Dziś lub jutro w Warszawie Komisja Nadzwyczajna Sejmu opracowująca Kodeks Wyborczy będzie głosować nad zapisem gwarantującym 35 proc. miejsc na listach wyborczych każdej z płci, natomiast dziś w Elblągu, w CSE „Światowid”, o 15.30 rozpocznie się spotkanie pań – przedstawicielek różnych opcji – kandydujących do Rady Miasta Elbląga, poświęcone udziałowi elblążanek w polityce.
Komisja Nadzwyczajna Sejmu opracowująca Kodeks Wyborczy przyjmie sprawozdanie posła Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego i skieruje projekt do drugiego czytania. Projekt ten będzie uwzględniał m.in. propozycję dotyczącą parytetu. – Propozycja ta została zgłoszona jako inicjatywa społeczna – mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski. – Zaproponowano, żeby w każdych wyborach, i do samorządu terytorialnego, i do Sejmu, 50 proc. miejsc na listach przypadało każdej z płci. Po dyskusjach uzgodniliśmy zapis, żeby co najmniej 35 proc. miejsc na listach przypadało każdej z płci. To rozwiązanie nie budzi specjalnych kontrowersji.
Wybory ’2010
Spójrzmy, jak to wygląda w praktyce. W wyborach do Rady Miejskiej Elbląga każdy komitet wyborczy mógł wystawić 50 kandydatów. Tylu zarejestrowały dwa komitety partyjne – SLD i PO. PiS zarejestrowało 49 kandydatów, Elbląski Komitet Obywatelski – 47, natomiast Elbląski Dobry Samorząd – 42.
Biorąc pod uwagę udział pań w ogólnej liczbie kandydatów, nie wygląda to źle. Najwięcej pań startuje z list PO – 22 (44 proc.) i SLD – 20 (40 proc.). Pozostałe ugrupowania wypadają nieco gorzej (nie spełniłyby przyszłego parytetu): Dobry Samorząd – 13 (31 proc.), PiS – 14 (29 proc.), EKO – 13 (28 proc.).
Gorzej jest, gdy przyjrzymy się czołówkom list. Tu zdecydowany prym wiedzie PO, obsadziła panie raz na „jedynce”, trzy razy na „dwójce”, a więc „oddała” im 40 proc. miejsc dających realne szanse na wejście do Rady. Panie na listach PiS to jedna „jedynka” i jedna „dwójka” (20 proc.), w SLD – dwie „dwójki” (20 proc.), w EKO – jedna „jedynka” (10 proc.), w Dobrym Samorządzie – jedna „dwójka” (10 proc.).
Powie ktoś, że kandydując z dalszego miejsca, również można zostać radnym. Jasne, że można, ale z pierwszego miejsca zawsze łatwiej.
– Zawsze powtarzam, że panie są listach SLD nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że są kompetentne i odpowiedzialne, przygotowane do tego, co chcą robić, i wiedzą, co chcą, robić – mówi kandydat SLD na prezydenta Elbląga Witold Gintowt-Dziewałtowski. – Można ubolewać, że nie mamy na „jedynce” żadnej pani, ale prawdą jest też, że dużo czasem trzeba było zdrowia poświęcić, żeby panie – naszym zdaniem bardzo wartościowe – zgodziły się kandydować. Panie mają wciąż, może i słusznie, bardzo mało zaufania od polityki.
Ustawa „parytetowa” pewnie tego zaufania nie zwiększy, nad tym będą musieli pracować politycy, bo, według zapisów projektu Kodeksu Wyborczego (wciąż jeszcze dyskutowanego), listy niespełniające 35-procentowego parytetu nie będą rejestrowane.
Wybory ’2010
Spójrzmy, jak to wygląda w praktyce. W wyborach do Rady Miejskiej Elbląga każdy komitet wyborczy mógł wystawić 50 kandydatów. Tylu zarejestrowały dwa komitety partyjne – SLD i PO. PiS zarejestrowało 49 kandydatów, Elbląski Komitet Obywatelski – 47, natomiast Elbląski Dobry Samorząd – 42.
Biorąc pod uwagę udział pań w ogólnej liczbie kandydatów, nie wygląda to źle. Najwięcej pań startuje z list PO – 22 (44 proc.) i SLD – 20 (40 proc.). Pozostałe ugrupowania wypadają nieco gorzej (nie spełniłyby przyszłego parytetu): Dobry Samorząd – 13 (31 proc.), PiS – 14 (29 proc.), EKO – 13 (28 proc.).
Gorzej jest, gdy przyjrzymy się czołówkom list. Tu zdecydowany prym wiedzie PO, obsadziła panie raz na „jedynce”, trzy razy na „dwójce”, a więc „oddała” im 40 proc. miejsc dających realne szanse na wejście do Rady. Panie na listach PiS to jedna „jedynka” i jedna „dwójka” (20 proc.), w SLD – dwie „dwójki” (20 proc.), w EKO – jedna „jedynka” (10 proc.), w Dobrym Samorządzie – jedna „dwójka” (10 proc.).
Powie ktoś, że kandydując z dalszego miejsca, również można zostać radnym. Jasne, że można, ale z pierwszego miejsca zawsze łatwiej.
– Zawsze powtarzam, że panie są listach SLD nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że są kompetentne i odpowiedzialne, przygotowane do tego, co chcą robić, i wiedzą, co chcą, robić – mówi kandydat SLD na prezydenta Elbląga Witold Gintowt-Dziewałtowski. – Można ubolewać, że nie mamy na „jedynce” żadnej pani, ale prawdą jest też, że dużo czasem trzeba było zdrowia poświęcić, żeby panie – naszym zdaniem bardzo wartościowe – zgodziły się kandydować. Panie mają wciąż, może i słusznie, bardzo mało zaufania od polityki.
Ustawa „parytetowa” pewnie tego zaufania nie zwiększy, nad tym będą musieli pracować politycy, bo, według zapisów projektu Kodeksu Wyborczego (wciąż jeszcze dyskutowanego), listy niespełniające 35-procentowego parytetu nie będą rejestrowane.
Piotr Derlukiewicz