UWAGA!

Najtrudniejsza była rozłąka z rodziną

 Elbląg, Żołnierze 9. Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej wrócili z misji w PKW Łotwa
Żołnierze 9. Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej wrócili z misji w PKW Łotwa (fot. MS)

„Gotowi na wszystko” to motto 9. Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej. Żołnierze wypełnili je co do litery podczas II zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego na Łotwie. Współdziałali w kolegami m.in. z Kanady, Słowenii, Hiszpanii i Włoch, stali na straży bezpieczeństwa i utrzymania pokoju. Tymczasem tu, w Polsce, w pokoju (a i nawet w dwóch czy trzech) czekały na nich rodziny. Te dziś (2 lipca) podczas powitania „misjonarzy”nie kryły łez wzruszenia. Zobacz fotoreportaż.

Żołnierze 9. Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej wyruszyli na misję w ramach II zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego Łotwa na początku grudnia 2017 r. Byli tam częścią Międzynarodowej Batalionowej Grupy Bojowej. W sumie na Łotwę wyjechało 27 oficerów, 78 podoficerów, 40 szeregowych oraz pracownik resortu obrony narodowej. Zabrali 14 czołgów PT 91 i na siedem miesięcy pożegnali się z rodzinami i jednostką w Braniewie.
       Dziś (2 lipca) wrócili do domu.
       - Po ponad półrocznej misji w Republice Łotewskiej wracamy przeświadczeni o osiągniętym przez nas sukcesie i godnym reprezentowaniem polskich sił zbrojnych – mówił mjr Leszek Woźny, dowódca II zmiany PKW. - Uczestniczyliśmy we wszystkich ćwiczeniach realizowanych przez batalionową grupę bojową, prezentując najwyższy poziom wyszkolenia i zaangażowania, zdobywając doświadczenia poprzez współdziałanie z żołnierzami NATO. Dla mnie było to niezwykłe doświadczenie i powód do dumy – przyznał. - Największą wartością kontyngentu są ludzie, a ja miałem zaszczyt i przyjemność dowodzić wspaniałymi żołnierzami.
       Żołnierskie „dziękuję” popłynęło do „misjonarzy” także od ich szefa, tu, w Braniewie, płk. Dariusza Kosowskiego oraz dowódcy 16 Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej, gen. dyw. Marka Sokołowskiego: - Po doświadczeniach na misjach doskonale was rozumiem – mówił generał. - Pamiętajcie, że ta rozłąka z krajem i z rodzinami buduje między wami, żołnierzami nowe więzi. Pamiętajcie, by w przyszłości wspomagać się słowem i duchem.
       Po wojskowej uroczystości, żołnierze – już bardziej „na luzie” - opowiadali o misji. Ta dla por. Wojciecha Tucholskiego, dowódcy kompanii czołgów na Łotwie, była pierwszą w życiu: - Przebiegała w terenie pokojowym i naszym zadaniem było utrzymywanie obecności wojsk NATO i odstraszanie potencjalnego wroga ze wschodu.
       A jak przebiegała współpraca na szczeblu żołnierz – żołnierz?
       - Była dla jednych mniej, dla innych bardziej wymagająca z uwagi na to, że wszyscy musieliśmy mówić jednym, wspólnym językiem: angielskim – przyznał z uśmiechem. - Dla kadry dowódczej nie było to duże wyzwanie, ponieważ każdy oficer jest przeszkolony, z innymi żołnierzami bywało różnie i jedno jest pewne – dla nich była to przygoda i wynieśli z niej wiele.
       Porucznik Tucholski przyznaje, że najprawdopodobniej już za rok wyjedzie na kolejną misję, by podnieść swoje umiejętności i kwalifikacje.
       Ze służby w PKW Łotwa zadowolony jest także sierż. Sebastian Różak z Narodowego Elementu Wsparcia Logistycznego, który tworzył 3. Batalion Logistyczny Ziemi Goleniowskiej. Jego zadaniem było zaopatrywanie żołnierzy m.in. w żywność.
       - Żywiliśmy się na stołówce, gdzie gotowali żołnierzy kanadyjscy, wspierani przez kucharzy łotewskich i polskich – wspominał. - Wykonali świetną pracę. Przeważały potrawy kuchni kanadyjskiej, czyli w dużej mierze wołowina, wieprzowina i bardzo, bardzo dużo kurczaka. Żołnierze na pewno nie narzekali na brak jedzenia. Było ono też urozmaicone, były surówki do wyboru oraz soki.
       Na Łotwie polscy żołnierze spędzili święta Bożego Narodzenia. Na stole nie zabrakło tradycyjnych przysmaków.

  Elbląg, Rodzina Murawskich już w komplecie
Rodzina Murawskich już w komplecie (fot. Michał Skroboszewski)

- Na stole królowały pierogi i kapusta z grzybami przygotowane przez naszych kucharzy – mówił sierż. Różak. - Myślę, że wypadło rewelacyjnie. Brakowało tylko rodzin...
       Rodziny również tęskniły i przez siedem miesięcy przeszły ciężką próbę.
       - Ciężko jest się rozstać na siedem miesięcy – przyznała Emilia Murawska, która dziś z niecierpliwością wypatrywała swojego męża. - Święta były trudne, szczególnie że tu, w Polsce, zostałam z naszym synkiem. To nasze pierwsze dziecko, dziś ma 1 rok i 9 miesięcy i nie wiem czy pamięta tatę... Jeszcze nie wiem, na ile czasu mąż wraca. Na misji był po raz pierwszy.
       Wszyscy „misjonarze” teraz wybiorą się na zasłużony urlop i będą mogli ten czas spędzić z bliskimi.
      


Najnowsze artykuły w dziale Wiadomości

Artykuły powiązane tematycznie

Zamieszczenie następnej opinii do tego artykułu wymaga zalogowania

W formularzu stwierdzono błędy!

Ok
Dodawanie opinii
Aby zamieścić swoje zdjęcie lub avatar przy opiniach proszę dokonać wpisu do galerii Czytelników.
Dołącz zdjęcie:

Podpis:

Jeśli chcesz mieć unikalny i zastrzeżony podpis
zarejestruj się.
E-mail:(opcjonalnie)
Reklama