowcy, chcąc skrócić sobie drogę, notorycznie wjeżdżają od ul. Garbary "pod prąd" - twierdzi nasz Czytelnik. - A tam jest bardzo wąski odcinek jezdni, jest wyjazd z podwórka kamienic, jest wreszcie chodnik, po którym przecież poruszają się piesi. Szedłem właśnie z żoną i z dzieckiem, gdy jadąca "pod prąd" kierująca mercedesem zahaczyła mnie lusterkiem – opowiada mężczyzna. - Potrącenie to za dużo powiedziane, ale zdenerwowałem się myśląc o tym, co by było gdyby naprawdę doszło do nieszczęścia. Kobieta nawet nie zatrzymała się tylko pojechała dalej.
Zadzwoniłem więc na policję i poinformowałem o zdarzeniu, podając numer rejestracyjny auta. Nie sądzę jednak, by podjęto interwencję, w sumie przecież nic się nie stało – przyznaje - no, oprócz tego, że pani złamała przepis [za tego typu wykroczenie można zostać ukaranym 5 pkt. karnymi i mandatem w wysokości 500 zł - red.]. Ale tam kiedyś naprawdę może dojść do tragedii – kończy nasz rozmówca.
We wskazanym przez mężczyznę miejscu, podczas zaledwie kilku minut, sami zauważyliśmy wjeżdżające "pod prąd" auto. Może służby porządkowe mogłyby częściej patrolować tę okolicę?