Ten film oraz wszystkie słowa, które były przed i po, to taka laurka dla mnie. Cieszę się, że wszyscy mnie w ten sposób odbierają, jednak aby się w tym wszystkim nie pogubić staram się robić tak, aby nie brać za bardzo tego wszystkiego do siebie, ponieważ wtedy istnieje ryzyko, że chodziłabym z głową w chmurach – mówiła Natalia Partyka tuż po premierze filmu, który opowiada o niej samej. Zobacz zdjęcia z premiery filmu.
Mimo wszystko pomników nie stawiajmy
Widzimy więc bardzo dobrze zrobione sceny, kiedy tenisistka pracuje nad formą pod okiem trenera, jej skupiony wzrok i absolutną koncentrację, by to, co robi doprowadziło ją do kolejnych sukcesów. Ma również dużo pokory i wsłuchuje się we wskazówki trenera. Są też momenty, kiedy o Natalii opowiadają najbliżsi – mama, dla której rozmowa o niepełnosprawności córki wciąż jest trudna, dziadek, który pokazuje rower, na którym Natalia nauczyła się samodzielnie jeździć przez jeden dzień czy babcia wyjaśniająca, że za wnuczkę nikt niczego nie robił, po to, aby była jak najbardziej samodzielna. I tak też się działo – mała Natalka sama uczyła się wiązać buty, sama zasuwała zamki, a swoim rówieśnikom, kiedy pytali ją o rękę, hardo odpowiadała: "Taka się urodziłam i już". Sympatyczne są również fragmenty prywatnych nagrań tenisistki, które koncentrują się przede wszystkim na tym, jak mała Natalia uczy się mówić.
Jednakże w tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu, a nawet kilka. Istnieje kilka scen, które nie są zbyt udane, za bardzo oczywiste, przez co film zaczyna trącać zbyt dużym ładunkiem patetyczności, a momentami i tandety. Przykładem jest chociażby ta, w której Natalia mówi o tym, że kiedyś nie przepadała za wychodzeniem do miasta, bo obawiała się, że ktoś będzie przyglądał się jej ręce i w tym momencie kamera, rzecz oczywista, pokazuje ludzi, którzy czemuś się przyglądają. Hm, zapewne Natalii? Albo ta, kiedy małą tenisistkę odtwarza w pełni sprawna dziewczynka, czyli właściwie ni pies, ni wydra, bo nie ma to wartości archiwalnej, nie ma również symbolicznej. Niewątpliwą wadą jest również źle dobrana ścieżka dźwiękowa, która momentami po prostu rozprasza widza.
Reasumując bardzo trudno jest zrobić film, który w pełnej krasie pokazywałby tak ciekawą i niezwykle silną osobę ze wszystkimi jej zaletami, ale i przywarami, słabostkami. W tym przypadku nie do końca udało się spełnić ten warunek, a kolejny, standardowy pomnik został postawiony.
Aby zachować równowagę
Zdjęcia do filmu trwały ok. pół roku, natomiast montaż mniej więcej przez miesiąc. Podczas premiery Sławomir Malinowski, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, a także reżyser filmu, wspomniał, że nie było możliwości aby sfilmować to, co najważniejsze, a najciekawsze działo się tak naprawdę pomiędzy zdjęciami.
- To wynika z trybu życia Natalii, z treningów, turniejów międzynarodowych i krajowych. Ponad 20 razy przekładaliśmy zaplanowane zdjęcia, więc trudno w tym momencie spiąć scenariusz i zrealizować go takim, jaki ma być. To zawsze jest kompromis między tym, co się chce, a tym, co jest możliwe. Nigdy nie jestem zadowolony z efektu. Teraz, kiedy obejrzałem ten film jeszcze raz, zrobiłbym kilka rzeczy inaczej, ale to chyba z każdym tak jest – wyjaśniał Sławomir Malinowski i dodał: – Podczas konferencji prasowej ambasador Wielkiej Brytanii powiedział jedną ważną rzecz: Natalia jest numerem jeden na świecie, to my mało o niej mówimy. Uważam, że w Polsce, ale i w Elblągu żyje wielu wspaniałych ludzi, tylko trzeba ich pokazywać. Cieszę się, że mogłem zrobić film o Natalii.
Partyce film się podobał, niemniej jak sama mówiła przede wszystkim stara się w tym wszystkim zachować równowagę i tak naprawdę po prostu robić swoje.
– Sama do końca nie wiedziałam czego się spodziewać, byłam ciekawa, jak to wszystko zostanie przedstawione. Cieszę się, że ten film powstał, ponieważ większość osób kojarzy mnie z aren sportowych, z meczów tenisowych. Tutaj ten sport musiał być, ale zostałam również pokazana jako normalna dziewczyna, która oprócz tego, że spędza czas na sali ma też inne życie. Staram się robić swoje i myślę, że jeżeli ktoś obejrzy ten film to zobaczy, że będzie miał taką chwilę refleksji, zastanowi się nad swoim życiem, być może postanowi coś w nim zmienić. Największe bariery mamy tak naprawdę w głowie i jeśli ktoś będzie miał tego świadomość to wszystko pójdzie jak z płatka – mówiła Natalia Partyka tuż po premierze filmu i dodała: – Ten film oraz wszystkie słowa, które były przed i po, to taka laurka dla mnie. Cieszę się, że wszyscy mnie w ten sposób odbierają, jednak aby się w tym wszystkim nie pogubić staram się robić tak, aby nie brać za bardzo tego wszystkiego do siebie, ponieważ wtedy istnieje ryzyko, że chodziłabym z głową w chmurach. A nie o to w tym wszystkim chodzi.
Ambasador ogląda
Na premierze był również obecny ambasador Wielkiej Brytanii, Robin Barnett.
- Myślę, że Natalia jest jednym z najlepszych sportowców w tym kraju. Trzy razy wygrała złoty medal w olimpiadach. Fakt, że ona gra nie tylko w konkurencji dla niepełnosprawnych, ale i pełnosprawnych, jest też, moim zdaniem, czymś cudownym. Jest świetnym ambasadorem dla tego kraju i ludzi niepełnosprawnych – mówił podczas konferencji prasowej, która odbyła się wczoraj (28 października) przed premierą filmu.
Zanim jednak ambasador obejrzał film odwiedził m.in. Elbląski Park Technologiczny i jedną z elbląskich firm, towarzyszył mu również Martin Oxley, szef brytyjskiej izby gospodarczej. Dla ambasadora nie była to pierwsza wizyta w Elblągu, bywał tu już kilkakrotnie, pierwszy raz już....30 lat temu.
- Elbląg ma bardzo duży potencjał. W tym regionie meble są bardzo dobre, widzę jakość oraz dobry styl. Być może Wielka Brytania może być platformą dla firm w tym regionie, aby eksportować je na cały świat. Oglądałem również Elbląski Park Technologiczny, myślę, że w przyszłości możemy współpracować, żeby tworzyć więcej innowacyjności w Polsce i Wielkiej Brytanii – mówił Robin Barnett, którego już teraz zaproszono na kilka czerwcowych dni w przyszłym roku i jak wspomniał Sławomir Malinowski będzie to okazja do tego, aby pokazać jak wygląda turystyka w regionie. - Widzę bardzo dużo brytyjskich turystów Trójmieście, dlaczego więc nie mieliby przyjeżdżać tutaj?