Dziś udałem sie na zakupy do jednego z elbląskich hipermarketów, gdzie byłem świadkiem „interwencji” pracownika ochrony, która wyglądała co najmniej komicznie.
Po zapłaceniu w kasie za zakupy, udałem się do Biura Obsługi Klienta w celu wystawienia faktury VAT za moje zakupy. Cały proces wystawiania faktury byłby zupełnie zwyczajny, gdyby nie fakt, że obsługująca mnie pani stwierdziła, iż w kierunku drzwi podąża złodziej. Szybka reakcja tej pani umożliwiłaby zatrzymanie chłopaka, w tym celu zostały zablokowane drzwi przesuwne a następnie wezwana ochrona. I...
Po pewnym czasie zobaczyłem mężczyznę z puszką napoju gazowanego, który spacerowym krokiem podszedł do lady biura - był to pracownik ochrony. Wszytko zapewne skończyłoby się dobrze, ale niestety czas, w którym pani tłumaczyła „ochroniarzowi”, gdzie ma się udać, by złapać złodzieja, był zbyt długi (tak jakby słowa do niego nie docierały). W końcu ruszył, pobiegł z puszką napoju (w końcu bieg może zmęczyć, a wtedy łyk napoju sie przyda) za złodziejem. Nie, nie myślcie, że chłopak został zatrzymany. Osoba zajmująca stanowisko ochroniarza w tym sklepie pobiegła, ale nie do tych drzwi, które wskazywała pani z Biura. W tym czasie drzwi, o które chodziło, zostały już odblokowane (bo przecież ile można trzymać innych klientów w sklepie?).
Czemu opisałem akurat to zdarzenie - przecież kradzież może zdarzyć się wszędzie?
Bo cała sytuacja wyglądała komicznie. Bezradność ochroniarza oraz pani, której najbardziej zależało na złapaniu złodzieja. A ponadto, w czasie kiedy ochroniarz biegł do niewłaściwych drzwi, zjawiła się policja. Dwóch nieumundurowanych policjantów, jeden z nich pokazał legitymację. Pomyślałem: „szybka interwencja, brawo!”. Ale, niestety, panowie oznajmili, że chcą porozmawiać z kierownikiem w sprawie kradzieży, jakie mają miejsce na terenie sklepu. Pani, która z nimi rozmawiała, szybko poinformowała ich, że ochroniarz właśnie jednego goni. Pewnie myślicie, że policja zareagowała i pobiegła za ochroniarzem? Nic mylnego, miałem wrażenie, że informacja wcale do nich nie dotarła. W końcu ochroniarz wrócił ze swoim napojem i oznajmił, że nie udało sie mu złapać złodzieja.
Czy w takim sklepie można czuć się bezpiecznym?
Jaka byłaby reakcja ochrony, gdyby to klient sklepu został okradziony? Czy moglibyśmy liczyć na pomoc ze strony ochrony? Przecież w prawie każdym ze sklepów jest zainstalowany monitoring, na którym można zauważyć, jeżeli ktoś wynosi towar ze sklepu.
Pozostaje tylko wierzyć, że kierownictwo sklepu wyciągnie wnioski i postara się to zmienić. Na początek proponuję wysłanie pracowników ochrony na kursy: szybkiego rozumowania i koncentracji.
Po pewnym czasie zobaczyłem mężczyznę z puszką napoju gazowanego, który spacerowym krokiem podszedł do lady biura - był to pracownik ochrony. Wszytko zapewne skończyłoby się dobrze, ale niestety czas, w którym pani tłumaczyła „ochroniarzowi”, gdzie ma się udać, by złapać złodzieja, był zbyt długi (tak jakby słowa do niego nie docierały). W końcu ruszył, pobiegł z puszką napoju (w końcu bieg może zmęczyć, a wtedy łyk napoju sie przyda) za złodziejem. Nie, nie myślcie, że chłopak został zatrzymany. Osoba zajmująca stanowisko ochroniarza w tym sklepie pobiegła, ale nie do tych drzwi, które wskazywała pani z Biura. W tym czasie drzwi, o które chodziło, zostały już odblokowane (bo przecież ile można trzymać innych klientów w sklepie?).
Czemu opisałem akurat to zdarzenie - przecież kradzież może zdarzyć się wszędzie?
Bo cała sytuacja wyglądała komicznie. Bezradność ochroniarza oraz pani, której najbardziej zależało na złapaniu złodzieja. A ponadto, w czasie kiedy ochroniarz biegł do niewłaściwych drzwi, zjawiła się policja. Dwóch nieumundurowanych policjantów, jeden z nich pokazał legitymację. Pomyślałem: „szybka interwencja, brawo!”. Ale, niestety, panowie oznajmili, że chcą porozmawiać z kierownikiem w sprawie kradzieży, jakie mają miejsce na terenie sklepu. Pani, która z nimi rozmawiała, szybko poinformowała ich, że ochroniarz właśnie jednego goni. Pewnie myślicie, że policja zareagowała i pobiegła za ochroniarzem? Nic mylnego, miałem wrażenie, że informacja wcale do nich nie dotarła. W końcu ochroniarz wrócił ze swoim napojem i oznajmił, że nie udało sie mu złapać złodzieja.
Czy w takim sklepie można czuć się bezpiecznym?
Jaka byłaby reakcja ochrony, gdyby to klient sklepu został okradziony? Czy moglibyśmy liczyć na pomoc ze strony ochrony? Przecież w prawie każdym ze sklepów jest zainstalowany monitoring, na którym można zauważyć, jeżeli ktoś wynosi towar ze sklepu.
Pozostaje tylko wierzyć, że kierownictwo sklepu wyciągnie wnioski i postara się to zmienić. Na początek proponuję wysłanie pracowników ochrony na kursy: szybkiego rozumowania i koncentracji.