- Widzimy, że nie jesteśmy traktowani poważnie - żali się Roman Kluczyk, przewodniczący Okręgu Północnego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej. Trwający od maja protest pracowników spółki Tramwaje Elbląskie stoi w martwym punkcie. Punkcie, który prowadzi prosto do strajku.
Przypomnijmy, że protest ma swoją genezę w styczniu, kiedy to zarząd związku wystosował do dyrekcji Tramwajów Elbląskich prośbę o podwyższenie stawki godzinowej o dwa złote, jak również wprowadzenie dodatku za pracę w niedziele i święta. Władze spółki nie podjęły jednak żadnych działań, tłumacząc brak podwyżek wzrostem kosztów o 800 tysięcy złotych rocznie. Kolejne nieudane próby porozumienia zaogniały stopniowo konflikt, w połowie kwietnia związkowy weszli w spór zbiorowy z pracodawcą, a pod koniec maja oflagowali tramwaje i siedzibę firmy.
- Zawnioskowaliśmy do ministerstwa o przysłanie mediatora. 18 lipca odbyło się pierwsze spotkanie, nie przyniosło ono jednak rezultatów. Potem, ze względu na sezon urlopowy, wstrzymaliśmy działania - opowiada Roman Kluczyk. - Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, że po oflagowaniu zakładu i wagonów, po ogłoszeniu protestu, nadal nikt nie zechce z nami poważnie rozmawiać. Pracownicy zaczynają składać rezygnacje, by poszukać lepszych form zarobku. Martwi nas to, bo odchodzą fachowcy z długoletnim stażem, jak i młodzi, którzy swoją przyszłość wiązali z tramwajami. Niestety, względy finansowe na chwilę obecną przemawiają za tym, by stąd uciekać – nie kryje swojej frustracji Roman Kluczyk.
Jest jednak nadzieja na rozwiązanie problemu. Już dziś (18 sierpnia) związek ma przedstawić propozycję innego rozwiązania w kwestii wprowadzenia podwyżek płac.
- Mediator poinformował nas, że przyjedzie w piątek na kolejne spotkanie. Nieoficjalnie wiemy, że rozmawiał on w zeszły czwartek z prezydentem miasta panem Wróblewskim. O wszystkim jednak dowiemy się na piątkowym spotkaniu.
A co w przypadku, gdy mediacje nie przyniosą skutku? - Powołamy komitet, rozpiszemy referendum strajkowe. Jeśli załoga się za nim opowie, to zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, mamy prawo do przeprowadzenia dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Tak też wtedy uczynimy - skwitował Roman Kluczyk.
Do sprawy wrócimy.
- Zawnioskowaliśmy do ministerstwa o przysłanie mediatora. 18 lipca odbyło się pierwsze spotkanie, nie przyniosło ono jednak rezultatów. Potem, ze względu na sezon urlopowy, wstrzymaliśmy działania - opowiada Roman Kluczyk. - Nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw, że po oflagowaniu zakładu i wagonów, po ogłoszeniu protestu, nadal nikt nie zechce z nami poważnie rozmawiać. Pracownicy zaczynają składać rezygnacje, by poszukać lepszych form zarobku. Martwi nas to, bo odchodzą fachowcy z długoletnim stażem, jak i młodzi, którzy swoją przyszłość wiązali z tramwajami. Niestety, względy finansowe na chwilę obecną przemawiają za tym, by stąd uciekać – nie kryje swojej frustracji Roman Kluczyk.
Jest jednak nadzieja na rozwiązanie problemu. Już dziś (18 sierpnia) związek ma przedstawić propozycję innego rozwiązania w kwestii wprowadzenia podwyżek płac.
- Mediator poinformował nas, że przyjedzie w piątek na kolejne spotkanie. Nieoficjalnie wiemy, że rozmawiał on w zeszły czwartek z prezydentem miasta panem Wróblewskim. O wszystkim jednak dowiemy się na piątkowym spotkaniu.
A co w przypadku, gdy mediacje nie przyniosą skutku? - Powołamy komitet, rozpiszemy referendum strajkowe. Jeśli załoga się za nim opowie, to zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, mamy prawo do przeprowadzenia dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Tak też wtedy uczynimy - skwitował Roman Kluczyk.
Do sprawy wrócimy.
Radosław Florkowski